Krótka zapowiedź nadchodzących zmian!
Nie przedłużając, niedługo do obiegu wejdzie blog. Tak, kolejny. Wiem jestem pod tym względem nieznośny. Nie przemyślałem czegoś na początku i teraz robię zamieszanie. Chciałbym jednak, żeby zawierał on moją całą "tfurczoźć" w jednym miejscu. Więc byłyby tam Fragmenty, Nauczyciel, Spektrum i opowiadania pisane od września. Myślę, że nie jest to zły pomysł, a mi prościej będzie monitorować swoje postępy w pisaniu. Pierwsze dwa blogi nadal będą działać i pojawiać się na nich będą nowe rozdziały. Zdaję sobie sprawę z tego, że o wiele łatwiej jest natrafić na Fragmenty niż na wszystko, co powstało później, dlatego też tak a nie inaczej. To chyba wszystko. Jakby koncepcja się zmieniła, to dam znać. Czy ktoś ma coś przeciw?

środa, 1 kwietnia 2015

Fragmenty duszy XXXIV

  Siedziałem na jednym z krzeseł ustawionych pod ścianą za stołem, opustoszałej już teraz sali balowej. Zebranie już się zaczęło i ci, którzy w sprawie wojny nic do powiedzenia nie mieli, rozeszli się do swoich pokoi. Dlaczego zatem ja tutaj zostałem? Odpowiedź jest prosta.
  Dobre ciasta nie były jeszcze pozjadane.
  Siedzieliśmy, więc razem z Luną i zjadaliśmy pozostałe słodkości.
  Tak...
  Sebastian zostawił mnie właśnie z nią. Nie,żebym miał mu to za złe, ale chciałbym zobaczyć obrady demonicznej Rady. Szkoda, że było to niemożliwe.
  Wracając do tego pod czyją opieką się teraz znajduję. Luna może faktycznie wyglądała na osobę godną zaufania, ale to nie zmienia faktu, że wyglądała jak dziecko i nie byłem do końca pewien czy mogę czuć się przy niej w pełni bezpieczny.
  Mierzyła mnie wzrokiem od czasu do czasu, kiedy przerywała pałaszowanie czekoladowego ciasta. Była naprawdę urocza, szczególnie umazana brązową polewą na twarzy.
  Kiedy ogromny kawałek, który sobie nałożyła zniknął z jej talerza, zapytała:
   - Jesteś człowiekiem, prawda?
 Speszyło mnie to pytanie. Doszedłem jednak do wniosku, że nie ma sensu kłamać i skinąłem głową. Zamilkła na chwilę, nakładając sobie kawałek ciasta z owocami, które w tej chwili jadłem również ja.
  - Zostawił ci znak na oku, prawda? Dlatego nosisz je zasłonięte?
 Ponownie skinąłem głową, po czym spuściłem ją.
 To pytanie przypomniało mi o uwadze Lucyfera. Nie chciałem wierzyć w to, że Sebastian naznaczył mnie w tak okrutny sposób, by mieć pewność, że mu nie ucieknę. Pamiętam uczucie jakie towarzyszyło wypalaniu pentagramu. Okropny ból to mało powiedziane.
  Nałożyłem sobie kolejny kawałek, żeby odgonić złe myśli.
   - Jesteś dość młody. Rzadko się zdarza, że demon wybiera sobie dziecko na kontraktora. Zwłaszcza taki demon jak Malfas... - kontynuowała.
  - "Taki"? - przerwałem jej, nabijając truskawkę na mały widelczyk.
  - Malfas słynął niegdyś ze swojego wyjątkowego okrucieństwa - umilkła na chwilę. - A potem coś się zmieniło, ale nikt nie potrafił powiedzieć co. Nadeszła bitwa orleańska, a on zniknął. Tak po prostu rozpłynął się i nikt go już nie widział. Aż do dzisiaj oczywiście.
  Nie wiedziałem co myśleć o tym wszystkim, co mówi mi Luna. Nie uważam, że kłamała, ale ciężko mi było stwierdzić, czy jest obiektywna. Prawdopodobnie nie, ponieważ widziała wszystko z perspektywy demoniego świata. Ja też nie byłem obiektywny, bo znałem Sebastiana z zupełnie innej strony.
  Najbardziej wiarygodną osobą był sam Sebastian, ale on jak na złość nic nie pamięta.
  Westchnąłem głośno. Gdyby nie to, że tak bardzo chciałem dotrzymać mu towarzystwa...
