Krótka zapowiedź nadchodzących zmian!
Nie przedłużając, niedługo do obiegu wejdzie blog. Tak, kolejny. Wiem jestem pod tym względem nieznośny. Nie przemyślałem czegoś na początku i teraz robię zamieszanie. Chciałbym jednak, żeby zawierał on moją całą "tfurczoźć" w jednym miejscu. Więc byłyby tam Fragmenty, Nauczyciel, Spektrum i opowiadania pisane od września. Myślę, że nie jest to zły pomysł, a mi prościej będzie monitorować swoje postępy w pisaniu. Pierwsze dwa blogi nadal będą działać i pojawiać się na nich będą nowe rozdziały. Zdaję sobie sprawę z tego, że o wiele łatwiej jest natrafić na Fragmenty niż na wszystko, co powstało później, dlatego też tak a nie inaczej. To chyba wszystko. Jakby koncepcja się zmieniła, to dam znać. Czy ktoś ma coś przeciw?

sobota, 4 kwietnia 2015

Nauczyciel II cz. 2

       - Brown, nie gadaj!
     W kierunku siedzącego pod ścianą chłopaka poleciała wytarta już trochę skórzana zośka. To było kolejna z metod wychowawczych profesora Michaelisa. Niewielka piłka trafiła w sam środek czoła biednego Edgara. Chyba jeszcze nie zdarzyło się, żeby katecheta chybił.
     Edgar Brown wydał z siebie dość żałosny dźwięk, informujący otoczenie o tym, że uderzenie bolało. Spojrzałem jak pociera czoło. Jak mogłem przypuszczać, przez weekend pochodzi z pokaźnym siniakiem.
     Skórzana piłeczka wróciła odrzucona na biurko do swojego właściciela, który w tej chwili uśmiechał się wrednie pod nosem. W sumie to nie był uśmiech, ale lekkie wygięcie ust w samozadowoleniu. Nie wiem kiedy nauczyłem się odczytywać mimikę tak osobliwego nauczyciela.
   Przerobiliśmy już dzisiejszy temat o małżeństwie. Lepiej nie pytać, kto układa programy nauczania i po co gimnazjalistą lekcje o wierności małżeńskiej i podobnych bzdurkach. Teraz zaczynaliśmy odrabiać zadanie domowe, jak zwykle gdy skończyliśmy lekcje wcześniej. Mieliśmy w nim wypisać czym różni się ślub kościelny od ślubu cywilnego.
     Cała klasa zastanawiała się w ciszy nad tym zadaniem, a ja tylko wpatrywałem się w kamienną twarz nauczyciela, starając się przy tym wyglądać na głęboko dumającego nad pracą domową. Mężczyzna zdjął okulary, a przy tym drobnym ruchu spojrzał na mnie mimochodem. Nie mając lepszego pomysłu, wbiłem wzrok w zeszyt. Nauczyciel nie widział w tym chyba nic podejrzanego, bo nie usłyszałem żadnego komentarza. Albo po prostu mi się wydawało i wcale na mnie nie zerknął. Chyba popadam w paranoję.
     Dzwonek nie pozwolił mi dalej rozwodzić się nad tym. Szybko spakowałem się, chcąc jak najprędzej pojawić się w domu. Chciałem odpocząć po tym tygodniu. Nawet odmówiłem kilku znajomym, bo chcieli się umówić na wspólny wyjazd do kina. No cóż nie miałem siły, więc i tak nie mógłbym się nim w pełni cieszyć.
     Wszystkie klasy drugie i pierwsze kończyły teraz lekcje, więc na korytarzach robiło się dość tłoczno. Szybko zgarnąłem kurtkę z szatni i już prawie miałem wychodzić z budynku, kiedy przypomniałem sobie o dość ważnej rzeczy...
      ...zapomniałem piórnika z klasy...
     Jest duże prawdopodobieństwo, że jak się wrócę to natknę się na profesora....a jak się nie wrócę to zostanę bez piórnika...
     Niechętnie zawróciłem. Większość uczniów zdążyła już wyjść ze szkoły, więc po drodze nie spotkałem już nikogo. Trzecie klasy i uczniowie czekający na zajęcia zostali na parterze, tak więc piętro było puste.
     Klasa w której przed chwilą miałem lekcje była otwarta. Korzystając z okazji, przyśpieszyłem kroku. Zatrzymałem się jednak niepewnie przed drzwiami. Zajrzałem najpierw do środka, ale w środku nie było nikogo poza jedną ze sprzątaczek. Podała mi piórnik i jeszcze jakieś pudełko, domyślając się, że to zapewne moje. Podziękowałem jej i odszedłem.
      Piórnik był mój i co do tego nie miałem żadnych wątpliwości, ale etui to nie moje. Nie przypominam sobie również, żeby należało do kogoś z mojej klasy.
      Otworzyłem czarne pudełko, a w środku były okulary. Mogłem się tego domyślić.
      Wypadałoby oddać swojemu nauczycielowi tak ważny przedmiot, tylko był jeden problem. Profesora Sebastiana nie było już w szkole.  Mojego wychowawcy też nie.
      Dlaczego takie sytuacje muszą zdarzać się akurat mnie?
     Przechować ich na weekend nie mogę, bo jak je będę oddawał to ktoś sobie jeszcze pomyśli, że chciałem je opchnąć czy coś. Nie było też komu tego zostawić...
     Mógłbym pójść i oddać je katechecie osobiście, ale nie wiedziałem gdzie mieszka.
