Wsłuchiwałem się w stukot butów Sebastiana, gdy niosąc mnie na rękach, kierował się w stronę łazienki. Czułem na sobie spojrzenia martwych oczu spoglądających na nas postaci namalowanych na powieszonych, wyblakłych już portretach. Czasami naprawdę przerażały mnie te obrazy, kiedy sam przechodziłem przez korytarze nocą.
Kamerdyner zatrzymał się przed ciemnymi, dębowymi drzwiami, które otworzył po chwili, trzymając mnie jedną ręką. Wniósł mnie do środka i posadził na krześle stojącym pod ścianą. Nie byłem wcale z tego zadowolony. Chciałem jeszcze chwilkę nacieszyć się ciepłem ciała demona, ale nie okazałem tego. Nie poproszę o to...
Rozejrzałem się po wyłożonej śnieżnobiałymi kafelkami łazience. Wszystko w niej było poukładane perfekcyjnie na swoich miejscach, podobnie jak w innych pomieszczeniach w posiadłości. Począwszy od olejków zapachowych i soli do kąpieli, stojących na półkach i szafce obok wanny, a na ręcznikach, wiszących na wieszakach, kończąc. Sebastian najwyraźniej lubił mieć wszystko uporządkowane. Albo układał różne rzeczy wtedy, kiedy nie spał... prawdopodobne...
Mężczyzna krzątał się teraz wokół wanny i z różnokolorowych buteleczek wlewał pachnideł do gorącej wody. Nie muszę chyba dodawać, że w komponowaniu mieszanek zapachowych Sebastian był świetny. On był mistrzem we wszystkim, za co się zabrał, więc coś takiego nie sprawiało mu trudności. I tu rodzi się w mojej głowie kolejne pytanie. Czy on to umiał tak po prostu odkąd... został stworzony? Czy może nauczył się tego z czasem?
Te wszystkie pytania zniknęły z mojego umysłu po dłuższym wpatrywaniu się w demona. Jego ruchy były eleganckie i pełne wdzięku. Niejednokrotnie udało mu się zachwycić nimi szlachciankę, która wpatrywała się w jego szczupłe, zgrabne ciało tak jak ja w tej chwili. Czasami nawet jakiś szlachcic był oczarowany jego gracją, ale zwykle nie chwalono się takimi rzeczami.
Jego smukła postura tak wspaniale prezentowała się w czarnym fraku, a włosy połyskiwały czarująco w mdłym świetle zapalonych przez niego świec.
Nawet sposób, w jaki Sebastian zapalał świece, był dla mnie intrygujący. Wydawał się wykonywać takie same ruchy jak człowiek, ale zapalona zapałka wcale nie dotykała knota. Po prostu zapalał się sam, a cała reszta była tylko grą pozorów, w jaką został wciągnięty po zostaniu moim lokajem.
Mężczyzna odwrócił się w moją stronę, kiedy skończył przygotowywać kąpiel. W jego pomarańczowych tęczówkach igrały ogniki świec. A może jego oczy zawsze tak błyszczały?
Kamerdyner podszedł do mnie. Wstałem, żeby prościej było mu mnie rozebrać.
Zawsze w tych momentach stresowałem się. Podniosłem więc głowę wyżej, żeby to ukryć i zrobiłem władczą minę, zamykając przy tym oczy.
Klęczałem, kiedy odpinałem srebrne guziki twojej niebieskiej marynarki.
Z trudem powstrzymywałem się od parsknięcia śmiechem ma widok twojego zadartego nosa i dumnej miny. Zawsze zakładasz te maskę, gdy jestem przy tobie, gdy cię dotykam.
Ach, paniczu, jesteś taki drobny. Jesteś dla mnie czymś tak ulotnym jak sen. Ze wszystkich ludzi, którym przyszło mi służyć, tylko ty jesteś taki delikatny.
Służyłem wielkim władcom, o których pamięć nie zanikła do dziś, dowódcom, siejącym postrach na wszystkich frontach świata. Ze wszystkich tych osób ty urzekłeś mnie najbardziej, choć jesteś tylko dzieckiem. Wątłym chłopcem z dobrego domu, który dzięki własnej dumie nie boi się pomiatać istotą taką jak ja. Stworzeniem z ludzkich koszmarów.
