Pobudka, która zaserwował mi dziś Sebastian, zaprzątała mi myśli od samego południa. Już fakt, że lokaj obudził mnie tak późno, wprawiał w zdziwienie. Jednak sam sposób budzenia mnie był... bardzo przyjemny...
Zaczynam podejrzewać, że demon zrobił to specjalnie, żebym się nie mógł na pracy skupić. Ewentualnie po prostu nie miałem ochoty na jakąkolwiek pracę. Ostatnio zdarzało mi się dość często obijać. Dzisiejszy dzień miałem wolny. Żadnych spotkań ani lekcji. Zatem mój wolny czas przeznaczyłem na rozmyślaniami nad opowieścią Sebastiana.
Wbrew obiegowej opinii wynikało z niej, że to anioły są te złe. Jakoś nietrudno było mi w to uwierzyć. Nigdy za bardzo nie wierzyłem, że można być tak idealnym jak przedstawiają boskich ulubieńców kapłani. Jak się okazało nie są doskonali. Informacja z pierwszej ręki, więc ciężko podważyć ją czymkolwiek...
Przypomniało mi się też o listach w pokoju Sebastiana. Nadal nie powiedział mi do kogo były.
Teraz była świetna okazja by móc się go zapytać. Naszła mnie niewyobrażalna wręcz ochota, by mu poprzeszkadzać. Było przed piątą, więc zajmował się przygotowywaniem podwieczorku w kuchni.
Zerwałem się z kanapy, na której właśnie wylegiwałem się, i wybiegłem z biblioteki. Naprawdę lubiłem przebywać w tym pomieszczeniu. Uwielbiałem zapach starego papieru...
Przeszedłem, więc kilka korytarzy, które prowadziły do kuchni. Napotkałem jednak demona wcześniej...
- Mogę znać powód, dla którego się tak odstawiłeś? - zapytałem lustrując stojącego po środku korytarza mężczyznę. Ubrał się w... mundur?
Spojrzał na mnie. Widać było, że nie rozumie, co mam na myśli. Palił głupa... znowu...
- No co się tak patrzysz?! Zadałem ci pytanie, Sebastianie! - zirytował mnie.
- Seba-kto?
Delektowałem się błogą ciszą, która zapanowała w kuchni. Kazałem Mey Rin zrobić pranie, a Bard i Finny zajmowali się razem ogrodem, więc przy kuchennym blacie zostałem sam. Mam nadzieje, że nie zniszczą niczego wartościowego, bo to że coś się zepsuje było niemal pewne.
Mieszałem właśnie masę budyniową do krówki, którą zaplanowałem podać na dzisiejszy podwieczorek. Zastanawiało mnie, jakim cudem zęby Ciela jeszcze nie popsuły się od takiej ilość słodyczy. Dla niego im coś słodsze tym lepsze. Chyba trzeba zacząć się zastanawiać, co podać na jego urodziny...
Coś zmąciło mój spokój. Jedna iskierka. Jedna dusza...
Odłożyłem miskę na stół i pobiegłem w kierunku biblioteki.
Nie ty! Nie tutaj! Nie teraz!
Zdębiałem. Jeśli to Sebastian, to kto stoi przede mną?
- Mama nie nauczyła cie szacunku do starczych, smrodzie? - zapytała osoba z twarzą Sebastiana.
Uniosła rękę ku górze chcąc mnie uderzyć, więc zasłoniłem głowę rękoma.
Nie otrzymałem jednak ciosu. Otworzyłem oko, które zamknąłem ze strachu, by zobaczyć co się stało.
Sebastian, tym razem byłem pewny, że to on, zatrzymał rękę drugiego mężczyzny tuż przed moją głową. Stanął pomiędzy mną, a drugim demonem, jak mogłem się domyślać. Wychyliłem się odrobinkę zza pleców mojego lokaja, by móc obserwować przebieg sytuacji. Wiedziałem, że za nimi jestem bezpieczny.
- Schodzisz na ziemię i od razu robisz zamieszanie. Jesteś jeszcze bardziej bezczelny niż trzysta lat temu.
Atmosfera była straszliwie napięta. Nie byłem pewny, czy wyjdzie mi na dobre, jeśli tutaj zostanę, ale moja ciekawość jest zbyt duża. Kiedyś mnie zgubi. Już prawie to zrobiła...
- Mnie, w przeciwieństwie do ciebie, nie da się wytresować - demon w mundurze pogładził czule Sebastiana po policzku - Stęskniłem się za tobą, Malfasie...
Czułem się zignorowany w ważnej sytuacji. Nieprzyjemne uczucie.
- Sebastianie...kto to? - zapytałem, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
- Sebastian? Tak się teraz nazywasz? - drugi demon zaśmiał się.
Zadziwiające było ich podobieństwo. Na pierwszy rzut oka nie różnił ich żaden szczegół. Kolor oczu, kolor skóry, kolor i długość włosów oraz rzęs...
- To dziecko to zapewne twój kontraktor? No tak, ty zawsze lubiłeś wyzwania...
- Nie przyszedłeś tu na plotki... - w głosie Sebastiana wyczułem irytacje.
- Martwiłem się, bo nie dostałem od ciebie listu... Nie przedstawisz nas sobie? - przykro mi, ale zmiany tematu nie działają na tego demona.
Więc to do niego były te listy? Kto to jest w ogóle?
- Mów po co tu jesteś i znikaj, zanim sprowadzisz nieszczęście...
- Dobra, dobra. Po co te nerwy,Sebastianku... - przybysz oczyścił gardło - W imieniu Jego Ekscelencji, Cesarza Piekła Lucyfera ,przyszedłem zaprosić cię na uroczystą naradę...
- Przykro mi, ale muszę odmówić - kamerdyner wciął się w słowo.
- Wydaję mi się, że nie możesz. Myślisz, że dlaczego posłano mnie po najprzebieglejszego przywódce demonicznych legionów?
- Nie...
- No, twoi chłopcy się za tobą stęsknili. Nie pamiętasz ich, ale wierz na słowo, bo naprawdę byliście w najlepszej komitywie...
- To nie może być prawda...
- Nie może, ale jest! Szykuje się wojna!
Łoooo, pojawił się brat! Ale czad:D Wiedziałam, że przyjdzie czysty sex (facet w mundurze? Plis, Van jest jego) W ogóle jak Sebastian obudził Ciela?:3 aż żałuję, że ni było o tym więcej!
OdpowiedzUsuńPięknie za to go obronił! Uhuhu, podobało mi się zdanie z tym kontraktowym i z tresurą. Widzę, że braciszek będzie miał ostrzejsze pazurki.
Do tego ta cała zapowiedź wojny! Czasu życzę na napisanie następnego rozdziału!:D
Postaram się ująć jakoś ten "czysty sex" i w następnej notce będzie rysunek :D A pobudka została pozostawiona dla własnej interpretacji ^ ^.
UsuńTeoretycznie to braciszek nie miał mieć takich pazurków,no ale jakoś wyszło,że został taką wredną gnidą XD
O rany! Pojawił się braciszek! Kya!!! Super to obmyśliłeś! I jeszcze ten mundur - mrau! Uroczo! Chociaż przyznam szczerze, że nie polubiłam rodziny Sebcia... Chyba nie muszę pisać czemu, ale w zasadzie najważniejszym powodem jest jego zachowanie. Charakter zupełnie inny niż Sebcia. Zresztą, tylko zwyrodnialec może chcieć uderzyć tak uroczego chłopca. I do tego panoszy się po jego domu! No bez jaj! Totalna bezczelność! I jeszcze wojna - to brzmi nieźle :D.
OdpowiedzUsuń