Krótka zapowiedź nadchodzących zmian!
Nie przedłużając, niedługo do obiegu wejdzie blog. Tak, kolejny. Wiem jestem pod tym względem nieznośny. Nie przemyślałem czegoś na początku i teraz robię zamieszanie. Chciałbym jednak, żeby zawierał on moją całą "tfurczoźć" w jednym miejscu. Więc byłyby tam Fragmenty, Nauczyciel, Spektrum i opowiadania pisane od września. Myślę, że nie jest to zły pomysł, a mi prościej będzie monitorować swoje postępy w pisaniu. Pierwsze dwa blogi nadal będą działać i pojawiać się na nich będą nowe rozdziały. Zdaję sobie sprawę z tego, że o wiele łatwiej jest natrafić na Fragmenty niż na wszystko, co powstało później, dlatego też tak a nie inaczej. To chyba wszystko. Jakby koncepcja się zmieniła, to dam znać. Czy ktoś ma coś przeciw?

piątek, 27 lutego 2015

Fragmenty duszy XXIV

  Przebranie się w nowe ubranie, było czystą przyjemnością. Przynajmniej dla mnie. Sebastian wydawał się trochę zagubiony z powodu braku swojego codziennego fraku. Przyzwyczai się.
  Nina jak zwykle popisała się swoimi umiejętnościami, ale zważywszy na późną porę odebrała zapłatę i wróciła do Londynu. Nie zdążyłem więc wystarczająco podziękować jej za świetną koncepcje.
  Bardzo podobał mi się ubiór, który wymyśliła dla demona, przeglądającego się w tej chwili w lustrze. Śmieszny widok. Sebastian nigdy nie wydawał się być niepewny swojego wyglądu.
  Brunet był ubrany w ciemnoczerwoną koszulę, która bardzo przylegała do ciała. Na to miał ubraną czarną kamizelkę bez pleców, czyli coś bardziej tradycyjnego w jego przypadku, a na niej był jeszcze czarny frak, również z jaskółczym ogonem, ale podszytym czerwonym aksamitem. Bardzo przyjemnie się to prezentowało. Spodnie, krawat i buty zostały te same. Nie były zniszczone i pasowały jak ulał.
   Spojrzałem w lustrzane odbicie, w którym było widać również mnie. Ja miałem na sobie czarną koszulę i bordową kamizelkę, która plecy miała jednak również czarne. Sebastian wykłócał się o to, bo mimo wszystko uważał, że w czerwonym wyglądam dziecinnie. Poszedł jednak na ustępstwo. Moim zdaniem tutaj akurat czerwień pasowała idealnie i nie było jej za dużo. Do tego dostałem ładnie skrojoną marynarkę, również w kolorze nocy. Bardzo mi się podobała taka kreacja.
   Demon nadal przeglądał się w lustrze. Wyglądał jak ptak, który pierwszy raz widzi swoje oblicze i wpatruje się w nie z zaciekawieniem.
  - No piękny jesteś! - rzuciłem, chcąc odwrócić jego uwagę od własnego odbicia. Skutecznie.
  - Przecież wiem... - odpowiedział od niechcenia.
  - Niby skąd ci przyszedł do głowy taki pomysł? - lubiłem się z nim przekomarzać.
  - Ty mnie utwierdziłeś w tym przekonaniu - jednakowoż zwykle Sebastian wygrywał w naszych rozmowach.
  - Dlaczego nie chciałeś kapelusza?
  Zastanawiało mnie to od dłuższej chwili. W sumie demon był wystarczająco wysoki i cylinder nie byłby zbyt potrzebny.
   - Zawadzałby - otrzymałem lakoniczną odpowiedź.
   - Że jak?
  Nie zrozumiałem do końca wypowiedzi mężczyzny.
   - Nie założę przecież kapelusza na rogi... - usłyszałem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
  Faktycznie było to dosyć logiczne, ale jakoś nigdy nie widziałem, żeby Sebastian obnosił się z rogami. Jest demonem, więc zapewne je ma, ale nigdy nie uświadomiłem sobie tego.
   - Pokażesz mi? - zapytałem.
 Demon wzbudzał we mnie ciekawość każdą możliwą rzeczą. Najbardziej oczywiście ciekawiły mnie te niecodzienne, a posiadanie rogów niewątpliwie wpisywało się właśnie w tą grupę.
   Sebastian zastanowił się nad tym chwilę. W końcu jednak przytaknął na znak zgody. Nie trwało to minuty, a z jego głowy zaczęły wyrastać kościste wypustki rosnące z każdą mijającą sekundą.
   Przyglądałem się temu i aż otworzyłem usta ze zdziwienia.
   Rogi demona były czarne z delikatnymi szarymi przejaśnieniami na pierścieniach. Dodawały mężczyźnie dostojności swoim kształtem. Wyrastały z górnej części czoła, a potem ciągnęły się wzdłuż głowy, sprawiając wrażenie lekko "przylizanych". Moim zdaniem prezentował się teraz jak na księcia z otchłani przystało.
  Podszedłem do niego, by móc przyjrzeć się mu bliżej.
  - Mogę ich dotknąć? - zapytałem onieśmielony wyglądem mężczyzny.
  Brunet przyklęknął przede mną. Dotknąłem prawego rogu delikatnie, jakby miał zaraz rozsypać się w proch. Poczułem ich gładkość. Jakby były zrobione z jedwabiu.
   To była magiczna chwila. Jakby coś przeskoczyło pomiędzy mną a Sebastianem. Kolejny krok, który robiłem w stronę innego świata. Poszedłbym za nim wszędzie, byle by tylko móc być przy  nim.
   Czułem na sobie spojrzenie rubinowych soczewek. Spojrzenie idealnego zabójcy, który z sobie tylko znanych przyczyn jest mi posłuszny.
   Przeczesałem palcami włosy demona. Były dość długie, ale przede wszystkim były miękkie.
   Nigdy nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wiele przyjemności może dać dotykanie kogoś. Ważnego kogoś. Osoby, za którą poszłoby się nawet na tortury. Nawet na ścięcie.
    Uświadomiłem sobie wtedy ważną rzecz.
     - Sebastianie...kocham cię...

Fragmenty duszy XXIII

  Nadal gładziłem szyję Sebastiana, wsłuchując się w jego mruczenie. Jak on to robi?
  Fascynowało mnie ciało demona. Było wręcz idealne. Blada skóra kontrastująca z czernią włosów i ubioru. Zmysłowe oczy. Kuszące usta, a za nimi rząd śnieżnobiałych zębów. Zwinny język.
  - Sebastianie, otwórz usta - bez komentarza wykonał polecenie.
 Zajrzałem mu do ust. Miał szerszy zgryz od ludzkiego. Górne kły były przesunięte na miejsce czwórek. Ale nie to mnie interesowało w tej chwili. Zajrzałem głębiej. Podniebienie faktycznie miał czarne.
  - Wiesz, że kiedyś wielu ludzi to sprawdzało, kiedy poznawali nową osobę? - powiedział demon, gdy skończyłem oglądać jego uzębienie.
  - Naprawdę?
  - Gdy wierzono w demony i gdy się nas bano choć nie wszędzie. W Grecji byliśmy niegdyś bardzo szanowani. Ale te czasy minęły, ponieważ chrześcijanie zaczęli mordować pogan...
 To było okrutne. Mordować kogoś tylko dlatego, że jest innego wyznania. Wojny religijne to bezsens.
  - Demony były szanowanie w Grecji?
  -Uważano, że przynosimy szczęście. Gdzie byliśmy my, tam rozwijała się kultura i sztuka, czyli to co Grecy bardzo cenili. Sądzili, że jesteśmy inteligentniejsi od ludzi.
  Nie bez przyczyny zapewne.
  - Dużo podróżowałeś?
  - Myślę, że faktycznie całkiem sporo miejsc zobaczyłem. Wiele miejsc urzekło mnie swoim pięknem i wielu ludzi zyskało moje uznanie, ale zdarzali się tacy, których miałem ochotę zabić, lecz nie mogłem...
   Sebastian zaczął otwierać się przede mną. Było to naprawdę miłe. Móc dzielić z nim jego opinie i wspomnienia.
  Przytuliłem się mocniej do niego, a ręce zarzuciłem mu na szyję. Spojrzałem na niego zaczepnie.
  - Przez ciebie zacząłem zachowywać się niestosownie... - powiedziałem słodkim głosikiem, starając się przy tym wyglądać uroczo i niewinnie. - Oczekuję, że weźmiesz za to odpowiedzialność... - pociągnąłem mężczyznę za krawat.
   - Jakże mógłbym nie ponieść konsekwencji za taki czyn...? - wymruczał, po czym musnął moje wargi swoimi. Uzależniłem się od tego.
   Westchnąłem, gdy jego język znalazł drogę do mojego. Sebastian dominował w pocałunku. Nie przeszkadzało mi to, a nawet sprawiało mi większą przyjemność. Oddawałem pocałunki na tyle, na ile mężczyzna mi pozwalał. Stawały się one coraz bardziej namiętne, a ja nie miałem ochoty ich przerywać.
   Nie wydawało mi się to złe. To, że w tej chwili oddałem się demonowi, wydawało mi się najwłaściwszym wyborem .To, że mogę czuć jego wargi na swojej skórze, było najprzyjemniejszym uczuciem jakiego kiedykolwiek doznałem.
   Przerwałem w końcu pocałunek, ponieważ zaczęło brakować mi tchu. Usta mężczyzny zeszły niżej i zaczęły pieścić moją szyję. Zatrzymały się na miejscu, w którym demonie kły wbiły się wczoraj.
   - Nie... - demon zabrał głowę. - Nie teraz, proszę...
   Kiedyś proszenie o coś Sebastiana było wręcz absurdalnym pomysłem. Rozumiałem, że chce odzyskać swoje wspomnienia i ma pełne prawo do tego, tylko że...nie byłem gotowy. Ugryzienie naprawdę bolało i nie chciałem, by znów zobaczył któreś z moich tragicznych wspomnień.
  Pogłaskał mnie po głowie. Byłem taki słaby w porównaniu do niego.
  Usłyszałem kroki na korytarzu. Szybkie. Zbliżające się w naszą stronę i...dźwięk zderzenia z podłogą. May Rin...
  Podniosłem się niechętnie z kolan bruneta i usiadłem z powrotem na swoje miejsce, zanim pokojówka  otworzyła drzwi biblioteki.
  Była zarumieniona i zdyszana. Nawet bardziej niż ja kilka chwil temu. Jej strój był w nieładzie. Pewnie Nina się do niej dorwała...
  - Panna Nina kazała przekazać, że już skończyła! - oznajmiła swoim skrzekliwym głosem Chinka.