     Na pewno w przeciwną stronę niż ja, bo nigdy nie widziałem go, gdy wracałem do domu, a zawsze ostatnią lekcje miał z moją klasą. Nie mógł też mieszkać zbyt daleko, bo zawsze do szkoły przychodził piechotą. Teoretycznie jakbym się pośpieszył, może udałoby mi się go złapać po drodze. Nie żebym liczył na jakąś wdzięczność czy coś podobnego...
     Wybiegłem ze szkoły jak najszybciej mogłem. Nie za bardzo wolno mi było biegać z powodu astmy, ale pozwoliłem sobie na krótki bieg.
     Nie pomyliłem się i wkrótce dojrzałem znajomą sylwetkę znikającą za żywopłotem przy Lime Street. Chciałem podbiec szybko i po prostu oddać trzymane kurczową w ręku etui, ale chyba nic się nie stanie, jeśli pozwolę sobie trochę pośledzić mojego nauczyciela. Zdaję sobie sprawę z tego, że to nie do końca zgodne z prawem, ale jakoś nie mogłem się powstrzymać. Chyba uda mi się wymyślić jakąś wiarygodną wymówkę, jeśli katecheta zauważy moją obecność wcześniej, niż bym tego chciał.
     Skręcając w tą samą ulicę co mężczyzna, miałem okazje mu się przyjrzeć. Nigdy nie miałem okazji zrobić tego dokładnie z bliska, czego zawsze żałowałem.
     Pomimo tego że był listopad, katecheta był ubrany tylko w wiatrówkę. Na szyi miał niedbale przewieszony szalik, który służył raczej za ozdobę, niż chronił przed przeziębieniem.
     Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego profesor Michaelis tak elegancko ubiera się do pracy. Zwykle był ubrany w koszule i kamizelkę, choć czasem zdarzało mu się przyjść też w marynarce. Wyglądał w tym oczywiście bardzo przystojnie i w ogóle, ale na prawdę nie rozumiem sensu noszenia rękawiczek, kiedy jest się nauczycielem. Może cierpiał na mizofobie i to dlatego nosił rękawiczki. Nie wydawał się też być osobą, która lubi być dotykana i zachowywał dystans od innych osób. Całkiem prawdopodobne.
     Chyba w domu nie chodził tak ubrany, prawda? Nie powinno mnie to interesować w sumie...
     Ech... może faktycznie powinienem mu oddać te okulary teraz zamiast się za nim skradać.
    Po głębszym zastanowieniu...prościej będzie mi zadzwonić do drzwi, niż zaczepić go teraz na ulicy.
     Jak się przekonałem brunet wcale nie mieszkał daleko od szkoły. Mieszkał w domku jednorodzinnym na końcu Beech Street. Dom wyglądał na zadbany. Niewielki ogród przed nim zresztą też.
     Nikt nie przypuszczał, że postrach w naszej szkole może mieć jakiegoś partnera, więc raczej on zajmował się tym wszystkim. Cóż... przy mnie wszystkie kwiaty więdły, więc doceniam.
     Profesor Sebastian zniknął za drzwiami. Było by to pewnie podejrzane, jakbym od razu po jego wejściu zapukał do drzwi. Postanowiłem odczekać chwilę, ale zaczęło się już ściemniać. No i nie ukrywam, że było mi troszkę zimno.
     Nie zastanawiając się już dłużej, wszedłem przez metalową furtkę na brukowany chodniczek, który prowadził do drzwi wejściowych. Miałem nadzieje, że nie spotkam żadnego psa, który by mnie teraz obszczekał, bo byłoby kiepsko.
     Udało mi się bez żadnych przeszkód dojść do wejścia. Przełknąłem ślinę i nacisnąłem dzwonek. Oby nie zadawał zbędnych pytań.
     Nie musiałem długo czekać, żeby zobaczyć właściciela tego przybytku.
      - Dobry wieczór... - przywitałem się niewyraźnie zestresowany.
     Mężczyzna spojrzał na mnie podejrzliwie, unosząc przy tym jedną brew.
      - Przyniosłem panu okulary, bo zostały w szkole - wyjaśniłem szybko, by nie mógł zadać żadnego niewygodnego pytania.
     Wyciągnąłem z kieszeni kurtki skórzane etui i podałem je mężczyźnie.
     Miałem zamiar odwrócić się teraz na pięcie i pożegnać, ale zatrzymał mnie głos nauczyciela.
      - Dziękuję. - Wydawało mi się,że na twarzy bruneta pojawił się cień uśmiechu. - Chciałbym ci podziękować należycie, ale mam drobny rozgardiasz w mieszkaniu.
      - Nie trzeba! - Czułem jak cały robię się czerwony w tej chwili.
     Mimo że było to powiedziane tak oficjalnym tonem, po prostu zdałem sobie sprawę, że ten człowiek inaczej nie umie. Uśmiechnąłem się nerwowo, kiedy zmierzył mnie wzrokiem.
      - To ja już pójdę. - Zaśmiałem się krótko, nie wiedząc jak mam ukryć zakłopotanie.
     Widziałem po zachowaniu mężczyzny, że też nie wie jak ma się w takiej sytuacji zachować
     Pożegnałem się i skierowałem swoje kroki do furtki.
      - Dziękuję, Phantomhive! - usłyszałem za sobą jeszcze.
     Chciałem mu powiedzieć, że wystarczy Ciel, ale byłoby to trochę nie na miejscu....

