Krótka zapowiedź nadchodzących zmian!
Nie przedłużając, niedługo do obiegu wejdzie blog. Tak, kolejny. Wiem jestem pod tym względem nieznośny. Nie przemyślałem czegoś na początku i teraz robię zamieszanie. Chciałbym jednak, żeby zawierał on moją całą "tfurczoźć" w jednym miejscu. Więc byłyby tam Fragmenty, Nauczyciel, Spektrum i opowiadania pisane od września. Myślę, że nie jest to zły pomysł, a mi prościej będzie monitorować swoje postępy w pisaniu. Pierwsze dwa blogi nadal będą działać i pojawiać się na nich będą nowe rozdziały. Zdaję sobie sprawę z tego, że o wiele łatwiej jest natrafić na Fragmenty niż na wszystko, co powstało później, dlatego też tak a nie inaczej. To chyba wszystko. Jakby koncepcja się zmieniła, to dam znać. Czy ktoś ma coś przeciw?

piątek, 19 lutego 2016

LBA, czyli dlaczego ja? oraz ogłoszenia...

To na początek szybkie podziękowania dla Roszpunci i Zastępczyni Upadłych Aniołów ^ ^

Zestaw pytań od Roszpunci:

1.Co skłoniło Cię do prowadzenia bloga o tej, a nie innej tematyce?
 

    Jeśli chodzi o to, dlaczego piszę opowiadania z "Kuroshitsuji", to po prostu dlatego, że niewiele z polskich opowiadań przypadło mi do gustu, poza tym większość z nich była z okolic 2010 roku, więc chciałem tchnąć trochę życia w fandom. Dodatkowo "Kurosh" zmienił bardzo moje patrzenie na świat i od trzech lat nie dał się zepchnąć z piedestału ulubionej  mangi. "Emil" to zupełnie inna para kaloszy, choć główną motywacją było to, że z takim opowiadaniem się najzwyczajniej w świecie nie spotkałem.

2. Masz rodzeństwo? W jakim wieku?
   
Rodzeństwa nie posiadam, ale jest kilka osób, które uznaje za swoich starszych braci.
 
3. Jakie jest Twoje największe marzenie?
   
Chciałbym, by wynaleziono lek na mukowiscydozę.


4. Czy posiadanie bloga wpłynęło w jakiś sposób na Twoje życie?
  
  Poza tym, że gdy nie piszę, to zaczynam wariować, a połowę czasu, który spędzam w szkole schodzi mi na pisanie, to raczej nie.

5. Czy istnieje w Twoim umyśle obraz idealnego chłopaka/dziewczyny? Opisz jego/jej wygląd, cechy. A może ktoś taki jest już w Twoim życiu? Czy jego/jej postać pokrywa się z tą, wymarzoną przez Ciebie?
 

    Cóż... (R. jak mogłaś wymyślić w ogóle takie pytanie ;-;?) ... ja już kogoś mam (^///^), więc jakbym mógł to opisałbym w najkrótszy możliwy sposób (18/204/84/19), ale chyba wypada się trochę bardziej przyłożyć. (Zabije mnie za to :'3). Zacznijmy może od aktualnego wyglądu. Oczy w kolorze kostki rosołowej  bursztynowym zwykle z brązową obramówką dookoła. Rzęsy długie. Czarne włosy wyhennowane na czarno, jak ktoś ogarnia zalety henny do włosów, to wie o co chodzi. Wysoki patyczak. Mięśnie przejawia od czasu do czasu, zależy od stanu zdrowia. Ładne łapki z długimi palcami. Przekute w pięciu miejscach uszy oraz pępek. Jeśli chodzi o charakter to w skrócie nienormalny. Opiekuje się mną i dobrze karmi. Przegania deprechy. Chyba tyle musi starczyć, bo jeszcze strzeli focha, że się go nie zapytałem, czy mogę go jakkolwiek opisać.

6. Trafiasz szóstkę w Totka, kiedy wygrana wynosi 20 milionów. Co robisz z tymi pieniędzmi? Myślisz, że woda sodowa uderzy Ci do głowy, czy jednak nagroda nie zmieni tego kim jesteś?
   