czwartek, 26 lutego 2015

Fragmenty duszy XXII

  Przygotowałem sobie pióro i papier do pisania. Sebastian stwierdził, że opisze mi krótko wszystkie książęta, które na pewno na demoniej naradzie zobaczę.
  - Najważniejszym z nich będzie Baal, noszący tytuł Księcia Wojny  - zapisałem. - Odpowiedzialny jest za organizację piekielnej armii. -s kinąłem głową na znak, że zrozumiałem. - Pojawi się na pewno Asmodeusz, który zajmuje się utrzymaniem porządku pośród demonów. Jest również władcą Djinów, czyli jednej z klas demonów. Księżniczka Koszmarów - Beleth specjalizuję się w sianiu grozy. Berial, Książę Ognia oraz władca Calabimów, zostanie zaproszony przez swoje wyjątkowe okrucieństwo, z którego zasłynął.
   Zapisałem to wszystko. Nie wydawało się to jakoś specjalnie trudne do zapamiętania, choć wiedziałem,że Sebastian podaje mi tylko sedno sprawy. Trudniej będzie rozeznać się kto jest kim.
   - Lilith Księżniczka Wolności - demon dyktował dalej - jest najważniejszą kobietą w piekle, więc zjawi się na pewno. - zdziwiło mnie, że w świecie demonów kobiety mają jakieś prawo uczestniczenia w naradach wojennych. - Magog jest zwany Księciem Okrucieństwa. Jest Shedimem tak jak ja. Do tej rasy należy również Saminga - Książe Śmierci. Potem jestem już ja.
   - Siebie nie opiszesz?
   - Jestem Księciem Indywidualności...oraz władcą Shedimów.
   Zatkało mnie. Mój demon miał władzę nad najokrutniejszymi demonami... Nie docierało to do mnie.
   - A...to nie jest problemem, że ciebie nie ma w piekle? Nie powinieneś się nimi zajmować?
   - Jakbym nie był zapieczętowany i nie musiał przybywać na każdy ludzki kaprys, to pewnie bym musiał.
   Wgapiałem się w niego bezmyślnie. Jakoś to do mnie nie docierało. Przez cztery lata opiekuje się mną piekielny książę, a ja o tym nie wiem. Załamka.
   Gdyby tylko związki z istotami z ludzkich koszmarów były normalne, to chwaliłbym się tym jak cholera.
    - Przerwa, bo nie mam już siły - przez tą lekcje tańca zapewne.
    Położyłem głowę na stoliku obok zapisanej kartki papieru. Odzwyczaiłem się od pracy przez te kilka dni wolnych.
   - Jeśli źle się czujesz, to zaniosę cię do łóżka - coś ty się taki troskliwy zrobił?
   - Nie. Nie jest źle. 
   Sebastian przeczesał mi włosy swoją dużą dłonią.
   - Ciekawe kiedy Nina skończy...
   Ma jeszcze sporo czasu. Ciekawy jestem co wymyśli.
   - Sebastianie...?
   - Słucham.
   - Weźmiesz mnie na kolana?
  Demon spojrzał się na mnie z nieukrywanym zdziwieniem.
   - Dawno nikt mnie nie wziął na kolana...
   - Nie widzę problemu.
 Podniosłem głowę z blatu stołu. Na twarzy mężczyzny zobaczyłem uśmiech, ale nie złośliwy. Taki zwyczajny.
  Wstałem, więc z krzesła i podszedłem do bruneta. Usadowiłem się niepewnie na jego kolanach. Jak się spodziewałem od razu przyciągnął mnie bliżej siebie.
   Zaskakujące. Jak łatwo przyszło mi przyzwyczaić się do bliskości innej osoby, do ciepła Sebastiana. Jego ciepło było inne. Nie taki jak opatulone różową suknią i wstążkami ciepło Elizabeth, które mdliło niekiedy swoim słodkim zapachem.
   Bliskość demona była przyciągająca. Mogłem upajać się nią i nie mieć jej dość. Przechodziły mnie od niej dreszcze. Uwielbiałem poczucie bezpieczeństwa jakie mi dawała. Spokojny sen jaki mi zapewniała. Ekscytacje przy każdej nowej emocji, która udało mi się zarejestrować u mężczyzny. Każdą nową rzecz, jaką mi zdradzał.
   - Sebastianie, a twojego brata nie będzie? - zapytałem.
   - Będzie i to nie jeden.
   - Jak to nie jeden? Masz jeszcze jakiś?
   - Poza tym, którego poznałeś, jeszcze trzech.
  Za dużo informacji o prywatnym życiu mojego lokaja na raz...
   - Na pewno pojawi się Halfas, którego miałeś nieprzyjemność poznać, oraz Naberius jako osobą pełniąca funkcję sekretarza Lucyfera. Amon i Raum też się zjawią, bo gdzieżby ich miało nie być - demon westchnął ciężko.
    - Nie masz ochoty ich zobaczyć?
    - Może mam. Ale nie mam ochoty tłumaczyć im, dlaczego ja żyję.
    - Mówiłeś, że większość demonów myśli, że jesteś aniołem tak jak kiedyś. Dlaczego tak sądzą?
   Nastała długa cisza.
    - Nie pamiętam... - odpowiedział w końcu.
   Sebastian musi czuć się beznadziejnie z tymi ubytkami w pamięci.
   Schylił głowę, a jego czarne włosy połaskotały mnie po policzku. Wpadł mi do głowy głupi pomysł.
   Pogładziłem palcami po smukłej szyi demona. Wydał z siebie niski pomruk zadowolenia, ale nie o to mi chodziło.
  - Ty nie masz łaskotek? - poczułem się oszukany.
  - Nie... a powinienem?
  - To ty nie masz żadnych słabych punktów?!
  Mężczyzna nie odpowiedział mi, za to zaśmiał się krótko.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Ten post dedykuję Serenie oraz Aladynie,która czytała mnie podczas rekolekcji w kościele :D

środa, 25 lutego 2015

Fragmenty duszy XXI

  - Ale hrabio! Ja tu przyjechałam pełna nadziei, że znów będę mogła uszyć ci coś ładnego, a ty mi coś takiego każesz robić?! Nie zgadzam się! Absolutnie!
  Sebastian, który w tym momencie stał za Niną, spojrzał na mnie wzrokiem "a nie mówiłem". Ale ja się tak łatwo nie poddam. Obiecałem mu to ubranie i żadne kobiece fochy mnie nie powstrzymają.
  - Nino... proszę... - nie wiem, skąd brała się u tej wybitnej krawcowej taka zawiść do mężczyzn i uwielbienie dla młodych chłopców, ale chyba wolałem tego nie wiedzieć. W każdym razie długo mi się opierać nie będzie.
  - Kategorycznie odmawiam! On samą swoją obecnością mnie irytuje!
  - Proooszę....
  - Nie!
  - Jak uszyjesz coś dopasowanego Sebastianowi, to pozwolę ci uszyć też coś na mnie...
  Zamyśliła się, czyli jestem na dobrej drodze...
  - Niech będzie... - wymamrotała w końcu.
  Przynajmniej odegram się częściowo na demonie za tą lekcję tańca...

  - Wyższy już być nie mogłeś? - narzekała.
  Sebastian już wyglądał na nieźle wpienionego. Ta... zapowiada się niezły ubaw.
  Krawcowa podała mi metryczkę z miarami, do których miałem wpisywać wymiary. Stwierdziła, że sama sobie nie da rady.
   - Pan uparty niech się teraz rozbierze.
  Specjalnością Niny było szycie ubrań przylegających do ciała, więc uzgodniliśmy wcześniej, że właśnie taka będzie koszula. Omówiliśmy też resztę ubioru i kreację dla mnie. Kobieta uparła się również na to, że uszyje nam podobne ubiory, ponieważ nie wzięła ze sobą zbyt dużo materiałów.
   Sebastian zdjął z siebie frak, kamizelkę i koszulę. Wgapiałem się w jego idealnie wyrzeźbiony tors. Jakoś nie było okazji przyjrzeć mu się wcześniej. Demon zauważył to i widać było, że silnie powstrzymywał się od rzucenia jakąś ciętą ripostą. Nina też zerknęła na niego, ale tylko się skrzywiła.
   Podeszła do bruneta z miarą i zaczęła podawać mi różne wymiary.
   - Wzrost: 203 cm - wpisałem do tabliczki. Zdziwiło mnie, że wyszło aż tyle.
   - Obwód klatki piersiowej: 120 cm
   - Obwód talii: 87,5 cm.
   - Obwód bioder: 90 cm.
   - Szerokość klatki piersiowej: 45 cm
   - Szerokość barków: 50 cm.
   - Długość pleców: 52 cm.
   * * *
   Po dłuższej chwili skończyło się mierzenie demona wzdłuż i wszerz, z czego wydawał się być zadowolony.
Mnie na szczęście mierzenie ominęło, ponieważ moje wymiary się raczej nie zmieniają. Nina wyprosiła nas grzecznie z saloniku, w którym dotychczas byliśmy. Zawsze tak robiła, by móc w pełni skupić się na swoim zadaniu. Pewnie skończy zanim się ściemni. Nie dość, że świetnie szyje, to jeszcze w tak krótkim czasie.
   - Sebastianie,powiesz mi, dlaczego mamy się ubrać akurat na czarno-czerwono?
   - Powiedziałbym, że tak jest tradycyjnie.
   - Aha.
   Skierowaliśmy się tymczasem do biblioteki. Demon zapowiedział mi, że wyjaśni mi podstawowe rzeczy, które powinienem wiedzieć o jego rasie. Ciekawiło mnie to niezmiernie.
   Kiedy już usiedliśmy do stolika przy oknie, nasunęło mi się jeszcze jedno pytanie.
   - Jak w ogóle masz zamiar dostać się do piekła? I zabrać tam mnie?
   - Kto stwierdził, że będziemy w piekle? Narada odbędzie się w Wenecji...
   - Tam to już wcale nie zdążymy się dostać w półtorej tygodnia!
   - Zaufaj mi.Zdążymy.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Post dedykowany jest Cichemu,który pozwolił na zdjęcie z siebie wymiarów ^ ^

wtorek, 24 lutego 2015

Fragmenty duszy XX (R)