A teraz stoisz przede mną nagi i bezbronny, ale muszę przyznać, że jesteś piękny doprawdy. Piękny jak róża. Piękna, niebieska róża, która zginęłaby bez swoich kolców. Ale pamiętaj, że to ja jestem twoimi kolcami. Niestety zyskałeś je zbyt późno, by obronić się przed przedwczesnym rozkwitnięciem.
Nie... ty nie rozkwitłeś sam.
Tobie rozpostarto płatki siłą. Nigdy nie powiedziałeś mi tego wprost, ale ja doskonale wiem, co zrobiono ci cztery lata temu, choć zapewne nie zdajesz sobie z tego sprawy, mój mały panie.
Cierpiałeś. Twoje oczy widziały krocie okrucieństwa, a ciało doświadczyło ogromnych katuszy. Mimo tego sięgnąłeś po mnie. Wezwałeś mnie i zaakceptowałeś moja obecność. A ja przecież nie dam ci niczego innego. Niczego innego poza udręką i strachem, z którym utożsamiają mnie ludzie.
Związałeś się z kimś, dla którego twoja alabastrowa skóra i srebrzyste włosy nie będą miały znaczenia.
Do zdjęcia została tylko opaska, zakrywająca twoje prawe oko. Oko skrywane przed światłem... przeklęte.
Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego dałeś się naznaczyć demonowi? Tłumaczyłeś się chęcią zemsty, ale nie to uczucie biło od ciebie, kiedy zawierałeś ze mną kontrakt. Ja znałem to uczucie, jednak nigdy nie zrozumiałem, co ono oznacza. Zabrano mi te zdolność tysiące lat temu.
Gdybyś tylko odkrył przede mną swoje karty...
Westchnąłem.
Westchnął. Sebastian wzdycha tylko wtedy, kiedy nad czymś intensywnie rozmyśla. Przez trzy lata udało mi się zaobserwować mnóstwo jego reakcji i odruchów, ale z odczytywaniem ich miałem jeszcze spore problemy.
Przyglądałem mu się dyskretnie, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Dostrzegłem, że demon wzdycha, kiedy coś go zmęczy albo zagłębi się w jakąś myśl. Tylko o czym on mógł myśleć podczas rozbierania mnie?!
Mniejsza z tym.
Byłem już kompletnie nagi, więc Sebastian wstał i odsunął się, bym mógł wejść do wanny. Kiedy zanurzałem się w ciepłej wodzie, poczułem, że lokaj się we mnie wpatruje. Jego przenikliwe, inteligentne spojrzenie wywołało u mnie pewien dyskomfort. Zniknął on po pewnym czasie, gdy moje mięśnie rozluźniły się od przyjemnie ciepłej wody.
Rzuciłem ukradkowe spojrzenie na mojego sługę. Stał pod ścianą. Wydawało mi się, że wpatruje się w parę unoszącą się nad wanną.
Domyślałem się, że pewnie sam chętnie zażyłby kąpiel, którą zwykle przygotowuje dla mnie. Pewnie był już zmęczony ciągłym usługiwaniem mi oraz utrzymywaniem w ryzach tej całej bandy, która zwykle nazywałem służbą.
No i on też nie ma wanny na swój użytek. Dla służby w posiadłości przewidziano tylko prysznice, ale gdybym czasem mu pozwolił... a zresztą! Jak ma ochotę szlajać się gdzieś po nocach, to na pewno nie jest taki zmęczony!
Kamerdyner widząc, że jestem już rozluźniony, klęknął przy wannie i chwycił za namydloną gąbkę. Poczułem jak pociera nią najpierw po moich plecach, później po rękach. Miał już w tym wprawę. Nie tak jak na początku. Nauczył się ostrożniej traktować moje ciało. To było miłe. Nawet jeśli robił to, bo takie miał zadanie.
