Krótka zapowiedź nadchodzących zmian!
Nie przedłużając, niedługo do obiegu wejdzie blog. Tak, kolejny. Wiem jestem pod tym względem nieznośny. Nie przemyślałem czegoś na początku i teraz robię zamieszanie. Chciałbym jednak, żeby zawierał on moją całą "tfurczoźć" w jednym miejscu. Więc byłyby tam Fragmenty, Nauczyciel, Spektrum i opowiadania pisane od września. Myślę, że nie jest to zły pomysł, a mi prościej będzie monitorować swoje postępy w pisaniu. Pierwsze dwa blogi nadal będą działać i pojawiać się na nich będą nowe rozdziały. Zdaję sobie sprawę z tego, że o wiele łatwiej jest natrafić na Fragmenty niż na wszystko, co powstało później, dlatego też tak a nie inaczej. To chyba wszystko. Jakby koncepcja się zmieniła, to dam znać. Czy ktoś ma coś przeciw?

wtorek, 21 kwietnia 2015

Nauczyciel IV cz.1


     Tej nocy spałem podejrzanie spokojnie. Chyba nawet coś mi się przyśniło. Zwykle nic mi się nie śniło, a jeśli nawet, to było to zwykle wspomnienie wypadku rodziców z przed kilku lat.
     Ale chyba to był przyjemny sen, skoro się tak wyspałem.
     Choć nie miałem ochoty wstawać jeszcze, to niestety pani Bell uszczęśliwiła mnie dodatkową chemią o 7:15...
     Podniosłem się i wyjrzałem za okno. Pogoda nie zachęcała do wyjścia na zewnątrz. Wszystko było pokryte szronem, więc na pewno nie było ciepło. Zbliża się najgorsza pora roku...
     Jak ja nienawidzę zimy...
    
     Mey Rin siłą wcisnęła mi czapkę na głowę, kiedy wychodziłem z domu. Nie lubiłem czapek. Zawsze wyglądałem w nich jak przygłup. Jak już owy przeklęty przedmiot zdjąłem, wyglądałem jeszcze gorzej, bo moje włosy były wtedy tak potargane, że rzucały się wtedy w oczy jeszcze bardziej. Już sam ich kolor wzbudzał zainteresowanie, żeby nie powiedzieć na głos niechęć
. Już kilka moherów powiedziało mi, że czeka mnie wieczne potępienie...
     Cóż... czeka mnie raczej za coś innego, ale niech żyją w nieświadomości.
     Pod nogami chrupał mi cicho szron przylegający do chodnika. Przy każdym oddechu pojawiał się biały obłoczek. Sezon grzania się przy szkolnych kaloryferach właśnie się dla mnie zaczął. Jestem okropnym zmarźluchem, nie ma co ukrywać.
     Czapka zaczęła mnie już porządnie irytować. Zasłaniała większość pola widzenia.
     Wchodząc na szkole schody, trzeba było bardzo uważać, żeby się nie przewrócić na śliskich stopniach.
     Uśmiechnąłem się wrednie pod nosem, przypominając sobie jak pani od chemii wywróciła się tu w zeszłym roku.
     Chwyciłem za klamkę od drzwi. Taki przynajmniej miałem zamiar...
     Nie udało mi się złapać klamki, ale za to złapałem czyjąś dłoń.
     Tak to jest, jak na chwilę stracę kontakt z otoczeniem.
     Podążając wzdłuż długiego ramienia zorientowałem się kogo palce właśnie ściskałem.Nie musiałem nawet patrzeć na twarz,wystarczyło zerknięcie na szalik...
      - Dzień dobry !- wydukałem speszony i puściłem dłoń mojego katechety.
     Odwróciłem głowę w drugą stronę.
     Wszystko jest winą tej czapki! Jakbym jej nie miał na pewno bym go zauważył!
      - Dzień dobry... - odpowiedział, otwierając przede mną drzwi.
     Wyczułem w głosie mężczyzny zmęczenie. Albo nie spał za dobrze, albo zaczynała brać go grypa. Biorąc pod uwagę fakt, że nadal nie zmienił kurtki na cieplejszą, raczej go coś brało.
     Szybko wślizgnąłem się do środka i jak najprędzej się da ukryłem w szatni. Byłem chyba w tym momencie cały czerwony i to wcale nie od chłodu. Zdjąłem z siebie całe "uzbrojenie" i powolnym krokiem poszedłem w stronę klasy.
     Do rozpoczęcia zajęć było jeszcze trochę czasu, więc trochę się pośpieszyłem. Wyjrzałem za okno. Pogoda pod psem raczej nie motywowała do nauki, ani żadnego innego pożytecznego zajęcia. Chyba, że czytania. Czytanie jest dobrym wyjściem w każdą pogodę.
     Wyciągnąłem z kieszeni telefon, żeby sprawdzić czy ciocia nie wysłała do mnie jakiejś wiadomości. Najwyraźniej odsypiała po nocnej zmianie.
     Jednak ostatni otrzymany SMS skutecznie odwrócił moją uwagę od wszystkiego innego. Na ekraniku telefonu wyświetlał się napis "Dobranoc". Zrobiło mi się przyjemnie ciepło i nabrałem ochoty na wysłanie mu kolejnej wiadomości. To było cholernie głupie i wiem o tym doskonale. Zwłaszcza że teraz może mnie za to skarcić publicznie, ale skoro o wczorajszego SMS się nie przyczepił, to chyba nie zaszkodzi.
     Drobnymi palcami szybko wystukałem na ekranowej klawiaturze:
     Długo zastanawiałem się, czy nie lepiej napisać było "pan powinien", ale już poszło, więc trudno się mówi.
     Na odpowiedź nie trzeba mi było czekać długo, a choć była krótka i zwięzła, to i  tak cieszyła.
     Mam wrażenie, że profesor Sebastian jest bardziej rozmowny w taki sposób, niż podczas normalnej konwersacji. Niewątpliwie jest intrygującym przypadkiem...