   - Ciel...
 Nie wstanę. Za dobrze mi.
   - Ciel... wstawaj... szkoda pięknego dnia... - usłyszałem za sobą kuszące mruczenie.
 Piękny? Gdybyś nie zaplanował mi lekcji tańca na dzisiaj, to może byłby piękny.
   - Ciel... - chyba lubił mówić mi po imieniu. Trochę paradoksalnie.
 Demon zaczął gładzić mnie po brzuchu dłonią, która i tak przeleżała na nim całą noc. Było mi przyjemnie ciepło...
   - Ciel...kochanie...
   - Wymyślaj więcej takich określeń, to może poskutkuje... - nie miałem ochoty otwierać oczu.
   - Jak zaraz nie wstaniesz to...
   - To? - widzę, że humorek dopisuję. Mam nadzieje, że już więcej takich momentów nie będzie.
   - ...to pójdę szeptać czule do ucha Mey Rin ...
   - Chyba cię... - odwróciłem się do niego.
  Ujrzałem witający mnie złośliwy uśmieszek. Miałem ogromną ochotę zepchnąć go z łóżka, ale byłem pewny, że ta sztuczka mi się nie uda. Dlaczego tobie jest tak ciężko dokuczyć?
   - Mnie poganiasz, a sam się jeszcze nie wygrzebałeś z łóżka!
   - Byłoby ci zimno... i marudziłbyś, że cię zostawiłem...
   - Dobra, dobra... już możesz iść się ubrać.
   - Na pewno?
   - Tak! Na pewno!
   Sebastian wstał i opieszale zaczął wyciągać ubrania z szafy. Przeszedł przez drzwi prowadzące do łazienki i się w niej zamknął.
  Wrócił mu dumny chód i postawa, więc chyba wszystko było w porządku. Nie wiem w sumie, o co konkretnie mu się wczoraj rozeszło, ale wolę już do tego tematu nie wracać. Wahania nastrojów to on ma jak kobieta przed miesięcznym krwawieniem. Będę mu to wypominał do znudzenia.
   Demon wyszedł w końcu już w pełni ubrany w swój codzienny strój. On ma zamiar zjawić się w nim na tym zebraniu?
   - Przygotuj się psychicznie na wyjście z łóżka, a ja przygotuję w tym czasie ubranie dla ciebie - oznajmił mi i wyszedł.
    Zrobiło mi się jakoś tak pusto bez Sebastiana obok. Zawsze tak miałem, ale jakoś nie chciałem się do tego przyznać.
    Pewnie dlatego, że romanse ze służbą zawsze wywołują skandal. Taka śmierć towarzyska. Zwłaszcza jeśli jest to głowa rodziny. Na dodatek nieletnia i spoufalająca się ze swoim kamerdynerem.
    Jedno jest pewne. Jeśli May Rin się nie dowie, to nikt się nie dowie. Nie da się ukryć, że pokojówka ma skłonności plotkarskie. Czasem, gdy jeździła do Londynu w dni wolne, przynosiła bardzo pikantne wiadomości. Niekiedy lubiłem nawet słuchać tych głupot. Dla rozrywki. W gazetach takich informacji nie ma...
    Demon wrócił z moimi ubraniami i niechętnie musiałem wyjść z ciepłego łóżka. Ubieranie poszło szybko, ale z czesaniem było już dużo gorzej.
    - Mogę zapytać, skąd biorą się takie kołtuny? Na tak krótkich włosach?
    - Ała... ała... ała...
    - No przecież staram się być delikatny!
    - Żebyś się tak nie starał gdzie indziej! - palnąłem.
    - Sugerujesz coś...? - włączyło się mruczenie, więc jest źle.
    - Ależ nie...
    - Wiesz, kiedyś był taki przesąd, który mówił, że kołtuny robiły się na włosach osób gnębionych przez brudne myśli...
    - Ty się nie za bardzo rozochociłeś ze swoimi sugestiami? - obejrzałem się za siebie.
   Brunet pocałował mnie z zaskoczenia. Krótko. Zdecydowanie za krótko, ale wystarczająco bym zdążył się pokryć czerwienią.
  Odwróciłem się. Nic nie powiedziałem, bo rumieniec mówił sam przez siebie .Sebastian zachichotał jeszcze.
   - W czym masz zamiar jechać na tą naradę? W mundurze? Ty masz mundur?
   - Nie zastanawiałem się jeszcze nad tym. A mundur mam, ale nie tutaj.
   - To, że nie tutaj to wiem! Ale gdzie zatem?
   - U siebie.
 Nie wystarczyła mi taka odpowiedź, ale Sebastian najwyraźniej nie miał ochoty mi o tym mówić. Wyciągnę to od niego później.
   - Kiedy jest to zebranie?
   - 14 grudnia...
   - To za półtorej tygodnia! Co ty zdążysz wymyślić? - pomijając fakt, że to w moje urodziny.
   - Coś na pewno zdążę... Zdziwił mnie raczej fakt, że nie zwróciłeś uwagi na to, iż są to twoje urodziny.
   - Zwróciłem... przecież cię nie zatrzymam...
 Demon przestał przeczesywać moje włosy. Zastanawiał się nad czymś...
   - Chciałbyś... jechać ze mną?
   - A mogę?! - spojrzałem na niego. Świetnie byłoby móc pojawić się w takim miejscu. Mieć okazję zobaczyć najważniejsze demony. Jak można przegapić taką okazję?
   - Myślę, że nie byłoby większego problemu...
   - W takim razie chętnie ci potowarzyszę - odzyskałem powagę, choć muszę przyznać, że naprawdę się ucieszyłem. - Ale wracając do tematu, musimy cię przyzwoicie ubrać. 
   Lokaj skończył mnie czesać. Wstałem więc z krzesła, na którym siedziałem. Nadal nie wyszedłem z pokoju Sebastiana.
   - Ciężko będzie dostać coś przyzwoitego w twoim rozmiarze, dlatego nie ma co szukać w Londynie. Zadzwoń do Niny.
  Brunetowi zrzedła mina, kiedy to usłyszał.
  - Ale panna Nina się na to nie zgodzi... przecież wiesz, jak bardzo mnie nie lubi.
  - Wiem, dlatego będę przy okazji miał się z czego śmiać.
   

Fragmenty duszy XIX (R)

  Poczułem się odkryty. Sebastian zobaczył coś, co tak starannie ukrywałem. Starałem się wymazać z pamięci. Mimo że od minęło już od tego tyle lat, ja nie potrafiłem zapomnieć upokorzenia jakie mi zadano.
  Wracało w koszmarach. Napadało podczas chwilowych zamyśleń.
   Bliskość demona działała jednak kojąco. Świadomość tego, że jestem przy kimś, kto zarzekł się, że nigdy mnie nie zdradzi, uspokajała. Może to dlatego, że mam w sobie fragment jego duszy?
   Ciekawe dlaczego on się we mnie znalazł... I czy to, że go mam oznacza, że jestem mniej ludzki? Że moja dusza jest w części ludzka, a w części demonia?
   Zapytałbym o to Sebastiana, ale on zapewne też tego nie wie.
    - Sebastianie... - uspokoiłem się na tyle, by móc mówić - czy jakiś demon... ma kompletną duszę?
    - Tak. O ile pamiętam swoje fragmenty znaleźli Lucyfer i Azazel. Tak było zanim zniknąłem...
    - A zniknąłeś?
    - Większość demonów myśli, że jestem na powrót aniołem... albo że nie żyję - zaśmiał się, ale można było w tym śmiechu wyczuć smutek.
   Wolałem nie drążyć tematu. Nie teraz w każdym bądź razie.
     - Jak je znaleźli? W czym były ?
     - Azazel znalazł swoje serce w szmaragdzie z wisiorka damy dworu z Niemiec. Natomiast Lucyfer znalazł je w diamencie z korony króla Francji.
     - Dlaczego ich serca pojawiły się w klejnotach, a twoje wspomnienia we mnie?
     - Nie mam pojęcia. Przykro mi...
   Sebastian głaskał mnie czule. Od tego dotyku robiło mi się sennie.
     - Mogę dziś znów spać z tobą?
     - Myślisz, że zmieścimy się na jednoosobowym łóżku?
     - Nie zajmę dużo miejsca...

    Nie sposób było mu odmówić. Zwłaszcza kiedy prosił tak uroczo.
    Miękniesz Mal... miękniesz...
    Najpierw przytulanie, potem załamanie nerwowe... pięknie... pięknie...
    Pocieszające jest to, że Lucyfer też ma kochankę, którą rozpieszcza. Nie tylko mnie się to przytrafia.
    Ciel leżał obok mnie, plecami opierając się o ścianę. Już zasnął. Jego oddech uspokoił się, a ciało przestało się trząść.
    Jak ja cie mam zostawić? Może po prostu wezmę cię ze sobą? Na bankietach wyprawianych przez demony często pojawiały się inne istoty w jakiś sposób z nami związane. Nimfy, elfy, wampiry, ale nie ludzie. Chyba nie będzie problemu jeśli pojedziesz ze mną do Wenecji.
    Azazel nosi swoje serce na szyi, a dusza Lucyfera jest w krysztale na diademie jego ukochanej. Więc twoja obecność powinna być usprawiedliwiona.   
    Nie wiem czy spodoba się ci taka forma spędzania urodzin. Na pewno będziesz cieszył się, że nie musisz ich spędzać z panienką Elizabeth. Ja też będę się z tego cieszył.
   Gorzej będzie wytłumaczyć ci wszystkie zasady wśród demonów panujące, żebyś jakiejś gafy nie popełnił.
   Zostałeś wciągnięty w zupełnie inny świat. Będę ci pewnie musiał wszystko dokładnie wytłumaczyć. Historia, rasy, ważne osobistości. Zapewne trudniejsze zagadnienia niż w ludzkim świecie. 
   Ale ty zrozumiesz. Na pewno zrozumiesz.
   Większy problemem będzie zostawienie posiadłości z piromanem i fajtłapą. W najgorszym wypadku zachodnie skrzydło pójdzie do remontu. Znowu....

poniedziałek, 23 lutego 2015

Fragmenty duszy XVIII (R)

   Nie wierzyłem w to, co słyszałem. Wydawało mi się to pozbawione sensu, ale było tak tylko w pierwszej chwili...
   Może właśnie dlatego tak ciągnęło mnie do Sebastiana? Ciekawiło mnie to gdzie jest, co robi?
   Może dlatego Sebastian wybrał mnie spośród wszystkich ludzi zgromadzonych przy ołtarzu...
     - Ale... ale... dlaczego...? - wydukałem, nie potrafiąc znaleźć odpowiednich słów, by to opisać.
   - Duszę można wyczuć przez krew. Najwyraźniej natrafiłem na swój fragment... - patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Wiedziałem czego pragnie w tej chwili...
    - Dam ci spróbować jeszcze raz, ale... - zacząłem niepewnie. - musisz mi odpowiedzieć na jedno pytanie.
    - Zrobiłbym wszystko dla ciebie, nie oczekując nagrody.
    - Więc... dlaczego wybrałeś mnie?
  Demon najwyraźniej nie spodziewał się właśnie tego pytania. Minęła chwila zanim mi odpowiedział.
    - Wyczułem bijące pragnienie. Pragnienie wolności. Pragnienie bycia zrozumianym... Takie kiedyś biło ode mnie - zrobił pauzę. - Zawsze wiedziałem, że tak naprawdę nie pragniesz zemsty.
  Miał rację. Nie pragnąłem zemsty. Przynajmniej nie w tej chwili. Pragnienie to towarzyszyło mi potem, lecz znikło. Nie szukałem jej. Szukałem za miast niej bliskości innej osoby.Nie takiej, jakiej doświadczyłem będąc w rękach kultystów. Chciałem być po prostu kochany...
   Odchyliłem szyję dając demonowi do zrozumienia, że może wbić kły w tym miejscu. Legendy głoszą,że robiły tak wampiry, więc tak chyba było wygodnie.
   Sebastian wziął mnie jednak najpierw na ręce i posadził na swoich kolanach. Pogłaskał mnie czule po włosach.
   - To prawdopodobnie będzie bardzo bolesne - wyszeptał do mnie.
   - Wiem. Postaraj się być delikatny...
  Poczułem jego nos na mojej szyi. Ciepły oddech. A potem kły.
  Wbijały się powoli...
  Sebastian miał rację bolało. Bardzo...
  Zacisnąłem zęby. Zamknąłem oczy. Wbiłem paznokcie w ramiona demona, których kurczowo się trzymałem. Zduszałem cisnące się do oczu łzy.

