Krótka zapowiedź nadchodzących zmian!
Nie przedłużając, niedługo do obiegu wejdzie blog. Tak, kolejny. Wiem jestem pod tym względem nieznośny. Nie przemyślałem czegoś na początku i teraz robię zamieszanie. Chciałbym jednak, żeby zawierał on moją całą "tfurczoźć" w jednym miejscu. Więc byłyby tam Fragmenty, Nauczyciel, Spektrum i opowiadania pisane od września. Myślę, że nie jest to zły pomysł, a mi prościej będzie monitorować swoje postępy w pisaniu. Pierwsze dwa blogi nadal będą działać i pojawiać się na nich będą nowe rozdziały. Zdaję sobie sprawę z tego, że o wiele łatwiej jest natrafić na Fragmenty niż na wszystko, co powstało później, dlatego też tak a nie inaczej. To chyba wszystko. Jakby koncepcja się zmieniła, to dam znać. Czy ktoś ma coś przeciw?

niedziela, 15 lutego 2015

Fragmenty duszy X (R)

  Przygotowywaliśmy się do tego od dawna...
  Byliśmy gotowi, by stawić czoła boskiej potędze. Tak właśnie myśleliśmy...
  Była nas garstka w porównaniu do anielskich zastępów. Choć nasza ilość nie przerażała ,mieliśmy w naszych szeregach jednych z najpotężniejszych bożych ulubieńców.
  W pierwszym szeregu stały serafy. Abaddon, Lewiatan i Samael. Najpotężniejsi ze wszystkich  aniołów.Byli przy Nim najbliżej i znali jego prawdziwe oblicze, a jednak odważyli się stanąć przeciwko Niemu.
  W drugim rzędzie stanęły cheruby i trony. Z potężnym Lucyferem i Belzebubem na czele. Potem były panowania i pomniejsze chóry, którymi dowodziłem ja.
  Należałem do czwartego chóru. Chóru dominacji. Wybrano mnie na dowódcę za moje umiejętności przywódcze, które później stały się moim przekleństwem.
 Przeciwstawiliśmy się potężnej boskiej armii, którą dowodzili Michał, Rafael, Gabriel i... chyba Uriel. Nie pamiętam tego za dobrze. Pamiętam jednak, że było ich wielu. Wszyscy dzierżący miecze i włócznie. Miecze i włócznie anielskie przeciw demonim mieczom i biczom.
 Nie walczyliśmy jednak, by udowodnić naszą doskonałość czy wyższość. Ja nie byłem doskonały, gdy posiadałem jeszcze białe skrzydła. Nie pamiętam, co było moją wadą, ale na pewno nie byłem idealny. Walczyliśmy, ponieważ chcieliśmy być wolni. Chcieliśmy mieć własne zdanie...
  Bóg dał wolność ludziom, a ci odwrócili się od niego. My, choć nie mieliśmy ani krzty wolności, postąpiliśmy tak samo. Czuliśmy się źle wśród zaślepionych boskim blaskiem aniołów i stanęliśmy do walki tylko po to, by nas wypuszczono. Zwolniono ze służby i uczyniono ludźmi. Ale tak się nie stało.
  Walczyliśmy, bo nasze prośby i błagania nie odniosły żadnych skutków. Bóg był głuchy na nasze nawoływania. Nie mieliśmy więc większego wyboru...
  Kiedy zabrzmiały wojenne bębny, rozpoczęła się walka jakiej dotąd nie widziano. Jej okrucieństwa nikt nie jest w stanie pojąć. Niebieska krew aniołów i nasza czarna krew mieszały się i skapywały na ziemie w postaci deszczu. Obcinaliśmy sobie nawzajem skrzydła...
  Największą hańbą jest stracić skrzydła. Dla demona również. Demona bardziej zaboli wyrwanie skrzydeł niż pozbawienie go rogów...
  Bitwa jednak skończyła się naszą klęską, ale nie żałowaliśmy jej. Woleliśmy zginąć z honorem w wolce o własne przekonania.
  Postąpiono jednak z nami bardziej okrutnie. Zostaliśmy skazani na wieczną służbę i życie w wiecznym pohańbieniu.
  Ludzi myślą, że jesteśmy źli i nasza pycha nas zgubiła. Niektórych owszem, lecz nie wszystkich. Anioły sfałszowały wszystkie teksty w Biblii. To one je dyktowały i oczerniły nas. Zabrały nam całą godność, którą posiadaliśmy. Straciliśmy wtedy nasze uczucia...