Wątpię, żeby jakiekolwiek pieniądze mogły zreformować upartego ukesia, który 20 mln przehulałby na książki.

7. Kładziesz się spać normalnie w swoim łóżku, a gdy się budzisz, znajdujesz się w celi śmierci więzienia o zaostrzonym rygorze, oskarżony/a o morderstwo trzeciego stopnia, którego nie popełniłeś/aś. Zaznaczę, że ów instytucja znajduje się na środku ogromnego jeziora, a brzeg najbliższego miasta oddalony jest o 20km. Do wykonania wyroku pozostało 48 godzin. Co zrobisz, żeby udowodnić swoją niewinność? A może uciekniesz, chociaż straże zapewniają, że to niemożliwe? Czy jednak dobrowolnie poddasz się karze, wierząc, że Twoje wysiłki nic nie dadzą, a po śmierci trafisz do lepszego świata?
   
Poddałbym się karze, ponieważ nie umiem pływać i nie miałbym pewnie siły i ochoty na użeranie się z goniącymi mnie strażnikami. Nie wierze w lepsze życie po śmierci, przynajmniej nie dla mnie.
 
8. Lecisz samolotem, który wpada w śnieżną burzę. Jeden z silników zapala się, samolot zaczyna tracić wysokość, wszyscy, łącznie z Tobą, panikują. Uderzacie o ziemię, a kokpit staje w płomieniach. Gdy do Twojej świadomości dociera, że żyjesz, rozglądasz się wokół i stwierdzasz, że wraz z Tobą przeżyło dziewięć osób. Po wyjściu z samolotu, zauważacie wokół siebie nieprzeniknioną dżunglę, w której co jakiś czas słychać dziwne dźwięki, wydawane przez zwierzęta, których wcześniej nie miałeś/aś okazji słyszeć. Nagle wszyscy czujecie dudnienie ziemi, a drzewa, które przed sobą macie, łamią się niczym zapałki. Po chwili przed Wami pojawia się allozaur, niosący w swoich szczękach martwego pterodaktyla. Co robisz, by uniknąć śmierci z jego szponów i przeżyć do czasu przybycia pomocy? Bierzesz na siebie rolę przywódcy, czy podwładnego?
 
  Skoro już ma zdobycz, chociaż nie słyszałem, żeby allozaury polowały na pterozaury, to pewnie będę mu zwisać i powiewać, a biorąc pod uwagę niewielki wzrost prędzej zainteresowałby się pozostałymi pasażerami. Poza tym skoro poluje się na stegozaury i wielkością podobne im gady, cóż. Nie znam się, a wolałbym podwładnego.  

9. Jak zapatrujesz się na sprawę uchodźców z Syrii? Czy Europa, zalewana przez nich od jakiegoś czasu, wciąż będzie tym samym kontynentem? Zgadzasz się z odgórnym poleceniem Unii Europejskiej, odnośnie przyjęcia całej fali Syryjczyków?
 
  Szczerze staram się nie zagłębiać w politykę, więc za bardzo nie ogarniam tematu, ale jakbym się miał wypowiadać, to najbardziej wkurzające jest to (jeśli się mylę, to niech mnie ktoś poprawi), że uciekają sami faceci... najlepiej zostawić kobiety z dziećmi i pójść won, a potem jeszcze na zasiłku siedzieć, co nie? -.-

10. Czy w dorosłości planujesz mieszkać, żyć, pracować w Polsce, czy jednak widzisz siebie na emigracji, skoro Ojczyzna nie jest w stanie zapewnić godziwego bytu?
   
  Zdecydowanie milej byłoby mi mieszkać w Japonii (jak większości otaku), ale pewnie prędko się tam nie wyrwę, więc póki co układam życie w zapyziałym grajdole.

11. Czy masz jakieś pasje, które rozwijasz uczęszczając na zajęcia, warsztaty, szkolne koła rozwoju zainteresowań?
  
   Jedyne zainteresowania jakie mogę rozwijać w szkole to pisanie na lekcjach nie do końca legalnie i obserwowanie ludzi. Ewentualnie rysowanie yaoi w zeszycie od matematyki, ale pan nie jest z tego zadowolony...


