- Ciel...
Nie wstanę. Za dobrze mi.
- Ciel... wstawaj... szkoda pięknego dnia... - usłyszałem za sobą kuszące mruczenie.
Piękny? Gdybyś nie zaplanował mi lekcji tańca na dzisiaj, to może byłby piękny.
- Ciel... - chyba lubił mówić mi po imieniu. Trochę paradoksalnie.
Demon zaczął gładzić mnie po brzuchu dłonią, która i tak przeleżała na nim całą noc. Było mi przyjemnie ciepło...
- Ciel...kochanie...
- Wymyślaj więcej takich określeń, to może poskutkuje... - nie miałem ochoty otwierać oczu.
- Jak zaraz nie wstaniesz to...
- To? - widzę, że humorek dopisuję. Mam nadzieje, że już więcej takich momentów nie będzie.
- ...to pójdę szeptać czule do ucha Mey Rin ...
- Chyba cię... - odwróciłem się do niego.
Ujrzałem witający mnie złośliwy uśmieszek. Miałem ogromną ochotę zepchnąć go z łóżka, ale byłem pewny, że ta sztuczka mi się nie uda. Dlaczego tobie jest tak ciężko dokuczyć?
- Mnie poganiasz, a sam się jeszcze nie wygrzebałeś z łóżka!
- Byłoby ci zimno... i marudziłbyś, że cię zostawiłem...
- Dobra, dobra... już możesz iść się ubrać.
- Na pewno?
- Tak! Na pewno!
Sebastian wstał i opieszale zaczął wyciągać ubrania z szafy. Przeszedł przez drzwi prowadzące do łazienki i się w niej zamknął.
Wrócił mu dumny chód i postawa, więc chyba wszystko było w porządku. Nie wiem w sumie, o co konkretnie mu się wczoraj rozeszło, ale wolę już do tego tematu nie wracać. Wahania nastrojów to on ma jak kobieta przed miesięcznym krwawieniem. Będę mu to wypominał do znudzenia.
Demon wyszedł w końcu już w pełni ubrany w swój codzienny strój. On ma zamiar zjawić się w nim na tym zebraniu?
- Przygotuj się psychicznie na wyjście z łóżka, a ja przygotuję w tym czasie ubranie dla ciebie - oznajmił mi i wyszedł.
Zrobiło mi się jakoś tak pusto bez Sebastiana obok. Zawsze tak miałem, ale jakoś nie chciałem się do tego przyznać.
Pewnie dlatego, że romanse ze służbą zawsze wywołują skandal. Taka śmierć towarzyska. Zwłaszcza jeśli jest to głowa rodziny. Na dodatek nieletnia i spoufalająca się ze swoim kamerdynerem.
Jedno jest pewne. Jeśli May Rin się nie dowie, to nikt się nie dowie. Nie da się ukryć, że pokojówka ma skłonności plotkarskie. Czasem, gdy jeździła do Londynu w dni wolne, przynosiła bardzo pikantne wiadomości. Niekiedy lubiłem nawet słuchać tych głupot. Dla rozrywki. W gazetach takich informacji nie ma...
Demon wrócił z moimi ubraniami i niechętnie musiałem wyjść z ciepłego łóżka. Ubieranie poszło szybko, ale z czesaniem było już dużo gorzej.
- Mogę zapytać, skąd biorą się takie kołtuny? Na tak krótkich włosach?
- Ała... ała... ała...
- No przecież staram się być delikatny!
- Żebyś się tak nie starał gdzie indziej! - palnąłem.
- Sugerujesz coś...? - włączyło się mruczenie, więc jest źle.
- Ależ nie...
- Wiesz, kiedyś był taki przesąd, który mówił, że kołtuny robiły się na włosach osób gnębionych przez brudne myśli...
- Ty się nie za bardzo rozochociłeś ze swoimi sugestiami? - obejrzałem się za siebie.
Brunet pocałował mnie z zaskoczenia. Krótko. Zdecydowanie za krótko, ale wystarczająco bym zdążył się pokryć czerwienią.
Odwróciłem się. Nic nie powiedziałem, bo rumieniec mówił sam przez siebie .Sebastian zachichotał jeszcze.
- W czym masz zamiar jechać na tą naradę? W mundurze? Ty masz mundur?
- Nie zastanawiałem się jeszcze nad tym. A mundur mam, ale nie tutaj.
- To, że nie tutaj to wiem! Ale gdzie zatem?
- U siebie.
Nie wystarczyła mi taka odpowiedź, ale Sebastian najwyraźniej nie miał ochoty mi o tym mówić. Wyciągnę to od niego później.
- Kiedy jest to zebranie?
- 14 grudnia...
- To za półtorej tygodnia! Co ty zdążysz wymyślić? - pomijając fakt, że to w moje urodziny.
- Coś na pewno zdążę... Zdziwił mnie raczej fakt, że nie zwróciłeś uwagi na to, iż są to twoje urodziny.
- Zwróciłem... przecież cię nie zatrzymam...
Demon przestał przeczesywać moje włosy. Zastanawiał się nad czymś...
- Chciałbyś... jechać ze mną?
- A mogę?! - spojrzałem na niego. Świetnie byłoby móc pojawić się w takim miejscu. Mieć okazję zobaczyć najważniejsze demony. Jak można przegapić taką okazję?
- Myślę, że nie byłoby większego problemu...
- W takim razie chętnie ci potowarzyszę - odzyskałem powagę, choć muszę przyznać, że naprawdę się ucieszyłem. - Ale wracając do tematu, musimy cię przyzwoicie ubrać.
Lokaj skończył mnie czesać. Wstałem więc z krzesła, na którym siedziałem. Nadal nie wyszedłem z pokoju Sebastiana.
- Ciężko będzie dostać coś przyzwoitego w twoim rozmiarze, dlatego nie ma co szukać w Londynie. Zadzwoń do Niny.
Brunetowi zrzedła mina, kiedy to usłyszał.
- Ale panna Nina się na to nie zgodzi... przecież wiesz, jak bardzo mnie nie lubi.
- Wiem, dlatego będę przy okazji miał się z czego śmiać.
"Wiesz,kiedyś był taki przesąd,który mówił,że kołtuny robiły się na włosach osób gnębionych przez brudne myśli" - serio? Nie wiedziałam :D. Hahaha! Czyli ja muszę mieć wciąż kosmate myśli, bo przez to, że moje włosy są kręcone, kołtuny same się tworzą :D. Bo R to taki zboczuszek :D. Ale cśśś... Ty nic nie wiesz :D.
OdpowiedzUsuńHahhaa! Oni mnie rozwalają! te ich rozmowy są świetne! No i sarkazm, którym raczą siebie nawzajem :D. I jeszcze Nina - uwielbiam ją! Świetna kobieta :D. Jak sobie przypomnę, co działo się w mandze, od razu mam banan na ustach :D. No bo kurcze, z tym znamieniem była taka akcja, że aż łzy ze śmiechu leciały :D. W każdym razie dzisiaj opornie idzie mi czytanie i komentowanie, bo fajnie mi się z Tobą gada :D. Ale nadrobię, spokojnie :D.