Wpatrywałem się w ciebie oniemiały. Nie dowierzałem słowom jakie usłyszałem.
Ale słyszałem je...nie były omamem...
Klęczałem przed tobą tak wiele razy, lecz nigdy nawet nie śniłem by usłyszeć od ciebie coś takiego.
Te słowa były piękniejsze od najznamienitszej gry na skrzypcach, fortepianie, harfie, flecie. Nie można ich było porównać do najpiękniejszego sopranu, choć wymówił je cicho skalany chłopiec.
Chciałbym móc usłyszeć je jeszcze raz, ale wiedziałem, że proszę o zbyt wiele. Ty nie wypowiesz ich prędko ponownie. Nie miałbyś takiej śmiałości, by to teraz powtórzyć...
Ale ja to zapamiętam. Nie mógłbym zapomnieć takiego gestu. Nawet gdyby ponownie odebrano mi pamięć...
- Na co się tak patrzysz? - zapytałem, żeby wyrwać demona z oszołomienia.
- Podziwiam cię tylko. Nie podoba cię się to?
- Tego nie powiedziałem... - odwróciłem wzrok od twarzy demona.
Lubiłem, kiedy mnie zachwalano. Pod jego wzrokiem topniałem jednak.
Sebastian był jedyną osobą, która potrafiła przejrzeć mnie na wylot. Ściągał ze mnie wszystkie maski, gdy tylko przyszła mu na to ochota. Widział więcej niż zwykły człowiek, a ja nie wiedziałem czy uważać to za łut szczęścia czy wręcz przeciwnie.
Demon potrafił zobaczyć moje prawdziwe oblicze. Intencje odczytywał z samych moich słów. Z pojedynczego spojrzenia określał nastrój. Próbował go poprawiać, choć nierzadko pogarszało to mój stan jeszcze bardziej.
Mimo to doceniałem wszystko to, co dla mnie robił. Kontrakt nie określał jak ma mnie traktować. Nigdy nie rozkazałem mu, że ma być dla mnie miły. Szczerze, nie spodziewałem się, że nasze relacje będą prezentowały się tak jak dziś.
Kiedy jako dziesięciolatek zobaczyłem go umazanego we krwi moich oprawców, przeraziłem się. Wiem, że on to wyczuł. Teraz jednak nie bałem się go, choć lepiej zdawałem sobie sprawę do czego jest zdolny.
Spędziłem z nim wiele czasu, lecz nie byłem tak świetny w odczytywaniu jego uczuć. Nie potrafię powiedzieć co odczuwał, kiedy ich zabijał. Przysiągłbym, że widziałem na jego twarzy sadystyczny uśmiech.
Zabijał też wielu innych ludzi, ale nie okazywał już przy tym żadnej emocji. Żadnego uśmiechu. Żadnego błysku samozadowolenia w oczach.
Zakochałem się w mordercy. Nie powiem tego głośno, ale doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Nie uważam w sumie tego za wielki problem. Przeraża mnie jednak fakt powiedzenia o tym Elizabeth. Jak zareaguje na wieść, że ślubu nie będzie?
Najlepiej powiedzieć jej jak najszybciej, żeby mogła sobie znaleźć jakiegoś lepszego kandydata ode mnie. Gorzej będzie, jeśli moja narzeczona zechce poznać powód zerwania zaręczyn. Oświadczenie jej, że zakochałem się w moim kamerdynerze, który w dodatku jest demonem, pomijając oczywiście fakt, że jest mężczyzną o wiele starszym ode mnie, nie wchodzi w grę. Prościej byłoby chyba upozorować własną śmierć niż to powiedzieć. Aż chyba przemyślę taką opcję.
- Sebastianie, nie sądzisz, że czas już na herbatę?
- Już przynoszę.
Chciałem uwolnić się od niego na chwilę. Zająć myśli czymś innym. Jednak okazało się to niewykonalne. Nadal było mi go mało. Nadal chciałem z nim być. Rozmawiać. Czuć jego dotyk na mojej skórze.
Ciel zaprzedałeś mu nie tylko duszę...
Zaprzedałeś mu całego siebie. Tylko jeszcze nie wiedziałeś, jak masz zaoferować mu resztę.
Wiem, że zrobię to prędzej czy później, bo tak naprawdę tego właśnie chciałem. Chciałem tego od chwili, gdy znalazłem w bibliotece "tę" książkę, choć nie przyznawałem się do tego wcześniej.
Nie potrafiłem przyznać się przed samym sobą, że pożądam innego mężczyzny, a teraz jeszcze mu to powiedziałem...
Wcale nie czułem się z tym lepiej. Opieram się o ścianę.
Dlaczego tak trudno jest kochać...?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chcę bardzo mocno podziękować wszystkim odwiedzającym mojego bloga za wszystkie wyświetlenia.Nie mam pojęcia jak udało mi się osiągnąć 1000 wyświetleń (moich nie liczy),ale jestem za to bardzo wdzięczny ^ ^
Witam c:
OdpowiedzUsuńJestem tu od wczoraj i trafiłam na twojego bloga na profilu devovej artystki.
Przyznam, że bardzo podoba mi się to co piszesz i jak piszesz. Masz przyjemny styl, świetnie oddajesz uczucia postaci i... I wszystko jest takie afdsghandh.
Zakochałam sie w pierwszym akapicie c: I w tym porównaniu do muzyki c:
*afdhsjebbdjjndbhwhn*
No to chyba tyle ^^
Pozdrawiam, życzę weny i czekam na kolejny rozdział *u*
Serdecznie witam na moim blogu ^ ^.Bardzo się cieszę,że ci się podoba :) Mam nadzieję,że to się nie zmieni i będę mógł liczyć na twoje wsparcie w komentarzach ;D
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że bardzo podobało mi się zaskoczenie Sebusia. Jego rozterki i niedowierzanie, takie naturalne w tej sytuacji i urocze w swej prostocie i zwyczajności. Poza tym Ciel, który już myśli, co będzie dalej. Porzucona Lizzy, która przecież kocha go na zabój. No ale cóż, serce nie sługa :). W każdym razie ucieczka przez zmianę tematu była bardzo w stylu hrabiego :D.
OdpowiedzUsuń