Zestaw pytań od Zastępczyni Upadłych Aniołów:
 
1. Twoja ulubiona bajka Disneya?
   
"Król Lew" nie ma co się rozwodzić.


2. Ulubiona postać historyczna?
   
Witelon może? Ja znam taki kawał historii świata, że nie da rady wybrać tak po prostu...


3. Ulubiony gatunek literacki?
 
   Fantastyka.


4. Ulubiony przedmiot szkolny?

     Historia.

5. Twoje ulubione imię?
   
Rafael.


6. Twoja ulubiona postać książkowa, dlaczego?
 
  Po przeczytaniu ponad 200 książek wybór jest ciężki, ale powiem, że Severus Snape. I tu uzasadniać nic nie trzeba.


7. Ulubiona roślina?

     Narcyz. 

8. Jaki tytuł ma pierwsza przeczytana przez Ciebie książka?
   
Elementarz się liczy?   


9. Co zachęciło Cię do założenia bloga?
   
Patrz pytanie pierwsze.


10. Kim chcesz zostać w przyszłości?
     
Chciałbym zostać autorem powieści yaoi, kto by nie chciał?


11. Kto jest twoim autorytetem? 
     
Stephen Hawking oraz Albert Einstein.


12. Ulubiona zabawka z dzieciństwa?
 

      Puzzle.

13. Dobrze czujesz się w grupie?

      W grupie czuję się tragicznie, chyba że w grupie osób, które dobrze znam.


Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi, że brakuje nominacji, ale ten tydzień spędzę nad biologią ;-;! Mogę się zreflektować później ;-;!

Ogłoszenie:
Jako jest napisane wyżej, mam w piątek konkurs kuratoryjny z biologii i w sumie od tego zależy, czy dostanę się do szkoły, do której chcę i czy dostanę stypendium, więc powinienem się do tego przyłożyć. Z tej okazji rozdziałów do piątku nie będzie, ale potem powinny się już pojawiać normalnie.

Pozdrawiam cieplutko.
Danny

sobota, 6 lutego 2016

Fragmenty duszy VI

 Tłumaczenie francuskich zwrotów na dole posta
 --------------------------------------------
     Czytałem raporty. Niezbyt ekscytujące zajęcie, ale w końcu to jeden z moich obowiązków. Nie natknąłem się w nich na żadną niepokojącą informację. Wszystko po staremu. Nie mogłem powiedzieć, że taka nuda mi przeszkadzała, w końcu świadczyła o dobrze prowadzonym interesie.
      - Sebastianie - zwróciłem uwagę stojącego za mną sługi. - Czy moglibyśmy się na dniach udać do Londynu?
      - Myślę, że to nie byłby problem. - Przechylił się nad krzesłem. - Czy jest coś, czego panicz potrzebowałby z miasta?
      - Niezupełnie. Chcę po prostu zmienić na chwilę otoczenie. Chyba wiesz, o co mi chodzi.
     Odłożyłem na blat ostatni plik papierów, które miałem przeczytać.
      - Rozumiem. Czy mam powiadomić pana Agniego, że zawitamy u nich na kilka dni? - zapytał.
      - Niech to będzie niespodzianka.