   - Ale tak naprawdę zawsze był dobrą osobą... - spojrzała na mnie przenikliwymi oczami i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
   - Opowiesz mi coś jeszcze? - zapytałem niepewnie.
  Bałem się usłyszeć prawdy o moim demonie. Naprawdę się bałem. Ale jeśli to pomoże mi choć trochę go zrozumieć, choć odrobinę zbliżyć się do poznania jego historii, to byłem gotowy na wszystko. Tak mi się przynajmniej wydawało.
  - Niestety sama nie wiele wiem...
  Nie byłem do końca pewny, czy jej słowa mnie rozczarowały, czy przyniosły uczucie ulgi.
  - Nie opowiadał ci nic o sobie? - zapytała niewinnie, ale dziwnie mnie to zabolało.
  - Sebastian...Malfas znaczy... - poprawiłem się. - Nic nie pamięta.
  Widząc smutek wpełzający na moją twarz, niebieskowłosa dziewczyna zaczęła przepraszać mnie, jak tylko potrafiła najlepiej.
  - Naprawdę nic się nie stało. Rozumiem, że nie wiedziałaś - uśmiechnąłem się smutno, ale nie miałem jej za złe tego pytania.
  - Ja wiem tylko to, czym Lucy postanowił się ze mną podzielić. Wiem, że stara się mnie nie zamartwiać jakimiś przykrymi sprawami, które kiedyś zaszły pośród demonów, ale wolałabym wiedzieć o wszystkim co się dzieje...
   Z Sebastianem bywało bardzo podobnie. Nie chciał mówić mi o rzeczach, które mogłyby rzucić na niego niekorzystne światło. Nie byłem za to na niego zły, bo często zachowywałem się tak samo. Ukrywałem swoją przeszłość, by nie uznał mnie za zbrukanego, ale on i tak pewnie wiedział o tym od początku...
  Nie mówił nic, ponieważ nigdy nie pytałem. Nie pytałem, bo nie chciałem, żeby dostrzegł jak bardzo mi na nim zależy...więc teraz nie ma sensu już tłumić wszystkich nasuwających się pytań, prawda?
  Miałem ich masę do zadania, choć wiedziałem, że na wiele z nich nie będzie w stanie odpowiedzieć przez swój zanik pamięci. Odkąd dowiedziałem się o tym, że jego wspomnienia są w mnie, pewna myśl napawała mnie strachem.
  Jeśli odzyska już wszystko co chciał, to czy nadal będzie darzył mnie jakimś uczuciem?
  Oczy zaszkliły mi się, a ja żałośnie starałem się powstrzymać łzy. Nie wypadało płakać przy damie.
  - Mogę cię zapytać o coś jeszcze? - skinęła drobną główką.
  - Twój wisiorek to serce Lucyfera, prawda? Jaka jego część jest wewnątrz?
  Luna spojrzała na pokaźnych rozmiarów klejnot, który skrzył się w środku delikatnym błękitnym światłem. Wydawało mi się, że spochmurniała.
  - To jego radość i chęć do życia - odpowiedziała w końcu.
  - Nie rozbił go, żeby wyciągnąć je ze środka?
  - Stwierdził, że przestanie być sobą, kiedy to zrobi.
  - Oh...a jak go znalazł?
  Drobne ciało dziewczyny, które jeszcze przed chwilą było dumnie wyprostowane, teraz kuliło się ze smutku. Pożałowałem tego pytania, ale to nie zmieniło faktu, że chciałem znać odpowiedź na to pytanie.
  - Nie znalazł go...ja go kiedyś znalazłam - cichutki głosik, był ledwo dosłyszalny. - Nie wiem skąd, ale wiedziałam, że to jego i musiałam mu to oddać. Jakimś cudem udało mi się odnaleźć Lucy'ego i już zostałam przy jego boku. Tak jakoś wyszło.
  - Ale kochasz go, prawda?
  - Bardzo go kocham !I wiem, że on też mnie kocha...dlatego nie roztrzaskał tego kryształu. Bał się, że kiedy odzyska to, co znalazłam, przestanie być sobą. Straci wszytko, co udało mu się uzyskać...w tym także miłość do mnie.
   Zrozumiałem, że siedząca obok mnie dziewczyna wcale nie jest w lepszej sytuacji ode mnie. Też żyje w niepewności, chcąc coś zmienić, ale nie mając pojęcia jak. Żyje przy boku osoby, której nie powinna nigdy poznać i kocha ją. Szczerze...