 Leżał w klatce. Wychudzony. Posiniaczony. Pokryty zaschniętą krwią.
 Spał płytko... niespokojnie.
 Trząsł się. Było mu zimno.
 Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Skulił się.
  "Tylko nie ja! Tylko nie znowu ja!"
 Jednak silna dłoń sięgnęła właśnie ku niemu. Próbował się zapierać, ale nie miał siły.
 Wszystkie oczy więzionych dzieci skierowały się na niego i patrzyły ze współczuciem, jak ciągnięto go po kamiennej posadce.
  "Dlaczego?! Dlaczego mnie?"

   - Dlaczego ta mała dziwka musi się tak szarpać?
 Zapytał jeden z mężczyzn stojących wokół Ciela. Na jego brzuchu pojawiło się kolejne nacięcie. Kolejne okaleczenie, które cudem udało mi się wygoić. Potem uderzenie w brzuch.
  Siły opuściły drobne ciało chłopca. Oddychał rzężąco.
   - Od razu lepiej. 
  
  Nie krzyczał, choć tłumienie krzyków potęgowało ból. Ręce obtarły się o krępujące nadgarstki liny i zaczęły krwawić. Plecy miał pokryte w siniakach. Oczy spuchnęły od płaczu. Ale oprawcom chłopca to nie przeszkadzało...

  - I co widziałeś? - Ciel zapytał mnie nie świadom niczego, kiedy oderwałem się od jego szyi.
  - Ja... widziałem... twoje najgorsze wspomnienie...
  Był mi strasznie głupio, że to zobaczyłem, ale uznałem,że nie ma  sensu kłamać.

  Nie... nie.. nie ...
  Do moich oczu napłynęły łzy. Ból wywołany kłami Sebastiana w moim ciele zbladł przy tych wspomnieniach.
   - Dlaczego... dlaczego akurat to...? - pytałem, mimo że nie oczekiwałem odpowiedzi.
  Demon przyciągnął mnie bliżej siebie i zaczął głaskać kojąco.
   - Już jesteś bezpieczny...

niedziela, 22 lutego 2015

Fragmrrny duszy XVII (R)

     - Kocham cię, Jeanne...
  Klęczałem przed nią. Była doprawdy piękna, choć pochodziła z chłopskiego domu. Bardzo drobna dziewka przyodziana w zbroję z bożej łaski.
   Wyciągnęła miecz w moją stronę i przycisnęła do gardła. Czułem ciepłą krew spływającą na moje szaty, barwiącą je na czerwono. Nie odsunąłem się jednak, mimo że anielskie ostrze mogło mnie zabić.
    - Łżesz! Ty nie umiesz kochać! - wykrzyczała mi w twarz.
  W jej oczach zaczęły lśnić łzy,dłoń dzierżąca miecz zaczęła się trząść.
    - Jesteś zwykłym potworem!
   Jak wile razy mnie tak nazywano. Potwór, monstrum, degenerat, oprawca, morderca... przypisywano mi te wszystkie epitety nie raz. Ale z jej ust zabolało mnie to szczególnie.
    - Jeśli tak uważasz, zabij mnie...
  Moje powierzchowne opanowanie skrywało jednak rozpadające się na kawałki serce.
  Ostrze wbiło się głębiej w moją szyję. Patrzyłem jej w oczy. Jej surowy wyraz twarzy zapowiadał moją śmierć.
  Zamknąłem powieki.
  Zawahała się. Spuściła miecz.
   - Zejdź mi z oczu! -  zaczęła rzewnie płakać.
  Jednak nie podniosłem się z ziemi.
   - Wynoś się!
  Jej krzyk był coraz głośniejszy. Coraz bardziej rozpaczliwy.
   - Dlaczego mi nie powiedziałeś?!
  Nie powiedziałem ci, że jestem demonem, żeby cię nie stracić. Przez lata naszej znajomości przeklinałaś mnie, choć nieświadomie. A gdy przyszło ci dowiedzieć się prawdy, nie potrafiłaś mnie zabić. Michael naplótł ci o mnie najgorszych kłamstw. A mimo że w nie uwierzyłaś, nie potrafiłaś wbić miecza głębiej.
   - Nienawidzę cię!
  Odeszła. Patrzyłem za nią jeszcze długi czas, ale już nie wróciła...

   - Sebastianie! Sebastianie! Coś ci się stało? - usłyszałem głos Ciela.
  Spojrzałem na niego, nie do końca świadomy, co się stało. Zlizałem krew z jego ust i pojawiło się to...
  Wspomnienie...
  Ale dlaczego...?
   - Kto to jest Jeanne?
   - To była... - głos utknął mi w gardle-  pierwsza... osoba, którą... pokochałem...

   Poczułem ukłucie zazdrości. Miałem cichą nadzieję, że to ja jestem "tym pierwszym".
    - I co się z nią stało? - dziwne, że Sebastianowi przypomina się jego ukochana akurat w "takim" momencie.
   - Spalono ją na stosie... - w oczach demona dostrzegałem pustkę.
   Jeanne, którą spalono na stosie...? No chyba nie...
    - To ty się zakochałeś w Joannie d'Arc ?!
    - Na to wygląda... - aż przysiadłem na łóżku z wrażenia.
   Sebastian zakochał się w Dziewicy Orleańskiej. Ta informacja była jeszcze do przyjęcia, ale...
    - A przypomniałeś sobie o tym w tej chwili, ponieważ...?
   Demon usiadł na łóżku obok mnie i podrapał się po karku.
   - Nie mam pojęcia... - westchnął.
   - Szok...? - próbowałem wymyślić jakieś sensowne wytłumaczenie.
   - Nie.
   Naprawdę ciężko było mi coś wymyślić, ponieważ nie znam się na takich sprawach.
   Mężczyzna nagle wyprostował się. Spojrzał na mnie oczami pełnymi zszokowania.
   - Twoja dusza...ma moje wspomnienia.
  

sobota, 21 lutego 2015

Fragmenty duszy XVI (R)

  Nie wzdychaj...
  Nie szlochaj...
  Nie pokazuj nikomu swoich słabości...
  Nie otwieraj serca...
  Nie ufaj nikomu....

  "Chcę pobyć sam. Muszę to przemyśleć. Przepraszam..."
  Te słowa odbijały się w mojej głowie od kilku godzin. Choć miałem wrażenie, jakby błąkały się po moim umyśle przez całą wieczność.
  Sebastian pewnie obwinia się o to co się stało. Tylko, że nie było się o co obwiniać. Dałem mu się dotykać, bo tego chciałem. Nie zrobił mi żadnej krzywdy, ale najwyraźniej myślał inaczej. Gdybym wiedział, co on myśli, byłoby o wiele prościej.
  Teraz stoję przed drzwiami pokoju, w którym przyszło mi być tak niewiele razy. Wpatruję się w ciemne drewno i zastanawiam się, czy odejść, czy odważyć się zapukać.
  Myślałem, że przez te kilka dni zbliżyliśmy się do siebie. Tak mi się tylko wydawało. Jeden krok do przodu, dwa kroki w tył. Tylko w czym tkwi problem?
   Podnoszę rękę z zamiarem zapukania. Zatrzymuję ją jednak.
   Zaczynam marznąć od stania tutaj w samej koszuli nocnej. Powinienem spać, ale nie mogłem zasnąć.
   Pukam w końcu. Ledwo dosłyszalnie. Nie otrzymuję żadnej odpowiedzi. Pukam głośniej. Nadal nic.
    - Sebastianie, jesteś tam?
   Odpowiedziała mi cisza.
   Otwieram drzwi. Jest
   Leży na łóżku zwinięty w kłębuszek. Twarzą skierowaną do ściany. Podchodzę do niego.
   Nie odwraca głowy. Nie porusza się.
   Patrzę na jego twarz. Ma zamknięte oczy. Na policzkach widać ślady łez. Śpi...
    - Wyglądasz żałośnie... - mówię cicho, nie oczekując odpowiedzi.
    - Wiem...

   Masz rację. Taki właśnie jestem. Żałosny.
   Nie potrafiący kontrolować samego siebie. Nie potrafiący odczytywać własnych uczuć. Zamknięty w sobie. Uciekający od problemów. Uciekający od cierpienia...
    - Nie uda ci się uciec przede mną...
  Ciel usiadł na łóżku i  zaczął delikatnie głaskać mnie po głowie. Jego dłoń była zimna. Musiał długo stać przed drzwiami. Jak mogłem tego nie wyczuć? Czyżby smutek otępiał zmysły?
    - Przemyślałeś już to, co miałeś zamiar przemyśleć?
  Dobre pytanie.
    - Myślę,że tak... - odpowiadam, choć w ogóle nie mam ochoty na rozmowę.
    - Powiesz mi nad czym rozmyślałeś?

   Z niego zawsze ciężko jest wyciągnąć cokolwiek. Westchnąłem, kiedy domyśliłem się, że zapewne mi nie odpowie.
   - Dobra. Nie chcesz, nie mów!
  Zabrałem rękę z włosów demona i wstałem. Wracam do swojego łóżka jak taki jesteś!
   - Po co to tu przyszedłeś?
   - Chciałem ci powiedzieć, że nie czuję się przez ciebie pokrzywdzony... - mamroczę.
  Sebastian odwraca głowę w moją stronę.
   - Nie?
   - A dlaczego miałbym się tak czuć, skoro sam tego chciałem. Zdaję sobie sprawę ze wszystkich konsekwencji jakie z tego płyną.
   Demon patrzy na mnie z niedowierzeniem wypisanym na twarzy.
   - Naprawdę tego nie żałujesz?
   - Dlaczego, ty musisz być taki oporny?... Nie! Nie żałuje tego!
   Mężczyzna patrzy na mnie oszołomiony. Wstaje nagle i przytula mnie. Łączy nasze wargi w pocałunku. Nienachalnym. Jakby sprawdzał teren, niepewny czy może tu być...
   Gdy nie zauważył sprzeciwu z mojej strony, zaczął przygryzać moją dolną wargę. Musiałem złapać się za kołnierz jego koszuli, bo nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Zamknąłem oczy, by móc w pełni rozkoszować się tym doznaniem. Jęknąłem, kiedy język mężczyzny wślizgnął się między moje wargi. Był taki wprawny w tym co robił. Subtelnie pieścił  moje dziąsła i podniebienie. Zatracałem się w przyjemności, jaką mi dawał. Nieporadnie starałem się oddać pocałunek.
   - Kochasz mnie? - zapytał, gdy zaczęło brakować mi tchu.
   - Dlaczego pytasz o to akurat teraz? - odpowiedziałem zadyszany.
   Wiedziałem, że jestem cholernie zarumieniony i nie wyglądam teraz jak na hrabiego przystało, ale nie dbałem o to. Chciałem jeszcze raz!
   Pocałowałem Sebastiana. Nie wiedziałem jak prosić o więcej, dlatego najlepszym pomysłem wydało się zrobienie tego samego co demon. Nie musiałem długo czekać, ponieważ mężczyzna od razu zrozumiał, o co mi chodzi. Wydłużone kły ponownie przygryzły moją wargę,t ym razem mocniej. Aż poleciało odrobinę krwi.
  Nie bolało mnie to jednak szczególnie. W pewnym sensie było nawet przyjemne. Heh... jeszcze się okaże, że jestem masochistą...
  Demon zlizał czerwone krople z mojej wargi i podbródka. Jego ciało zastygło momentalnie, a źrenice rozszerzyły się.
   - Jeanne...?
 