     Koła dorożki wraz z kopytami koni stukotały po kamiennym dukcie. Słońce przebijało się przez szybkę w powozie, zalewając jego wnętrze popołudniowym blaskiem.
     Mniej więcej połowa drogi do Londynu była już za nami. Planowaliśmy z Sebastianem wyjechać dużo wcześniej, lecz oczywiście moja kłopotliwa służba zaczęła sprawiać problemy. Cieszyłem się, że Snake wykazywał odrobinę dyscypliny i mogłem powierzyć mu opiekę nad posiadłością. Jak widać były cyrkowiec okazał się najbrdziej pojętnym uczniem, który trafił się demonowi. Poza mną oczywiście, ale cieszę się, że czasy, gdy kamerdyner pełnił też funkcję mojego guwernera, już minęły.
     Usiadłem na miejscu wprost za woźnicą. Wyczuwałem obecność Sebastiana, który powoził. Kiedyś zastanawiałem się, czy to wymagające zadanie, jednak skoro Bard też to potrafi, to chyba niezbyt.
     Wyjątkowo tym razem cieszyłem się z faktu, że zleciłem strzeżenie swojej kamienicy w Londynie Somie i Agniemu. Ta dwójka była tak absorbująca, że na pewno skutecznie zajmie moje myśli błahostkami.
     Kaszlnąłem cicho.
      - Wszystko w porządku, paniczu? - zapytał Sebastian, zwalniając odrobinę.
      - Tak - kaszlnąłem ponownie. - Jedź dalej.
     Nie miałem żadnych konkretnych planów na pobyt w mieście. Chciałem tylko trochę wypocząć, zmienić otoczenie.
     Zapragnąłem ciepłej kąpieli. Mam nadzieję, że będę mógł jej zażyć jak najszybciej.
     Poprawiłem niebieską marynarkę, którą miałem na sobie. Przydałoby się odwiedzić Ninę w jej warsztacie. Nie wyrastałem z ubrań szybko, ale doszedłem do wniosku, że potrzeba mi czegoś nowego. Niejednokrotnie próbowałem namówić ją do uszycia czegoś dla mojego lokaja, ale zawsze mi odmawiała. Nie sposób odgadnąć, czemu krawcowa pałała do niego taką nienawiścią.
     Westchnąłem.
     Kiepsko spałem tej nocy. Wczoraj wieczorem nie chciałem prosić demona, by ze mną został. Ostatnio dzieląca nas granica trochę się zatarła, co mnie niepokoiło. Starałem się utrzymać pomiędzy nami odpowiedni dystans, co nie było łatwe, skoro kamerdyner wiedział o mnie wszystko, począwszy od rozmiaru buta, kończąc na ulubionych słodyczach. Znał sposoby by mnie zmotywować lub zaszantażować, gdy według niego zachodziła taka potrzeba. Czasami przez to naprawdę miałem go dość, zwłaszcza że sam nie wiedziałem o nim zbyt wiele, więc nie mogłem się nawet odgryźć.
     Bezsensowne wydawało się to, że jednocześnie starałem się od niego odsunąć, a z drugiej strony czułem się bezpieczny tylko, gdy był w pobliżu.
     To nienormalne! Po prostu chore i koniec!
     Pewnie Sebastian używał jakichś demonich sztuczek, by bawić się moim kosztem.
     Zdenerwowałem się. Nie na bruneta pełniącego w tej chwili funkcję woźnicy, lecz na siebie. Kolejny raz dałem się ponieść tym irracjonalnym rozmyślaniom.
     Jeśli bez pracy, zagłębię się w tych bezsensownych rozmyślaniach, to więcej nie robię sobie wolnego.