Dotyk dłoni Sebastiana na mojej skórze był przerażająco wręcz przyjemny. Jedynie podczas kąpieli mogłem liczyć na to, że mężczyzna dotknie mnie swoimi dłońmi nieskrytymi pod białymi rękawiczkami.
Ale nawet ta przyjemność ograniczała się tylko do przypadkowego muskania opuszkami palców...
Jednak wszystko co dobre musi się skończy. Tak więc moja kąpiel też dobiegła końca.
Demon odprowadził mnie jeszcze do mojej sypialni i tam pospiesznie przebrał w nocną koszulę. Położyłem się w łóżku, a mój sługa przykrył mnie pierzyną pod sam nos. Wziął świecznik z szafki przy łóżku i zamierzał już wyjść, ale złapałem go jeszcze za rękaw fraka.
Odwrócił się i spojrzał na mnie z pytaniem ukrytym w oczach.
Spanikowałem. Nie wiedziałem, co właściwie mam w tej chwili powiedzieć czy zrobić
Puściłem go i pozwoliłem mu odejść. Bez słowa wyjaśnienia z mojej strony. Usłyszałem za to ciche:
- Dobranoc.
Kamerdyner zatrzymał się przed ciemnymi, dębowymi drzwiami, które otworzył po chwili, trzymając mnie jedną ręką. Wniósł mnie do środka i posadził na krześle stojącym pod ścianą. Nie byłem wcale z tego zadowolony. Chciałem jeszcze chwilkę nacieszyć się ciepłem ciała demona, ale nie okazałem tego. Nie poproszę o to...
Rozejrzałem się po wyłożonej śnieżnobiałymi kafelkami łazience. Wszystko w niej było poukładane perfekcyjnie na swoich miejscach, podobnie jak w innych pomieszczeniach w posiadłości. Począwszy od olejków zapachowych i soli do kąpieli, stojących na półkach i szafce obok wanny, a na ręcznikach, wiszących na wieszakach, kończąc. Sebastian najwyraźniej lubił mieć wszystko uporządkowane. Albo układał różne rzeczy wtedy, kiedy nie spał... prawdopodobne...
Mężczyzna krzątał się teraz wokół wanny i z różnokolorowych buteleczek wlewał pachnideł do gorącej wody. Nie muszę chyba dodawać, że w komponowaniu mieszanek zapachowych Sebastian był świetny. On był mistrzem we wszystkim, za co się zabrał, więc coś takiego nie sprawiało mu trudności. I tu rodzi się w mojej głowie kolejne pytanie. Czy on to umiał tak po prostu odkąd... został stworzony? Czy może nauczył się tego z czasem?
Te wszystkie pytania zniknęły z mojego umysłu po dłuższym wpatrywaniu się w demona. Jego ruchy były eleganckie i pełne wdzięku. Niejednokrotnie udało mu się zachwycić nimi szlachciankę, która wpatrywała się w jego szczupłe, zgrabne ciało tak jak ja w tej chwili. Czasami nawet jakiś szlachcic był oczarowany jego gracją, ale zwykle nie chwalono się takimi rzeczami.
Jego smukła postura tak wspaniale prezentowała się w czarnym fraku, a włosy połyskiwały czarująco w mdłym świetle zapalonych przez niego świec.
Nawet sposób, w jaki Sebastian zapalał świece, był dla mnie intrygujący. Wydawał się wykonywać takie same ruchy jak człowiek, ale zapalona zapałka wcale nie dotykała knota. Po prostu zapalał się sam, a cała reszta była tylko grą pozorów, w jaką został wciągnięty po zostaniu moim lokajem.
Mężczyzna odwrócił się w moją stronę, kiedy skończył przygotowywać kąpiel. W jego pomarańczowych tęczówkach igrały ogniki świec. A może jego oczy zawsze tak błyszczały?
Kamerdyner podszedł do mnie. Wstałem, żeby prościej było mu mnie rozebrać.
Zawsze w tych momentach stresowałem się. Podniosłem więc głowę wyżej, żeby to ukryć i zrobiłem władczą minę, zamykając przy tym oczy.
Klęczałem, kiedy odpinałem srebrne guziki twojej niebieskiej marynarki.