czwartek, 19 lutego 2015

Fragmenty duszy XV (R)

   Czułem jak jego ciało drży. Mój bliskość tak na niego działała. Nieskalana słońcem skóra pod moimi dłońmi była taka delikatna. Drobne ręce oplecione wokół mojej szyi. Przylegające do mojego torsu słabowite ciałko. Krew płynąca przez tętnice.Kusząca...
    I moje wargi, pieszczące obojczyki chłopca. Zostawiające po sobie sine ślady. Wydłużone lekko kły, muskające skórę wraz z językiem...
    Napawałem się każdym jękiem, każdym westchnieniem uchodzącym z pomiędzy, nieskalanych jeszcze przeze mnie, ust. Upajałem się nimi bardziej niż jakimkolwiek zwycięstwem...
    A mimo to czułem się podle. Powstrzymywałem się od tego przez tyle lat, ale cały mój wysiłek poszedł na marne. Nie potrafiłem się już opanować. Nie potrafiłem oderwać od niego rąk, wzroku również. Moje myśli krążyły tylko wokół jego osoby. Nie liczył się nikt poza nim. Ale ja... ja... nie chciałem go zbrukać.
    Nie chciałem, żebyś cierpiał z mojego powodu. Zawsze bałem się, że mnie pokochasz. Jednocześnie uważałem to za niemożliwe. Pokochać tak plugawą istotę jak ja... trzeba być głupim... albo przejść przez to samo, co spotkało mnie...
   Ale ty nadal jesteś tylko dzieckiem... nie wyprzesz się tego...
    Choć splamiono cię i odebrano twoją niewinność, nadal jesteś dzieckiem. Nie zmieni się to przez poniżenie, które znosiłeś. Nawet tytuł hrabiego tego nie zmieni. Ani to, że zabijasz na rozkaz królowej...
    Odebrano ci twoją niewinność, ale nadal pozostałeś czysty. Okrutni oprawcy nie złamali cię. Skąd dziesięcioletnie dziecko wzięło taką siłę? Dlaczego tak się przed tym zapierałeś? Jakim cudem po cierpieniu, które zniosłeś, nadal potrafisz kroczyć przez życie z podniesioną głową?
    I całą tą dumę odrzuciłeś dla mnie. Nie rozumiem tego. Oddałeś się w ręce demonowi. Świadomy swych czynów, pozwoliłeś, by dłonie nie znające litości cię dotykały. Nie brzydziłeś się tego dotyku. Nie uciekałeś przed nim.
    Nie słyszałeś jak z uśmiechem na twarzy powiedziałem ci, że jestem mordercą?! Nie dociera do ciebie, że jestem oprawcą?! Także twoim!
    Tak bardzo chciałem, żebyś nigdy nie zaprzedał mi swojej duszy. Jesteś jednym z niewielu ludzi, których miałem okazję poznać, nie zasługujących na to, co ich spotkało. Chciałbym, żebyś był wolny, ale ty już nigdy o mnie nie zapomnisz...
    Czułem twoje rosnące podniecenie. Ekscytacje wywołaną moim zachowaniem i wizją tego, co może być dalej. Naprawdę jestem okropny...
    Zaprzestałem pocałunków. Odsunąłeś się ode mnie, by spojrzeć mi w oczy. Twoje były zamglone przez przyjemność. Przez pożądanie.
    - Dlaczego przestałeś? - pytasz nieśmiale.
   Wpatruje się w twoją zarumienioną twarzyczkę. Nawet teraz wyglądasz dziewiczo. Jakbyś nie miał żadnych skaz. Niczym diament bez jednej rysy.
   Obiecywałem sobie, że twój wygląd nigdy nie będzie miał dla mnie znaczenia, lecz nie potrafiłem nie zwracać na niego uwagi. Jesteś po prostu idealny. Nawet brutalnie wypalone na twoich plecach znamię cię nie oszpeca. Nawet pentagram, który sam wypaliłem ci w oku, nie psuje twojego nieskalanego wyglądu.
   Tak bardzo chciałem uciec od uczucia, prześladującego mnie odkąd cię zobaczyłem. Chciałem cię opuścić, by mieć pewność, że na pewno nigdy cię nie skrzywdzę. Ale chronić ciebie chciałem bardziej.
    Choć wiedziałem, że będziesz dla mnie tylko chwilą szczęścia w nieciągnącym się koszmarze, nie potrafiłem cie zostawić. Dlaczego ludzkie życie jest takie ulotne. Czułem, że gdybym objął cię odrobinę mocniej, zniknąłbyś niczym sen.
   Gdybym cię teraz zostawił, mógłby cię zabić nie tylko człowiek. Anioł też chętnie by to zrobił. One lubiły niszczyć wszystko to, co dla demonów jest ważne. Nie liczy się nawet czy to zwierze czy bliska osoba. Uwielbiały pogrążać demony w rozpaczy.
   Dlatego wyrzekamy się miłości. By uchronić to, co dla nas naprawdę ważne. Ale ty też darzysz mnie uczuciem i nie potrafisz się tego wyrzec.
    - Sebastianie...? - głaszczesz mnie po policzku, a ja jestem głuchy na twój głos.
   Wtulasz głowę w moją szyję i mówisz cichutkie:
     - Przepraszam...
    Przepraszasz mnie, ale za co? Przecież to ja w tej chwili cię skrzywdziłem, prawda? To przeze mnie nie będziesz już w stanie obdarzyć uczuciem żadnego innego człowieka. To ja powinienem błagać cię byś mi przebaczył.
    Z moich oczu zaczynają płynąć łzy.
    Czy kiedyś już płakałem. Myślę, że tak .Jednak to był płacz z bólu, nie ze smutku...
    Słone krople zaczęły spływać po moich policzkach i kapać na twoją srebrnowłosą główkę. Podnosisz wzrok.
    - Dlaczego płaczesz?
   Wpatruję się w twoje oczy. Słyszę spokojny już rytm twojego bijącego serca. Długo zastanawiam się nad odpowiedzią na zadane mi pytanie.
    - Płaczę, ponieważ cię kocham...
  

środa, 18 lutego 2015

Fragmenty duszy XIV (R)

   Sebastian wtulił swój policzek w moje włosy. Czułem jego ciepły oddech na mojej skórze. To działało tak... drażniąco. Wchodzenie tu nie było najlepszą decyzją...
   Zwłaszcza dlatego, że demon zdążył pozbawić mnie już połowy ubrań. Została mi tylko bielizna. Uznałem, że tak jest sprawiedliwie, skoro demon również został w samej bieliźnie. Zostawił sobie ją... jakby na mnie czekał...
   Jestem aż tak przewidywalny?
   Woda w wannie nadal była ciepła, a zapach rozchodzący się po łazience przyjemnie uspokajał. Pomagał rozładować napięcie spowodowane sytuacją...
  Siedziałem... albo właściwie leżałem na Sebastianie. Usadowił mnie tak, że siedziałem pomiędzy jego długimi nogami i opierałem się o jego tors. Mogłem wyczuć każdy mięsień znajdujący się pod alabastrową skórą. Mogłem wyczuć coś jeszcze...
     - Sebastianie...? - zapytałem demona, który teraz opierał swój podbródek na mojej głowie. Zapewne chciał mnie tym zaczepić lub dokuczyć. - Czy ty masz kolczyk w pępku?
     - Tak - wymruczał. Jego głos był taki zmysłowy.. .- Czy to problem ?
  Jakby się tak dogłębnie zastanowić, to żaden. Zapytałem się tylko z czystej ciekawości.
     - Jeśli ci się to nie podoba, pozbędę się go.
     - Nie, nie... nie chodzi o to, że mi się nie podoba... - poczułem jego wargi na moim uchu.
  Wtedy zdałem sobie sprawę jak bardzo tęsknie za ich miękkością. Za ich urzekającym smakiem. A od pierwszego zasmakowania tych kuszących ust minęła zaledwie doba...
     - To znaczy, że ci się podoba? - jedna z dłoni Sebastiana zaczęła głaskać mnie po podbrzuszu.
    Dotyk demona skutecznie uniemożliwiał mi udzielenia odpowiedzi na to pytanie. Przez moje ciało zaczęły przechodzić przyjemne dreszcze, gdy oddech mężczyzny zaczął zniżać się do karku.
     - Nie przeszkadza mi... - wydukałem w końcu.
   Odszukałem pod wodą rękę demona i położyłem na niej własną. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ po samą szyję miałem pianę. Sebastian lubi bąbelki?
    - Masz zamiar pojawić się na tym zebraniu? - zapytałem, napawając się bliskością mojego lokaja.
    - Podejrzewam, że faktycznie nie mam wyjścia... - westchnął.
    - Ten demon, który tu był... - próbowałem ciągnąć rozmowę. -. ..to twój brat?
    - Owszem.
    - Wszyscy jesteście do siebie podobni? - pewnie dla niego zabrzmi to głupio, ale ja nigdy wcześnie nie widziałem żadnego demona.
    - Oczywiście, że nie. To zależy od rasy, pozycji w hierarchii i własnego gustu...
    - Rasy?
    - Demony, podobnie jak ludzie, różnią się od siebie kolorem skóry, charakterem, zadaniami, które wykonują...
    - A ty z jakiej rasy jesteś? - przerwałem mu zanim zdążył dokończyć.
   Nastała chwila ciszy. Miałem wrażenie, że Sebastian zastanawia się, czy odpowiedzieć mi na to pytanie, czy nie odpowiadać. Odezwał się jednak.
   - Jestem Shedimem... - jego głos był jak impuls, który sprawił, że wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł dreszcz. Mój demon zaczął obsypywać mój kark pocałunkami. Drżałem pod dotykiem jego dłoni.Byłem niczym instrument, na którym on właśnie zaczyna grać.
   - Co charakteryzuje twoją rasę?
   - Stworzeni jesteśmy do siania zamętu... żądni krwi... nie potrafiący się kontrolować, kiedy wpadniemy w szał... - odpowiedział, podgryzając moją szyję. - Nieraz ludzie trzymali nas na łańcuchach, by wzbudzać respekt...
   - Ciebie też? - zaczynałem odczuwać przyjemność, płynącą z pieszczot demona.
   - Mnie też, choć byłem uznawany za bardziej opanowanego i subtelnego od reszty.
 Odwróciłem, się przodem do mężczyzny i usiałem okrakiem na jego brzuchu.
   - Chciałbyś znów założyć obrożę? - wymruczałem mu do ucha zaczepnie. Aż dziwne, że nie czułem wstydu przed takim gestem.
   - Jeśli tego właśnie sobie życzysz, mój panie...