     Do letniej posiadłości dotarliśmy, gdy już się ściemniało. Po drodze wpatrywałem się w szlachciców i szlachcianki, którzy zmierzali dokądś chodnikiem. Po ulicach kręciły się też niemające co ze sobą zrobić dzieci oraz żebracy.
     Przechadzałem się po korytarzu, kiedy Sebastian zajmował się bagażem.
      - Nie ma ich? - mruknąłem do siebie.
     Zwykle dwudziestoletni Hindus dopadał mnie tuż przy wejściu, a teraz zniknął zupełnie wraz ze swoim sługą.
     W całym budynku wydawała się panować cisza. Wątpiłem w to, że ktoś ich napadł. Nawet jeśli, to w końcu Agni był w stanie rywalizować z Sebastianem w walce, więc jakieś podrzędne rzezimieszki nie stanowiły żadnego zagrożenia.
     Skierowałem się w stronę komnat sypialnianych księcia. Może najzwyczajniej w świecie wcześniej położył się spać. Gdy znalazłem się dość blisko pomieszczenia, do którego zmierzałem, usłyszałem specyficzny dźwięk. Jęknięcie...a potem jeszcze jedno...i kolejne.
     Zdezorientowało mnie to na początku. Następnie speszyło, gdy pojąłem znaczenie tych dźwięków. Ciałem wstrząsnął spazm przerażenia.
     Co prawda to nie były już chłopięce jęki, jednak to wystarczyło by tragiczne wspomnienia, które starałem się od siebie odepchnąć przez tyle lat, powróciły.
     Oddaliłem się szybko na drugi koniec korytarza. Trząsłem się okropnie. Nie byłem nawet w stanie złapać za klamkę. Osunąłem się po ścianie. Poczułem ogromny ból rozchodzący się od strony kręgosłupa. Zrobiło mi się niedobrze. Zacisnąłem powieki. Wydawało mi się, że zaskomlałem.
      - Co się stało, paniczu? - Usłyszałem uspokajający głos, gdy ciepła dłoń musnęła mój policzek.
      - Nie dotykaj! - Odepchnąłem rękę Sebastiana, odsuwając się od niego jak najdalej.
     Myślałem, że te wspomnienia mam już za sobą, że one już nie wrócą. Myliłem się. Piekło, które przeżywałem ponad miesiąc, dało o sobie znać. Czekało uśpione, by przywrócić ten koszmar.
     Nie mogłem zapłakać, choć pewnie by mi to pomogło. Starałem się opanować drgawki, lecz migawki nieprzyjemnych wydarzeń skutecznie to uniemożliwiały.
     Życzyłbym sobie zemdleć z bólu...
      - Spokojnie. Już nie jesteś w klatce.
     Demon chwycił mnie stanowczo i uniósł, choć szarpałem się i wyrywałem. Może krzyczałem, ale nie pamiętam.
     Wydawało mi się, że znalazł się przy nas Agni, gdy już nie miałem sił, by opierać się brunetowi. Chciał mnie dotknąć, jednak Sebastian nie pozwolił mu na to.
     Chyba rozmawiali, lecz zamiast słów słyszałem sprawiający cierpienie szum, jakby tysiące owadów trzepotało skrzydełkami.

     Miałem koszmary. Okropne koszmary.
     Gdy już się wybudziłem ściskałem kurczowo prawą dłoń swojego kamerdynera. Zawładnęła mną dezorientacja.
      - Co się stało?
      - Nic ważnego. Nie kłopocz się tym, paniczu.
     Nie byłem pewien, czy faktycznie nic ważnego się nie stało, ale nic nie powiedziałem.
      - Przynieś mi zimnej wody.
     Usiadłem, gdy wyszedł. Nie wiedziałem, czemu znalazłem się w sypialni, skoro chodziłem po korytarzu. Mój stan zdrowia doprowadzi mnie niedługo do załamania. W sumie już doprowadził, skoro mam luki w pamięci.
     Zacisnąłem dłonie na bordowej narzucie, próbując przypomnieć sobie, co się stało. Dotychczas problemy z pamięcią mi się nie zdarzały, więc wprawiało to w jeszcze większe zdziwienie. Straciłem przytomność? Najwyraźniej, tylko dlaczego?
     Mniejsza z tym. Co ja robiłem na tym korytarzu?
     Coraz bardziej gubiłem się we własnym świecie. W świecie, w którym to ja miałem być królem.
     Skoro straciłem tę pozycję, to kto ją przejął?