4 komentarze:

  1. Jak to cuuuuuuudownie rozwijasz <3 podoba mi się przyczajony Ciel :3 ale jak dla mnie to i tak podejrzane by było, jakby mi uczeń pojawił się pod drzwiami domu;D niech go następnym razem zaprosi na herbatkę:D w ogóle ich wychowawca ! Mam słabość do białowłosych <3 Kontynuuj!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak szybko dodałeś posty, że nawet nie zdążyłam skomentować x3
    Posty jak zwykle świetne xD
    Podoba mi się to opowiadanie, jest zupełnie inne...takie...no, wyjątkowe.
    Życzę weny Danielku

    OdpowiedzUsuń
  3. Do Roszpuncii!Jestem już na GG!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh :D. Wiem, ale miałam opóźniony zapłon :D. Sorka! W każdym razie gadamy już, a to najważniejsze :D.

      Ale teraz coś o notce! Hahaha! Ciel-Stalker wydanie pełne epickości :D. Kocham go za to jego słodkie śledzenie Sebusia. I jeszcze to należyte podziękowanie - hahaha! Leżę i nie wstaję :D. Rozdział bardzo przyjemnie mi się czytało. Było dowcipnie i słodko, a przynajmniej na końcu :). W każdym razie piszesz bardzo lekko i dlatego tak polubiłam Twój styl. Wiesz, miej na uwadze to, że Twój blog jest jedynym, który aktualnie czytam :D. I idę o zakład, że gdyby Rhan, Shi, Mavis i reszta dziewcząt o tym wiedziały, znalazłyby mnie i ukatrupiły, a później wskrzesiły i usadziły przed kompem, bym czytała i komentowała ich rozdziały, aż do wyzionięcia ducha. No ale, ale! Zeszłam z tematu :D. Notka wyczepista! Dlatego R znika i do kolejnego rozdziału przenika :D.

      Usuń