wtorek, 17 lutego 2015

Fragmenty duszy XIII (R)

   Sebastian przez resztę wieczora chodził zdenerwowany. Jednakowoż, to słowo nie oddaje poziomu jego irytacji, a wulgarnego użyć mi nie wypadało. Skutkiem zdenerwowania lokaja było potłuczenie kilku filiżanek i porobienie głębokich bruzd paznokciami w kredensie. Tłuczenie zastawy i niszczenie mebli było działką mojej pokojówki, ale mniejsza z tym...
   Nie dziwiłem mu się, że tak zareagował. Znikąd pojawia się jego brat jak mniemam, nigdy nie widziałem innego demona, ale raczej się od siebie różnią, a potem oświadcza mu, że ma się niezwłocznie w piekle wstawić, bo będzie wojna. No też by mnie to zirytowało, że coś takiego przekazano mi słownie, a nie listownie...
   Chciałem z nim porozmawiać, żeby odwrócić jego myśli od tej sprawy, ale nie mogłem wymyślić żadnego sensownego tematu. Denerwowanie go, jak planowałem, na pewno nie było teraz dobrym pomysłem.
   Zastanawiałem się, więc jak mu tu dogodzić, żeby się odstresował. Co mnie odprężało? Picie herbaty,  drażnienie Sebastiana, spanie, wylegiwanie się... nic odpowiedniego...
   Kąpiel! Świetny pomysł! Akurat zbliża się na nią pora to pozwolę mu się wykąpać w mojej wannie.
   Taka opcja wydawała mi się najodpowiedniejszą. Przeszedłem zatem do jej realizacji. Poszedłem do łazienki i pociągnąłem za wiszący przy drzwiach sznureczek. Demon zaraz przyjdzie, więc trzeba wymyślić jakiś wiarygodny argument...
    - Wzywałeś mnie, panie? - mężczyzna stał już w drzwiach.
  Spojrzałem na niego. Widać było, że już trochę mu przeszła złość. To będzie w takim razie kąpiel zapobiegawcza.
    - Chcę, żebyś się wykąpał - demon słysząc to powąchał rękawy fraka. - Nie o to chodzi...
   Ja naprawdę się czasem zastanawiam, czy on jest kretynem, czy po prostu udaje...
    - W jakim innym celu mam się kąpać?
    - Masz się zrelaksować! Widziałeś, co zrobiłeś z kuchennym kredensem? - tak, ja czasem zaglądam do kuchni.
    - Nie widzę związku.
    - Nawet Mey Rin zaczęła omijać cię szerokim łukiem, a zwykle fruwa koło ciebie i się tobą zachwyca! - z tego się nawet cieszyłem. - Ma z ciebie złość ulecieć. Teraz!
    Stawiając mu ultimatum, wyszedłem z łazienki. Choć nie ukrywając, szczerze wolałbym zostać z Sebastianem... westchnąłem. Co ja z nim mam... To on miał mnie niańczyć, a nie ja jego...
   Usłyszałem jeszcze szum nalewanej wody. No i tak ma być!

   Co on tam robi do cholery?!
   Dwie godziny już tam siedzi!
   Pobiegłem w kierunku łazienki z zamiarem okrzyczenia go za opiszałość, ale przed drzwiami zorientowałem się, że miał tam siedzieć dopóki się nie uspokoi...
   Zapukałem cicho.
    - Jesteś tam?
  W odpowiedzi otrzymałem potwierdzający pomruk.
    - Już ci przeszło? - cisza. - Też bym chciał się wykąpać...
  Nie było żadnej reakcji z drugiej strony drzwi. Przystawiłem ucho do drzwi.
    - Sebastianie ?
  Zmartwiłem się, bo demon nadal się nie odezwał. Nie słyszałem też plusku wody ani innego dźwięku.
  Uchyliłem lekko drzwi, by móc zobaczyć, czy nic mu się nie stało. Leżał zanurzony cały w wodzie.
  Ognista tęczówka skierowała się w moją stronę. Speszyłem się i szybko zamknąłem drzwi. Moje serce przyspieszyło, a nogi ugięły się pod moim ciężarem.
    - Jeśli chcesz się wykąpać, to wejdź - usłyszałem aksamitny głos lokaja.
  Tak okropnie korciło mnie, żeby przystąpić na tą propozycję. Ty... ty... ty zawsze musisz wiedzieć jak mnie podejść?!
  Wszedłem jednak do pomieszczenia, nie wiedząc na czym skupić wzrok. Wpatrywanie się w czubki swoich butów uznałem za najlepszy wybór.
   - Podejdź - posłuchałem. Potrafiłem sobie wyobrazić uśmiech demona w tej chwili.
 Gdy stałem już na wyciągnięcie ręki od wanny, demon złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Wpadłem do wody prostu w ramiona Sebastiana. Czułem jak na moich policzkach pojawia się rumieniec. Na pewno był bardzo dobrze widoczny na tle mojej bladej skóry. A nich cie...
   - Ubrania się zniszczą - odburknąłem niewyraźnie.
  Lokaj nie zwrócił uwagi na moją skargę i owinął ręce wokół mojego pasa.
   - Teraz mogę się zrelaksować...

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Jak obiecałem tak jest! Nie wiem czy udało mi się przedstawić "czysty sex w mundurze",ale mam nadzieje,że jednak tak ^ ^". Chyba nietrudno się domyślić kto jest kto ?

poniedziałek, 16 lutego 2015

Fragmenty duszy XII (R)

  Pobudka, która zaserwował mi dziś Sebastian, zaprzątała mi myśli od samego południa. Już fakt, że lokaj obudził mnie tak późno, wprawiał w zdziwienie. Jednak sam sposób budzenia mnie był... bardzo przyjemny...
  Zaczynam podejrzewać, że demon zrobił to specjalnie, żebym się nie mógł na pracy skupić. Ewentualnie po prostu nie miałem ochoty na jakąkolwiek pracę. Ostatnio zdarzało mi się dość często obijać. Dzisiejszy dzień miałem wolny. Żadnych spotkań ani lekcji. Zatem mój wolny czas przeznaczyłem na rozmyślaniami nad opowieścią Sebastiana.
  Wbrew obiegowej opinii wynikało z niej, że to anioły są te złe. Jakoś nietrudno było mi w to uwierzyć. Nigdy za bardzo nie wierzyłem, że można być tak idealnym jak przedstawiają boskich ulubieńców kapłani. Jak się okazało nie są doskonali. Informacja z pierwszej ręki, więc ciężko podważyć ją czymkolwiek...
  Przypomniało mi się też o listach w pokoju Sebastiana. Nadal nie powiedział mi do kogo były.
  Teraz była świetna okazja by móc się go zapytać. Naszła mnie niewyobrażalna wręcz ochota, by mu poprzeszkadzać. Było przed piątą, więc zajmował się przygotowywaniem podwieczorku w kuchni.
  Zerwałem się z kanapy, na której właśnie wylegiwałem się, i wybiegłem z biblioteki. Naprawdę lubiłem przebywać w tym pomieszczeniu. Uwielbiałem zapach starego papieru...
  Przeszedłem, więc kilka korytarzy, które prowadziły do kuchni. Napotkałem jednak demona wcześniej...
  - Mogę znać powód, dla którego się tak odstawiłeś? - zapytałem lustrując stojącego po środku korytarza mężczyznę. Ubrał się w... mundur?
   Spojrzał na mnie. Widać było, że nie rozumie, co mam na  myśli. Palił głupa... znowu...
   - No co się tak patrzysz?! Zadałem ci pytanie, Sebastianie! - zirytował mnie.
   - Seba-kto?

  Delektowałem się błogą ciszą, która zapanowała w kuchni. Kazałem Mey Rin zrobić pranie, a Bard i Finny zajmowali się razem ogrodem, więc przy kuchennym blacie zostałem sam. Mam nadzieje, że nie zniszczą niczego wartościowego, bo to że coś się zepsuje było niemal pewne.
  Mieszałem właśnie masę budyniową do krówki, którą zaplanowałem podać na dzisiejszy podwieczorek. Zastanawiało mnie, jakim cudem zęby Ciela jeszcze nie popsuły się od takiej ilość słodyczy. Dla niego im coś słodsze tym lepsze. Chyba trzeba zacząć się zastanawiać, co podać na jego urodziny...
  Coś zmąciło mój spokój. Jedna iskierka. Jedna dusza...
  Odłożyłem miskę na stół i pobiegłem w kierunku biblioteki.
  Nie ty! Nie tutaj! Nie teraz!

  Zdębiałem. Jeśli to Sebastian, to kto stoi przede mną?
  - Mama nie nauczyła cie szacunku do starczych, smrodzie? - zapytała osoba z twarzą Sebastiana.
  Uniosła rękę ku górze chcąc mnie uderzyć, więc zasłoniłem głowę rękoma.
  Nie otrzymałem jednak ciosu. Otworzyłem oko, które zamknąłem ze strachu, by zobaczyć co się stało.
  Sebastian, tym razem byłem pewny, że to on, zatrzymał rękę drugiego mężczyzny tuż przed moją głową. Stanął pomiędzy mną, a drugim demonem, jak mogłem się domyślać. Wychyliłem się odrobinkę zza pleców mojego lokaja, by móc obserwować przebieg sytuacji. Wiedziałem, że za nimi jestem bezpieczny.
  - Schodzisz na ziemię i od razu robisz zamieszanie. Jesteś jeszcze bardziej bezczelny niż trzysta lat temu.
  Atmosfera była straszliwie napięta. Nie byłem pewny, czy wyjdzie mi na dobre, jeśli tutaj zostanę, ale moja ciekawość jest zbyt duża. Kiedyś mnie zgubi. Już prawie to zrobiła...
  - Mnie, w przeciwieństwie do ciebie, nie da się wytresować - demon w mundurze pogładził czule Sebastiana po policzku - Stęskniłem się za tobą, Malfasie...
  Czułem się zignorowany w ważnej sytuacji. Nieprzyjemne uczucie.
  - Sebastianie...kto to? - zapytałem, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
  - Sebastian? Tak się teraz nazywasz? - drugi demon zaśmiał się.
  Zadziwiające było ich podobieństwo. Na pierwszy rzut oka nie różnił ich żaden szczegół. Kolor oczu, kolor skóry, kolor i długość włosów oraz rzęs...
   - To dziecko to zapewne twój kontraktor? No tak, ty zawsze lubiłeś wyzwania...
   - Nie przyszedłeś tu na plotki... - w głosie Sebastiana wyczułem irytacje.
   - Martwiłem się, bo nie dostałem od ciebie listu... Nie przedstawisz nas sobie? - przykro mi, ale zmiany tematu nie działają na tego demona.
   Więc to do niego były te listy? Kto to jest w ogóle?
   - Mów po co tu jesteś i znikaj, zanim sprowadzisz nieszczęście...
   - Dobra, dobra. Po co te nerwy,Sebastianku... - przybysz oczyścił gardło - W imieniu Jego Ekscelencji, Cesarza Piekła Lucyfera ,przyszedłem zaprosić cię na uroczystą naradę...
   - Przykro mi, ale muszę odmówić - kamerdyner wciął się w słowo.
   - Wydaję mi się, że nie możesz. Myślisz, że dlaczego posłano mnie po najprzebieglejszego przywódce demonicznych legionów?
    - Nie...
    - No, twoi chłopcy się za tobą stęsknili. Nie pamiętasz ich, ale wierz  na słowo, bo naprawdę byliście w najlepszej komitywie...
   - To nie może być prawda...
   - Nie może, ale jest! Szykuje się wojna!