      - Ciel, bo wiesz... po tym co się stało... uzgodniliśmy, że powinniśmy cię przeprosić i...
     Popijałem herbatę w wygodnym fotelu. Wpatrywałem się w rozłożone na szachownicy figury. Zerknąłem na Hindusa siedzącego na przeciw mnie.
      - To nie miało tak wyjść... znaczy... - Z każdą chwilą wydawał się być coraz bardziej zmieszany. Zaczął nerwowo drapać się po brązowej skórze twarzy. - Wiem, że pewnie teraz czujesz się... zdegustowany... - Urwał, spuszczając głowę.
     Nie do końca wiedziałem, o co mu chodziło.
      - W każdym razie jest mi naprawdę przykro z tego powodu! - niemal krzyknął. - Naprawdę nie chciałem, żebyś usłyszał to, co usłyszałeś.
      - Aha... - mruknąłem.
      - Zdaję sobie sprawę z tego, że po śmierci zostanę zwierzęciem i będę potępiony, ale wolę o tym teraz nie myśleć...
     Do czego on zmierza, do cholery?
      - Jesteś na mnie zły? - zapytał, patrząc na mnie zaszklonymi oczami.
      - Nie, nie całkiem - odpowiedziałem w miarę neutralnie, zamiast przyznać się, że nie wiedziałem, co ma na myśli.
      - Czyli nadal będziemy przyjaciółmi? - Skinąłem głową w odpowiedzi, na co chłopak przede mną rozpromienił się.
     Mnie coś umknęło? Nie rozumiem, skąd u niego ta skrucha.
      - Nie mów już nic więcej. Boli mnie głowa - burknąłem, zanim zdążył rozpocząć zdanie. - Graj.

     Następnego dnia przy śniadaniu panowała jakaś napięta atmosfera. Sebastian wydawał się patrzeć na Agniego z wyrzutem. Zawsze myślałem, że akurat oni się lubią, a tu niespodzianka. Hindus pewnie gdyby mógł, schowałby się za księcia. Ten zresztą też wydawał się speszony. Mniej niż wczoraj, ale nadal zachowywał się podejrzanie.
      - Ktoś mi powie, o co się tak właściwie rozeszło? - zapytałem, gdy odłożyłem sztućce. - Niech mnie ktoś oświeci - dodałem, kiedy nie było żadnej reakcji.
     Agni odsunął się od stołu, jak tylko mógł. Soma prawie schował głowę pod stół. Swojego demona nie byłem w stanie dostrzec.
     Zacząłem stukać palcami po stole w geście zirytowania.
      - Ciel, może pójdziemy gdzieś razem? - zasugerował siedzący na przeciwko mnie młodzieniec.
      - Nie zmieniaj tematu.
     Ramiona mu się zatrzęsły, jakby miał zaraz się rozpłakać.
     Nie ciepię, gdy ktoś nadwyręża moją cierpliwość.
      - Może ty mi to wyjaśnisz, Sebastianie? - Odwróciłem się do swojego kamerdynera.
      - Chętnie, ale nie tutaj.
      - Czemu nie tutaj? - Wydało mi się to lekko niepokojące.
     Wstałem od stołu, nie czekając na odpowiedź.

     Wyszedłem wraz z lokajem na taras. Korzystałem z pogody, dziś było przyjemnie. Usiadłem na jednym z wiklinowych foteli. Przede mną rozpościerał się niewielki ogród. Różaneczniki zaczynały zakwitać. Moja matka uwielbiała ich różowe barwy.
      - Więc...? - zerknąłem na demona, po czym splotłem ręce.
      - Woli panicz, żebym przekazał to delikatnie czy prosto z mostu?
      - Obojętnie. Nie rób problemu, tam gdzie go nie ma.
     Milczał przez chwilę. Ważył słowa.
      - Wyduś to wreszcie.
      - Usłyszałeś odgłosy homoseksualnego stosunku, co wywołało atak paniki, a potem straciłeś przytomność, paniczu.
     Przez chwilę nie byłem w stanie odpowiedzieć czegokolwiek.
      - To nie jest zabawne, Sebastianie.
      - Paniczu, ja nie kłamię, przecież o tym wiesz.
     Trawiłem przez chwilę przyswojone informacje. W końcu dotarło do mnie, jak bardzo się ośmieszyłem.
      - Możesz odejść.
     Zwróciłem głowę w przeciwną stronę. Kątem oka dostrzegłem jak brunet kłania się i wraca z powrotem do wnętrza budynku.
     Poczułem, jak znienawidzone ciepło wpełza mi na twarz.
     Jak mogłem się tak zbłaźnić?!
     Zacząłem przeklinać w duchu. Nawet nie próbowałem się już powstrzymywać.
     Sekret, który trzymałem na smyczy przez lata, zerwał się z niej. Nie łudziłem się, że Sebastian o nim nie wiedział. Miałem nadzieję, że po prostu to przemilczy, bo nic nie wywlecze mojego strachu na wierzch.
     Poczucie bycia zbrukanym... poniżonym... towarzyszący mu śmiech... głód... zimno...
     Zacząłem oddychać głęboko i powoli.
     Mam to już za sobą, mam to już za sobą...
      