     Nie mogłem skupić się nad pisaniem rozprawki, ponieważ moją głowę zaprzątały różne dziwne myśli. Nie byłem szczególnie dobry z przedmiotów humanistycznych, ale chciałem mieć tą pracę już za sobą, chociaż była do oddania na koniec tygodnia. Zawsze odrabiałem zadanie domowe w dzień, w którym je zadano. To było takie zabezpieczenie, żeby na pewno o nim nie zapomnieć.
     Spojrzałem na telefon leżący obok kubka z ciepłą herbatą. Znowu miałem ochotę napisać do mojego katechety.
     W pewnej chwili pomyślałem, że piszę z nie tą osobą co trzeba, ale w tym przypadku nie było mowy o pomyłce.
     Odłożyłem na bok niezapisane ani jednym słowem kartki i zabrałem się za rozwiązywanie testu z historii. Pan Adams niewątpliwie powinien mieć miano najbardziej wymagającego nauczyciela w szkole. Przy nim nawet profesor Sebastian wydawał się być łaskawy.
     Szybko przejrzałem kilka zapełnionych pytaniami stron, a w mojej głowie rozległo się głośne przekleństwo.
     Przecież ja tego w życiu nie zrobię...
     Nie mogąc się już dłużej powstrzymywać chwyciłem komórkę i znów zacząłem pisać wiadomość
     Nie mogłem się powstrzymać przed drążeniem tematu.
     Mam nadzieję, że nie uzna mnie za zbyt nachalnego.
    
     Będę musiał koniecznie sprawdzić o czym to jest Chyba kiedyś o tym słyszałem,ale nie jestem pewien czy o to właśnie chodzi.
    Przekartkowałem zadanie z historii jeszcze raz i wybrałem pierwsze lepsze pytanie, które rzuciło mi się w oczy.
     Chciałem ciągnąć dalej te rozmowę i miałem nadzieję ,że nie zostanę odprawiony z kwitkiem w stronę Internetu.
     Chciałem napisać, że rozumiem i że przepraszam za kłopot, ale kolejna wiadomość mnie ubiegła.
        ...
        ...
        ...
     Że co?!
     Spojrzałem na komórkę jeszcze raz. Nie, nie przewidziało ci się Ciel, więc nie ześwirowałeś do końca.
     Eeee....że hę?
     Może jest pijany i nie powinienem brać tego na poważnie...?
     Ale profesor niewygląda na takiego, co zagląda do kieliszka za często. No i pisze też składnie...
   Chciałem pójść i bałem się pójść. Bez sensu, ale tak było.
   Tu nie było nic do przemyślenia,nie ma mowy, żeby nie przyjął takiej oferty, nie ważne jak podejrzana by się nie wydawała.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Wow!Już 3000 wyświetleń 0.0
Nie wiem jakim cudem wytrzymujecie z moimi głupotkami,ale i tak dzięki ;P

3 komentarze:

  1. Szykuje się coś ciekawego! ;33
    Czekam xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tym numerem telefonu był zajebisty pomysł:D i o rany już idzie do niego na lekcję *.* fajna była wymiana tymi smsami, taka naturalna. Wybacz, że mnie długo nie było ale czas i życie <3 rozumiesz...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahaa! Myślałam, że nic lepszego od numeru telefonu i smsa do psorka, nie da się wymyślić, a Ty po raz kolejny mnie zaskakujesz! Rewelacja z chwyceniem dłoni Sebusia! Bardzo mi się podobało :D. I jeszcze ta czapka - hahaha! Ciel, Ty weź kupuj kurtki z kapturem, wtedy czapka będzie zbędna :D.

    No nie! To było słodkie :). Urocze normalnie :). Taka troska o Sebusia bardzo mi się podoba :D. Oby tak dalej, Ciel, a będą z ciebie ludzie :D. I ta zwięzłość Sebusia - kya!!!!!!!!!!

    Seriously? Czy ja naprawdę czytam to, co czytam? No way! Oni prowadzili normalną rozmowę przez eski!!! I Ciel, ciołki, nad czym ty się jeszcze zastanawiasz?! Ja cię osobiście wykopię z domu i to tak, że trafisz pod adres katechety :D. Oj ta, sasasasa! R bardzo chce, byś zobaczył dom profesora od wewnątrz :D.

    Ps. 3000 mówisz? Ja już ponad 7500 widzę :D.

    OdpowiedzUsuń