niedziela, 15 lutego 2015

Fragmenty duszy XI (R)

  Był taki spokojny, kiedy spał. Cała jego powaga i dostojność, które otaczały go za dnia, zniknęły.
  Smutne oczy skryły się po powiekami. Czarne kosmyki włosów zasłoniły czoło. Z lekko rozchylonych warg widać było długie kły. Nieraz zbrukane krwią dłonie splecione razem z moimi mniejszymi. Smukła szyja, którą okalał wymięty biały kołnierz.
  Pogładziłem dłonią policzek śpiącego obok mnie mężczyzny. Potem pogłaskałem szyję i zjechałem dłonią na kark. Czułem pod nią wypaloną pieczęć. Westchnąłem.
  Ile sekretów skrywasz jeszcze przede mną,Sebastianie?
  Gładziłem przez chwilę kark demona, na co zamruczał cicho. Miałem nadzieje,że nie obudzi się. Nie mógłbym się wtedy wpatrywać w jego piękną twarz i zgrabne dłonie.
  Sebastian jedną ręką przysunął mnie bliżej siebie. Schowałem twarz w zagłębienie szyi jego, by napawać się  cudownym zapachem mężczyzny. Mojego mężczyzny...
  Czułem jak duża, ciepła dłoń głaszcze mnie po boku. Wsłuchiwałem się w ciche pomruki...
  Jesteś bardziej ludzki niż ci się wydaje...

  Nie miałem serca go budzić.
  Jak zwykle zresztą....
  Ciel wyglądał uroczo, gdy spał. Pozbywał się wszystkich masek, za którymi się krył...
  Czułem jego oddech na mojej skórze. Był spokojny. Ciepło jego ciała było takie kojące...
  Ciężko mi uwierzyć w to, co się stało wczoraj. W to, że wtulający się we mnie chłopiec nie dygocze ze strachu przede mną. W to ,że chce przy mnie być. I w to, że ja też chcę być przy nim.
   Gdyby brat mnie teraz zobaczył, na pewno by mnie wyśmiał. Słusznie, bo w istocie było się z czego śmiać. Przywiązałem się do ludzkiego dziecka jak do nikogo wcześniej. Wiązałem z nim swoją nadzieje na szczęście, choć nigdy nie pomyślałbym, że cokolwiek z niej wyjdzie. Chciałem powiedzieć mu o swoim uczuciu już dawno temu, ale bałem się...
  To śmieszne. Demon odczuwający strach. Strach przed tak błahą sprawą jak odrzucenie. Ale na prawdę przerażała mnie wizja, że Ciel słysząc to, odsunie mnie od siebie.
  Ciel...
  Jak łatwo przyszło mi, zwracać się do niego po imieniu. Przynajmniej w myślach...
  Pamiętam, że do jakiejś osoby, z którą wiązała się masa wspomnień i uczuć, również mówiłem po imieniu. Ale kto to był i co to były za odczucia?
  Zerknąłem na leżącego obok mnie szlachcica. Odgarnąłem z jego oczu włosy. Jego twarz była spokojna. Długie rzęsy, kryjące jego przekleństwo powieki. W całej jego delikatnej posturze oczy urzekły mnie najbardziej. Wydały mi się piękne od chwili, w której cie poznałem.
  Odbijały się w nich wszystkie uczucia, których twoje ciało nie potrafiło wyrazić. Przez lata służby u ciebie nauczyłem czytać się z nich jak z książki. Wiedziałem, kiedy udajesz  radość, ponieważ twoje oczy były przygnębione. Widziałem w nich zawód po śmierci twojej ciotki. Widziałem smutek z jakim patrzysz na portret twoich rodziców w holu...
  Zapewne dochodziła już dwunasta. Pewnie Mey Rin, Bard i Finny zaczęli mnie już szukać. Muszę więc niechętnie przyznać, że wypadałoby wstać.
 Chciałem  podnieść się i wyjść z łóżka, nie budząc przy tym Ciela...
  - Nigdzie nie idziesz... - usłyszałem.
  - Jeśli nie pojawię się na dolę, to posiadłość zapewne zostanie zniszczona w przeciągu pięciu minut.
  - Trudno... - chłopiec złapał mnie jeszcze za nadgarstek swoją słabą rączką.
 W sumie... na pewno nie przyjdzie im do głowy, żeby szukać mnie tutaj.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ta notka dedykowana jest osobą,które mnie czytają zza granicy.Nie wiem co was tu przyniosło,ale serdecznie pozdrawiam ^ ^!

Fragmenty duszy X (R)

  Przygotowywaliśmy się do tego od dawna...
  Byliśmy gotowi, by stawić czoła boskiej potędze. Tak właśnie myśleliśmy...
  Była nas garstka w porównaniu do anielskich zastępów. Choć nasza ilość nie przerażała ,mieliśmy w naszych szeregach jednych z najpotężniejszych bożych ulubieńców.
  W pierwszym szeregu stały serafy. Abaddon, Lewiatan i Samael. Najpotężniejsi ze wszystkich  aniołów.Byli przy Nim najbliżej i znali jego prawdziwe oblicze, a jednak odważyli się stanąć przeciwko Niemu.
  W drugim rzędzie stanęły cheruby i trony. Z potężnym Lucyferem i Belzebubem na czele. Potem były panowania i pomniejsze chóry, którymi dowodziłem ja.
  Należałem do czwartego chóru. Chóru dominacji. Wybrano mnie na dowódcę za moje umiejętności przywódcze, które później stały się moim przekleństwem.
 Przeciwstawiliśmy się potężnej boskiej armii, którą dowodzili Michał, Rafael, Gabriel i... chyba Uriel. Nie pamiętam tego za dobrze. Pamiętam jednak, że było ich wielu. Wszyscy dzierżący miecze i włócznie. Miecze i włócznie anielskie przeciw demonim mieczom i biczom.
 Nie walczyliśmy jednak, by udowodnić naszą doskonałość czy wyższość. Ja nie byłem doskonały, gdy posiadałem jeszcze białe skrzydła. Nie pamiętam, co było moją wadą, ale na pewno nie byłem idealny. Walczyliśmy, ponieważ chcieliśmy być wolni. Chcieliśmy mieć własne zdanie...
  Bóg dał wolność ludziom, a ci odwrócili się od niego. My, choć nie mieliśmy ani krzty wolności, postąpiliśmy tak samo. Czuliśmy się źle wśród zaślepionych boskim blaskiem aniołów i stanęliśmy do walki tylko po to, by nas wypuszczono. Zwolniono ze służby i uczyniono ludźmi. Ale tak się nie stało.
  Walczyliśmy, bo nasze prośby i błagania nie odniosły żadnych skutków. Bóg był głuchy na nasze nawoływania. Nie mieliśmy więc większego wyboru...
  Kiedy zabrzmiały wojenne bębny, rozpoczęła się walka jakiej dotąd nie widziano. Jej okrucieństwa nikt nie jest w stanie pojąć. Niebieska krew aniołów i nasza czarna krew mieszały się i skapywały na ziemie w postaci deszczu. Obcinaliśmy sobie nawzajem skrzydła...
  Największą hańbą jest stracić skrzydła. Dla demona również. Demona bardziej zaboli wyrwanie skrzydeł niż pozbawienie go rogów...
  Bitwa jednak skończyła się naszą klęską, ale nie żałowaliśmy jej. Woleliśmy zginąć z honorem w wolce o własne przekonania.
  Postąpiono jednak z nami bardziej okrutnie. Zostaliśmy skazani na wieczną służbę i życie w wiecznym pohańbieniu.
  Ludzi myślą, że jesteśmy źli i nasza pycha nas zgubiła. Niektórych owszem, lecz nie wszystkich. Anioły sfałszowały wszystkie teksty w Biblii. To one je dyktowały i oczerniły nas. Zabrały nam całą godność, którą posiadaliśmy. Straciliśmy wtedy nasze uczucia...

   Słuchałem uważnie opowieści Sebastiana. Delektowałem się każdym słowem, które rozchodziło się cicho po mojej sypialni. Głos mężczyzny oddawał całą powagę jego wspomnień. Kilka razy zadrżał i załamywał się.
   - A co z twoimi wspomnieniami? - zapytałem kiedy skończył.
  Leżałem w moim łóżku i przekręciłem się z pleców na bok, by móc zobaczyć jego twarz.
   - Wspomnienia straciłem dużo później. Straciłem jednak tylko dobre wspomnienia. Wszystkie najgorsze zostały.
   - Opowiedz mi kiedyś o nich? - Sebastian wydawał się przybity.
   - Przepraszam, ale lepiej by było, gdyby panicz ich nie poznał...
  Demon zdecydowanie był bardzo przygnębiony. Nie chciałem go tak zostawiać, ale za bardzo chciało mi się spać i nie byłem w stanie prowadzić z nim teraz elokwentnej rozmowy.
   - Może chcesz dzisiaj spać ze mną? - zapytałem pomiędzy ziewnięciami, jakby to była mi rzecz obojętna.
   - Nie powinienem... - dlaczego ty zawsze musisz robić problemy Sebastianie. No dlaczego?!
   - Bo się obrażę.
   - Nie uważasz paniczu, że szantażowanie mnie jest nieco dziecinne?
   - Jak chcesz, to możesz iść, ale jak jutro nie będziesz w stanie wykonywać swoich obowiązków, bo będziesz zdołowany...
   - Przypominam ci paniczu, że to ty nie byłeś wstanie spojrzeć na mój nagi tors, a co dopiero miałbyś ze mną spać.. - to było poniżej pasa, gnido...
   - Na tamto nie byłem przygotowany! Poza tym możesz spać w ubraniu, prawda?
 Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale uprzedziłem go.
   - Wchodzi i nie marudź. Nie przyjmuję odmowy - demon uśmiechnął się lekko.
  Sebastian zdjął z siebie swój frak i odłożył go niedbale na krzesło stojące pod ścianą. Frak przy zetknięciu z oparciem wydał z siebie stłumiony odgłos. Muszę go kiedyś przeszukać...
   Lokaj zdjął potem z siebie kamizelkę, w której nosił swój zegarek, a następnie wypastowane buty.
   Zamknąłem oczy, zanim poczułem ciężar jego ciała za moimi plecami. Położył się jednak dość daleko ode mnie, więc przysunąłem się do niego sam. Był ciepły.
  Odszukałem jego dłoni pod przykryciem i położyłem na niej własną.
   - Zaśpiewasz mi kołysankę? - zapytałem zmęczonym głosem. Demon zaśmiał się krótko.
   - Co tylko sobie zażyczysz - nie byłem pewny, czy w ogóle zna jakieś kołysanki, ale najwyraźniej znał.