   Słuchałem uważnie opowieści Sebastiana. Delektowałem się każdym słowem, które rozchodziło się cicho po mojej sypialni. Głos mężczyzny oddawał całą powagę jego wspomnień. Kilka razy zadrżał i załamywał się.
   - A co z twoimi wspomnieniami? - zapytałem kiedy skończył.
  Leżałem w moim łóżku i przekręciłem się z pleców na bok, by móc zobaczyć jego twarz.
   - Wspomnienia straciłem dużo później. Straciłem jednak tylko dobre wspomnienia. Wszystkie najgorsze zostały.
   - Opowiedz mi kiedyś o nich? - Sebastian wydawał się przybity.
   - Przepraszam, ale lepiej by było, gdyby panicz ich nie poznał...
  Demon zdecydowanie był bardzo przygnębiony. Nie chciałem go tak zostawiać, ale za bardzo chciało mi się spać i nie byłem w stanie prowadzić z nim teraz elokwentnej rozmowy.
   - Może chcesz dzisiaj spać ze mną? - zapytałem pomiędzy ziewnięciami, jakby to była mi rzecz obojętna.
   - Nie powinienem... - dlaczego ty zawsze musisz robić problemy Sebastianie. No dlaczego?!
   - Bo się obrażę.
   - Nie uważasz paniczu, że szantażowanie mnie jest nieco dziecinne?
   - Jak chcesz, to możesz iść, ale jak jutro nie będziesz w stanie wykonywać swoich obowiązków, bo będziesz zdołowany...
   - Przypominam ci paniczu, że to ty nie byłeś wstanie spojrzeć na mój nagi tors, a co dopiero miałbyś ze mną spać.. - to było poniżej pasa, gnido...
   - Na tamto nie byłem przygotowany! Poza tym możesz spać w ubraniu, prawda?
 Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale uprzedziłem go.
   - Wchodzi i nie marudź. Nie przyjmuję odmowy - demon uśmiechnął się lekko.
  Sebastian zdjął z siebie swój frak i odłożył go niedbale na krzesło stojące pod ścianą. Frak przy zetknięciu z oparciem wydał z siebie stłumiony odgłos. Muszę go kiedyś przeszukać...
   Lokaj zdjął potem z siebie kamizelkę, w której nosił swój zegarek, a następnie wypastowane buty.
   Zamknąłem oczy, zanim poczułem ciężar jego ciała za moimi plecami. Położył się jednak dość daleko ode mnie, więc przysunąłem się do niego sam. Był ciepły.
  Odszukałem jego dłoni pod przykryciem i położyłem na niej własną.
   - Zaśpiewasz mi kołysankę? - zapytałem zmęczonym głosem. Demon zaśmiał się krótko.
   - Co tylko sobie zażyczysz - nie byłem pewny, czy w ogóle zna jakieś kołysanki, ale najwyraźniej znał.


   Tylko śpij, ach śpij
   A mnie prowadź tam
   Tam gdzie jesteś
   Chcę być tam gdzie ty
   W niebie, czemu nie
   W piekle aż na dnie
   Będę wszędzie, wszędzie będę
   Czy to ważne gdzie to będzie

  Tylko śpij i aż śpij
  Wniebowzięty chór
  Wszystkich świętych
  Patrzy na nas w dół
  A to tylko ty
  A to tylko ja
  Ty maleństwo niepojęte
  Boże życie bywa piękne

  Jutro obudź dzień
  Jutro ja twój cień
  Będę wszędzie, wszędzie będę
  Nawet, gdy mnie już nie będzie...

 - Smutna, Sebastianie...
 - Nie podobała się, paniczowi? - zapytał aksamitny głos,który przed chwilą mi śpiewał.
 - Wystarczy Ciel... - odpowiedziałem, zanim zmorzył mnie sen.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jakby ktoś się zainteresował,to kołysanka nazwa się ,,Tylko kołysanka'' Przemysława Gintrowskiego.

5 komentarzy:

  1. Kurde! Ten rozdział był przezabijesty! Normalnie od samego początku mnie zachwycił! Opowieść Sebusia, odczucia i rozterki Ciela - wszystko ująłeś w sposób, który mnie urzekł :). Widać, musiałeś się nieco zagłębić w hierarchię Aniołów i powiem, że wyszło Ci to mistrzowsko! A tym tekstem: "to było poniżej pasa,gnido..." powiem brzydko - rozjebałeś system! No i jeszcze kołysanka - kawaii! Dobrze, że pod notką napisałeś czyje to jest, bo nie omieszkałabym zapytać :D. Jedyne, na co mogę narzekać, to to, że rozdział za krótki! Ale najważniejsze, że jest ich sporo :). Dlatego też lecę dalej. Ah! I jeszcze jedno! Nareszcie przeszli na "ty" :D. Kya!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobieto!Przystopuj,bo ja nie nadążam ;-;

      Usuń
    2. Hahaha :D. Luzik guzik :D. Nic się nie dzieje :). Ale wiesz, przystopować nie mogę, bo Twój blog bardzo mi się spodobał i czytam go w każdej wolnej chwili :). Dlatego pędzę dalej. I spoko, nie musisz odpowiadać na każdy komentarz :). Wiem, że istnieje jakieś życie poza blogsferą :). Sama je mam :D.

      Pozdrawiam,

      R.

      Usuń
    3. W każdym razie,komentarze zostawiaj :3.Nawet jak nie odpowiadam to czytam ^ ^!

      Usuń