      - Na pewno wszystko jest w porządku, paniczu?
      - W absolutnym porządku - wysyczałem przez zęby.
      - Więc dlaczego panicz jest taki spięty?
     W takich chwilach zastanawiam się, czy istnieje jakiś skuteczny sposób, by sprawić demonowi możliwie jak najwięcej bólu.
      - Wydaje ci się.
      - Czyżby? - Położył dłonie na moich ramionach, naciskając lekko kciukami na łopatki. Kręgosłup wygiął mi się w łuk, zanim zdążyłem się opanować i szarpnąć.
      - Co ty robisz?!
      - Nic nadzwyczajnego. Przecież nawykłeś już do mojego dotyku czyż nie, paniczu? - Pogładził palcami po mojej szyi.
      - Zostaw mnie! - Wstałem z fotela, zrobiłem kilka kroków, po czym odwróciłem się w stronę Sebastiana. - Vous êtes dégoûtant! - posłużyłem się wpajanym od lat francuskim, gdy zauważyłem przechodzącego obok drzwi Somę, który nie znał tego języka, a lepiej dla niego, żeby wiedział jak najmniej. - Ne venez pas près de moi! - dopowiedziałem.
     Wyszedłem szybko z salonu, wymijając zszokowanego księcia. Wszedłem na piętro. Schowałem się w swojej sypialni. Zatrzasnąłem za sobą drzwi i usiadłem pod nimi.
      - Pourquoi faites-vous cela
      
      - Vous êtes contrarié, monsieur? - Usłyszałem za kilkanaście, może kilkadziesiąt minut, w następstwie pukania
      - Aller en enfer! - krzyknąłem do demona stojącego za drzwiami. - Je vous déteste!
     Miałem serdecznie dość jego i tych durnych "zabaw".
      - Vous pouvez aller à putes, si vous voulez, mais laissez-moi tranquille!
      - Je suis désolé si je vous ai offensé, monsieur.
     Wziąłem głęboki oddech. Jaki on się ostatnio zrobił cholernie bezczelny. 
      - Vous êtes un chien, connaître votre lieu! 
      - Je sais. 
      - Więc odejdź wreszcie spod tych cholernych drzwi! 
      - Que vous le souhaitez, monsieur. 
     Odszedł. Nie wyczuwałem już jego obecności. Wypełniła mnie dziwna pustka. 
     Może tak naprawdę wolałem, żeby został? Nie, nie! To chore! Niech się trzyma z daleka, skoro taki jest. 
     Wstałem z podłogi i przysiadłem na łóżku. Byłem roztrzęsiony. Mieszanka uczuć, która mnie przepełniła, przyprawiała mnie o mdłości. 
     Cholerny sukinkot! Wie gdzie dotknąć, żeby zabolało! 
 ----------------------------------------------------  
Vous êtes dégoûtant! - Jesteś obrzydliwy!
Ne venez pas près de moi! - Nie zbliżaj się do mnie!
Pourquoi faites-vous cela? - Dlaczego to robi?
Vous êtes contrarié, monsieur? - Jesteś zagniewany, paniczu?
Aller en enfer! - Idź do diabła!
Je vous déteste! - Brzydzę się tobą! 
Vous pouvez aller à putes, si vous voulez, mais laissez-moi tranquille! - Możesz iść na dziwki, jeśli chcesz, ale zostaw mnie w spokoju!
Je suis désolé si je vous ai offensé, monsieur. - Przepraszam, jeśli cię uraziłem, paniczu.
Vous êtes un chien, connaître votre lieu! - Jesteś psem, znaj swoje miejsce. 
Je sais. - Wiem. 
Que vous le souhaitez, monsieur. - Jak sobie życzysz, paniczu.