   Tylko śpij, ach śpij
   A mnie prowadź tam
   Tam gdzie jesteś
   Chcę być tam gdzie ty
   W niebie, czemu nie
   W piekle aż na dnie
   Będę wszędzie, wszędzie będę
   Czy to ważne gdzie to będzie

  Tylko śpij i aż śpij
  Wniebowzięty chór
  Wszystkich świętych
  Patrzy na nas w dół
  A to tylko ty
  A to tylko ja
  Ty maleństwo niepojęte
  Boże życie bywa piękne

  Jutro obudź dzień
  Jutro ja twój cień
  Będę wszędzie, wszędzie będę
  Nawet, gdy mnie już nie będzie...

 - Smutna, Sebastianie...
 - Nie podobała się, paniczowi? - zapytał aksamitny głos,który przed chwilą mi śpiewał.
 - Wystarczy Ciel... - odpowiedziałem, zanim zmorzył mnie sen.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jakby ktoś się zainteresował,to kołysanka nazwa się ,,Tylko kołysanka'' Przemysława Gintrowskiego.

sobota, 14 lutego 2015

Fragmenty duszy IX (R)

   Byłeś odbiciem doskonałości, pełen mądrości i niezrównanie piękny. Mieszkałeś w Edenie, ogrodzie Bożym; okrywały cię wszelkiego rodzaju szlachetne kamienie (...). Jako wielkiego cheruba opiekunem ustanowiłem cię na świętej górze Bożej, chadzałeś pośród błyszczących kamieni. Byłeś doskonały w postępowaniu swoim od dni twego stworzenia, aż znalazła się w tobie nieprawość. Pod wpływem rozkwitu twego handlu wnętrze twoje napełniło się uciskiem i zgrzeszyłeś, wobec czego zrzuciłem cię z góry Bożej i jako cherub opiekun zniknąłeś spośród błyszczących kamieni. Serce twoje stało się wyniosłe z powodu twej piękności, zanikła twoja przezorność z powodu twego blasku (...).
  
   Biblię czytam...
   Ludzie, świat się kończy!
   Ale czego się nie robi...
   Byłem pewny, że Sebastian nie będzie mi chętnie opowiadał o swojej przeszłości, skoro sam nie wiele z niej pamięta. Zabrałem się zatem, do czytania owego dzieła i stwierdzam, że bardziej okrutnej książki jeszcze nigdy nie czytałem. Mordy i gwałty jako chleb powszedni. Za zgodą wielce miłosiernego, bo jakże by inaczej...
   Miałem wolny wieczór. Coś nowego, gdyż zwykle byłem wręcz zawalony papierkową robotą. Nienawidziłem przeglądać dokumentów. Dlatego, kiedy nadeszła ta miła odmiana, postanowiłem zająć się czymś prawie pożytecznym.
   Niestety nie wyniosłem stąd żadnych przydatnych informacji. Demon pozostał taką samą enigmą, jaką był przed południem. Demotywujące...
   Było tu kilka fragmentów, które dotyczyły upadku Lucyfera i innych aniołów, ale na ile mogłem je połączyć z moim lokajem...?
   Wygląda na to, że będę musiał sam go o to zapytać. Nie cieszyła mnie ta myśl. Takie rozmowy między mną a Sebastianem nie przynosiły zwykle niczego dobrego.
   Westchnąłem, po czym usłyszałem pukanie do drzwi. Dochodziła siódma i kamerdyner właśnie przyniósł mi podwieczorek. Ciasto francuskie z jabłkami i cynamonem oraz czerwona herbata.
   Z ochotą zabrałem się do pochłaniania przygotowanego przez mężczyznę deseru. Zdecydowanie ze wszystkich posiłków najbardziej uwielbiałem podwieczorki. Sebastianowi wypieki i słodycze wychodziły wręcz nieziemsko...
  Lokaj dostrzegł otwarte Pismo, zaglądając mi przez ramię.
  - Nie czytaj tego. To tylko kłamstwa i stek bzdur - oznajmił, gdy zobaczył na jakim fragmencie się zatrzymałem. Chciałem mu wygarnąć, że mnie się nie poucza, ale usta miałem zapełnione jabłkowym musem.
  - Pragnę cię uświadomić, że nie mam innego źródła informacji, a ty zapewne nie zechcesz mi o tym opowiedzieć, prawda? - zapytałem, gdy wreszcie skończyłem jeść.
  - Nie pytałeś... - demon przewrócił oczami sugestywnie.
  Miał racje. Ale na pewno jakbym go o to zapytał, dostałbym odpowiedź wymijającą. Już tak czasem bywało.
  - Opowiesz mi?
  - Hmmm... - teatralne zamyślenie Sebastiana. - Zastanowię się. Jak mnie panicz ładnie poprosił, to zastanowię się szybciej.
  Chwila, że jak?
  Minęła minuta, zanim dotarły do mnie te słowa. On śmie stawiać mi warunki?! Jakim prawem?!
  Sebastian uwielbiał dopiekać mi na wszelkie sposoby, ale tym razem pokażę mu, że ja się nie poddaje!
  Lokaj pochylał się lekko w moją stronę nad blatem biurka. Przeciągnąłem go za krawat bliżej do mnie. Zrobiłem to...

  Jego pocałunek był niewprawny i niewinny. Z drugiej strony jednak namiętny i przepełniony uczuciami.  Delikatny niczym trzepot motylich skrzydełek...
  Runął mur. Ściana kontraktu, którą tak desperacko starałem się utrzymać, skruszyła się...
  
  - Taka prośba ci wystarczy? - zapytałem przewrotnie, starając się wyglądać na osobą, która wcale nie działała przed chwilą pod wpływem chwili i wszystko miała pod kontrolą.
  Sebastian nachylał się jeszcze przez chwile nad biurkiem otumaniony. Aż tak go zszokowałem? Nie najgorzej Ciel, nie najgorzej...
  Prawdopodobnie jak Elizabeth się dowie, to ukatrupi mnie albo demona.Albo obu. Ale załóżmy, że jednak niczego się nie dowie.
  - Tak... zdecydowanie wystarczy - odpowiedział kamerdyner.
  Nadal wyglądał, jakby nie zrozumiał, co się właściwie stało. Uśmiechnąłem się na widok jego zamglonych oczu. Niewątpliwie byłem bardzo zadowolony ze swojego dokonania.
 -----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pozdrawiam wszystkich,którzy spędzili już miło Walentynki oraz tych,którzy mają jeszcze wszystko przed sobą :D

piątek, 13 lutego 2015

Fragmenty duszy VIII (R)

  Powiedzmy, że moje życie wróciło do normy. Względnie...
  Wesoła kompania chyba nie usłyszała, ani nie widziała nic z mojego przedwczorajszego wyznania. Naprawdę cieszyłem się z tego, że Sebastian goni ich do pracy i nie mają czasu skupiać się na tym, co ich pracodawca robi, kiedy ich nie ma w pobliżu...
  No właśnie, Sebastian...
  Wszystko wróciło do normy. Demon odzywał się do mnie tak jak zwykle, wrócił złośliwe uwagi i łapanie za słówka. Mogłem cieszyć się jego dotykiem tak jak dawniej. Ale szczerze... liczyłem na coś więcej...
  Nie mogę narzekać, bo mężczyzna faktycznie starał się być dla mnie milszy i chyba można powiedzieć, że nasze stosunki się ociepliły, tylko że... czułem jakby powstrzymywał się przed czymś. Może bał się przekroczyć granicy, którą wyznaczały relacje pomiędzy sługą a jego panem? Albo mój wiek go powstrzymywał...
  Jak to beznadziejnie jest być dzieckiem. Oczywiście tylko z wyglądu, ale to faktycznie mogło być dość sporą przeszkodą...
  To mnie właśnie dobiło. Z rezygnacją uderzyłem głową w stół.
   - Paniczu, co ty robisz? - usłyszałem zza swoich pleców.
   Byłem właśnie w trakcie jedzenia obiadu i Sebastian jak zwykle towarzyszył mi przy posiłku, stojąc za mną.
   No właśnie stał. W sumie to nigdy nie wiedziałem, dlaczego kamerdynerom zabraniało się siedzieć w obecności swoich pracodawców.
   - Może usiądziesz...? - zapytałem, kiedy już podniosłem lekko obolałą głowę ze stołu.
   - Ale...
   - Żadne ,,ale'', tylko siadaj - wszedłem mu w słowo, gdy chciał zaprotestować.
   Nie polemizował już tylko odsunął sobie krzesło i usiadł. Wyglądał trochę pokracznie, ponieważ krzesło było dla niego nieco za małe i miał problemy wygodnym usadowieniem się na nim.

   Chyba nigdy nie siedziałem przy stole w jadalni. Nie przypominam sobie bynajmniej takiego zajścia. Na ucztach, na które kiedyś mnie zapraszano, owszem siedziałem, jednakowoż nic nie jadłem...
   - Otwórz usta... - powiedział chłopiec, machając mi w tym samym momencie widelcem na nabitą nań marchwią.
   - Paniczu, ale ja nie jem ludzkiego jedzenia.
   - To, że nie jesz, nie oznacza, że nie możesz. Mylę się? - uśmiechnął się złowieszczo.
   - No nie...
   - Więc nie marudź i otwieraj usta.
   Posłusznie wykonałem polecenie i wręcz natychmiastowo poczułem na widelec na języku.Przeżułem warzywo, które na nim było i połknąłem.
   - I jak?
   - Jak dla mnie bez smaku.
   - Dobra... to teraz następny kawałek.

   Świetna zabawa. Męczenie Sebastiana naprawdę jest najlepszą rozrywką, jaką tylko mógłbym mieć.
    - Ale ja nie chcę...
    - Mnie tym katujesz, to teraz cierp - niech wie jak to jest.
   Nadziałem na sztuciec następny kęs. Demon patrzył na mnie błagalnie.
    - Chcesz po postu pozbyć się swojego obiadu, prawda paniczu?- rozgryzłeś mnie.
    - Być może - odpowiedziałem na to z kamienną twarzą.
   Znów zbliżyłem widelec do twarzy lokaja, na co odsunął głowę jak tylko mógł najdalej.
    - No dalej. Nie mów, że się boisz... -z mojej perspektywy to naprawdę było bardzo zabawne. Pamiętam, że kiedy byłem mały, reagowałem tak samo i mama zawsze mówiła mi wtedy wyliczankę. - Za mamusię...
   Sebastian spojrzał na mnie, marszcząc brwi. Wpadka. Zapomniałem. Spochmurniałem, bo pewnie znów sprawiłem mu przykrość. Jest demonem, to chyba nie miał matki, która by o niego dbała.
   Odłożyłem widelec na talerz i odsunąłem go od siebie.
    - Przepraszam. Nie pomyślałem, że... no wiesz - nie potrafiłem tego ubrać w słowa.
    -Nic się nie stało - usłyszałem.
   Sebastian uśmiechnął się smutno...

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wszystkiego najlepszego z okazji piątku trzynastego ^ ^