   - Nie możesz do tego dopuścić!
  Zawsze miałem wrażenie, że dyskusje prowadzone przez demony były bardzo subtelne i spokojne. Bardziej spokojniejsze od tych ludzkich...więc co zmieniło się przez te lata mojej nieobecności?
  - Jeśli nic nie robimy, to znów nas wytępią, idioto!
  Spojrzałem na Naberiusa, siedzącego po prawej stronie Lucyfera i robiącego notatki. Ciekawe czy zapisywał też wszystkie przekleństwa, które padły w ciągu ostatniej godziny...
  Nie mam pojęcia, co ja tu tak w ogóle robię, ale jak już przyszedłem, to chociaż próbowałem słuchać. Tak samo jak Lucyfer nie udzielałem się, po prostu przyswajałem to, co mówili inni.
  Zdania co do rozpoczęcia wojny, były podzielone. Niektórzy zgromadzeni, nie zdają sobie sprawy z tego do czego doprowadziła ostatnia. Zaczynanie kolejnego starcia, którego nie można rozstrzygnąć nie było najlepszym pomysłem.
  Podobno to anioły zaczęły, ale moim zdaniem tak naprawdę nigdy nie przestały. Demony jednak wybiorą demokratycznie zemstę, jak przewidywałem. Czy z tego, czy z innego powodu będę musiał się podporządkować. Skoro Halfas mnie tu zaciągnął, nie miałem już odwrotu. A zrzeczenie się władzy w takiej chwili było co najmniej nie na miejscu...
  Miałem cichą nadzieję,że uda się przeciągać ostateczną decyzję. Dość samolubne z mojej strony, ale nie mogę zostawić Ciela samego. Nie teraz...
  - Baal ma rację! Znów będzie taka sama masakra jak trzysta lat temu! - głośny śmiech Beriala przeszył wszystkich zgromadzonych. Dziwnym trafem, jego głosu i śmiechu nie udało mi się zapomnieć.
  Nie wiem w jakim kierunku ta debata właściwie zmierzała, ale przestało mnie to obchodzić, kiedy zatopiłem się we własnych rozmyślaniach i problemach. Wyrwało mnie z nich jednak jedno zdanie.
  - A co o tym wszystkim sądzi Pan Chaosu?
  Nie mam pojęcia skąd byłem pewien ,że te słowa są skierowane do mnie...

2 komentarze:

  1. Wiem, że dawno nie zamieszczałam tutaj komentarzy, ale to wcale nie znaczy, że zaprzestałam czytać opowiadania i przy okazji nabijać (znowu) liczbę wyświetleń. XD ;w; Co tu dużo mówić? Strasznie jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy, czy dojdzie jednak do starcia pomiędzy bohaterami czy też nie, no i co w ogóle ten cały ''Lucek'' o tym sądzi i jaką ma koncepcję. Chociaż przyznam, że jeszcze bardziej moją ciekawość wzbudza lekka niepewność, czy Ciel jest w pełni bezpieczny podczas tych spotkań. No ciekawe, ciekawe... I wiem, wiem, wszystko w swoim czasie. ;=; Życzę wytrwałości, aby internet Ci się nie psuł już tak często jak ostatnio B))) oraz dalszej weny na pisanie, ale może... Niekoniecznie na lekcjach. XD <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też, tak jak w pierwszym komentarzu, boję się, że Cielowi coś się tam stanie xD Wśród tylu demonów to kto wie, co się może wydarzyć. No i ciekawe, co na to wszystko Sebastian. No i bardzo fajna postać z tej dziewczynki:) Urocza wręcz.

    OdpowiedzUsuń