Z trudem powstrzymywałem się od parsknięcia śmiechem ma widok twojego zadartego nosa i dumnej miny. Zawsze zakładasz te maskę, gdy jestem przy tobie, gdy cię dotykam.
Ach, paniczu, jesteś taki drobny. Jesteś dla mnie czymś tak ulotnym jak sen. Ze wszystkich ludzi, którym przyszło mi służyć, tylko ty jesteś taki delikatny.
Służyłem wielkim władcom, o których pamięć nie zanikła do dziś, dowódcom, siejącym postrach na wszystkich frontach świata. Ze wszystkich tych osób ty urzekłeś mnie najbardziej, choć jesteś tylko dzieckiem. Wątłym chłopcem z dobrego domu, który dzięki własnej dumie nie boi się pomiatać istotą taką jak ja. Stworzeniem z ludzkich koszmarów.
A teraz stoisz przede mną nagi i bezbronny, ale muszę przyznać, że jesteś piękny doprawdy. Piękny jak róża. Piękna, niebieska róża, która zginęłaby bez swoich kolców. Ale pamiętaj, że to ja jestem twoimi kolcami. Niestety zyskałeś je zbyt późno, by obronić się przed przedwczesnym rozkwitnięciem.
Nie... ty nie rozkwitłeś sam.
Tobie rozpostarto płatki siłą. Nigdy nie powiedziałeś mi tego wprost, ale ja doskonale wiem, co zrobiono ci cztery lata temu, choć zapewne nie zdajesz sobie z tego sprawy, mój mały panie.
Cierpiałeś. Twoje oczy widziały krocie okrucieństwa, a ciało doświadczyło ogromnych katuszy. Mimo tego sięgnąłeś po mnie. Wezwałeś mnie i zaakceptowałeś moja obecność. A ja przecież nie dam ci niczego innego. Niczego innego poza udręką i strachem, z którym utożsamiają mnie ludzie.
Związałeś się z kimś, dla którego twoja alabastrowa skóra i srebrzyste włosy nie będą miały znaczenia.
Do zdjęcia została tylko opaska, zakrywająca twoje prawe oko. Oko skrywane przed światłem... przeklęte.
Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego dałeś się naznaczyć demonowi? Tłumaczyłeś się chęcią zemsty, ale nie to uczucie biło od ciebie, kiedy zawierałeś ze mną kontrakt. Ja znałem to uczucie, jednak nigdy nie zrozumiałem, co ono oznacza. Zabrano mi te zdolność tysiące lat temu.
Gdybyś tylko odkrył przede mną swoje karty...
Westchnąłem.
Westchnął. Sebastian wzdycha tylko wtedy, kiedy nad czymś intensywnie rozmyśla. Przez trzy lata udało mi się zaobserwować mnóstwo jego reakcji i odruchów, ale z odczytywaniem ich miałem jeszcze spore problemy.
Przyglądałem mu się dyskretnie, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Dostrzegłem, że demon wzdycha, kiedy coś go zmęczy albo zagłębi się w jakąś myśl. Tylko o czym on mógł myśleć podczas rozbierania mnie?!
Mniejsza z tym.
Byłem już kompletnie nagi, więc Sebastian wstał i odsunął się, bym mógł wejść do wanny. Kiedy zanurzałem się w ciepłej wodzie, poczułem, że lokaj się we mnie wpatruje. Jego przenikliwe, inteligentne spojrzenie wywołało u mnie pewien dyskomfort. Zniknął on po pewnym czasie, gdy moje mięśnie rozluźniły się od przyjemnie ciepłej wody.
Rzuciłem ukradkowe spojrzenie na mojego sługę. Stał pod ścianą. Wydawało mi się, że wpatruje się w parę unoszącą się nad wanną.
Domyślałem się, że pewnie sam chętnie zażyłby kąpiel, którą zwykle przygotowuje dla mnie. Pewnie był już zmęczony ciągłym usługiwaniem mi oraz utrzymywaniem w ryzach tej całej bandy, która zwykle nazywałem służbą.
No i on też nie ma wanny na swój użytek. Dla służby w posiadłości przewidziano tylko prysznice, ale gdybym czasem mu pozwolił... a zresztą! Jak ma ochotę szlajać się gdzieś po nocach, to na pewno nie jest taki zmęczony!
Kamerdyner widząc, że jestem już rozluźniony, klęknął przy wannie i chwycił za namydloną gąbkę. Poczułem jak pociera nią najpierw po moich plecach, później po rękach. Miał już w tym wprawę. Nie tak jak na początku. Nauczył się ostrożniej traktować moje ciało. To było miłe. Nawet jeśli robił to, bo takie miał zadanie.
Dotyk dłoni Sebastiana na mojej skórze był przerażająco wręcz przyjemny. Jedynie podczas kąpieli mogłem liczyć na to, że mężczyzna dotknie mnie swoimi dłońmi nieskrytymi pod białymi rękawiczkami.
Ale nawet ta przyjemność ograniczała się tylko do przypadkowego muskania opuszkami palców...
Jednak wszystko co dobre musi się skończy. Tak więc moja kąpiel też dobiegła końca.
Demon odprowadził mnie jeszcze do mojej sypialni i tam pospiesznie przebrał w nocną koszulę. Położyłem się w łóżku, a mój sługa przykrył mnie pierzyną pod sam nos. Wziął świecznik z szafki przy łóżku i zamierzał już wyjść, ale złapałem go jeszcze za rękaw fraka.
Odwrócił się i spojrzał na mnie z pytaniem ukrytym w oczach.
Spanikowałem. Nie wiedziałem, co właściwie mam w tej chwili powiedzieć czy zrobić
Puściłem go i pozwoliłem mu odejść. Bez słowa wyjaśnienia z mojej strony. Usłyszałem za to ciche:
- Dobranoc.
Łoł, tu opisy są już znacznie lepsze. Och uwielbiam jak Ciel ma swoją butną naturę <3 w wielu opowiadaniach mi przeszkadzało, że od razu stawał się uległy, co według mnie niszczyło jego charakter. Myśli Sebastiana też ekstra, ten jego cały wewnętrzny monolog*.* porównanie do róży naprawdę trafne. Super masz u mnie plusa za postacie;)! No i jest kąpiel <3 Zirytowany Ciel jest naprawdę słodki^^
OdpowiedzUsuńO rany, rany! Jak mnie podjarał ten fragment, w którym wypowiadał się Sebuś! No napisałeś to po prostu epicko! Aż się rozczuliłam i czytałam na wdechu, aż dotarłam do końca tego fragmentu. Cudo ♥. Oby więcej wypowiedzi Demona znalazło się na łamach Twojego opowiadania :).
OdpowiedzUsuńKya! A te rozterki Ciela i jego zachowanie na samym końcu - urocze! Normalnie uwielbiam Twój styl! Bardzo, ale to bardzo podobają mi się opisy w Twoim wykonaniu :). Zadziwiłeś mnie nie tylko tym, ale również faktem, że od początku lutego opublikowałeś aż tyle rozdziałów! Wg mnie to wielki wyczyn! Jak u mnie pojawi się coś chociaż raz na miesiąc to będę uważała siebie za dobrą bloggerkę :D. Ale przy Tobie mogę się schować i nie wychodzić z dziupli do końca świata :D.
Czy coś jeszcze? Tak :D. Poczepiam się trochę :D. Tutaj: "Kiedy wniósł mnie do środka i posadził na krześle stojącym pod ścianą" - radze postawić zamiast "i" przecinek, albo pozbyć się słowa "kiedy". Wtedy zdanie będzie logiczne :). A poza tym to chyba jakąś jedną literkę gdzieś zjadłeś, albo mi się już w oczach mieni :D. Mniejsza, uznajmy, że tego nie napisałam :D.
A teraz pędzę dalej :).
R.
O właśnie, właśnie! Ten fragment o róży tak bardzo mraśny! Normalnie aż mam chęć gdzieś Cię zacytować :D. Chociaż pojęcia nie mam gdzie :).
Usuń