Nie mogłem zasnąć. Przez całą noc
dręczyły mnie myśli, dotyczące Sebastiana i tego nad czym się
zastanawiał. Nadal miałem wrażenie, że nie tęskni za domem, ale za
jakąś osobą w nim mieszkającą. Dlatego to tak bardzo bolało.
Bałem się, że jestem dla niego
tylko chwilową odskocznią i kiedy wszystko się skończy, on po
prostu o mnie zapomni. Tego tak bardzo się bałem. Przez te kilka dni
taka wizja znacznie zbladła, ale teraz wróciła. Wróciła z
przekonaniem, że jest prawdziwa...
Widziałem, jak pierwsze promyki
grudniowego wschodu słońca przedzierają się przez ciężkie
zasłony. To małe światełko, przenikające przez szczeliny pomiędzy
zasłonami, uświadomiło mi, że zaraz przyjdzie tu demon z zamiarem
obudzenia mnie.
Nie chciałem go widzieć. Nie
chciałem też, żeby widział mnie w takim stanie. Zapłakanego, bez
krztyny snu. Znienawidziłbym samego siebie, jeśli Sebastian
zobaczyłby mnie takiego. Nie pozwoliłem sobie na coś takiego przez
cztery lata, więc już nigdy więcej nie pozwolę sobie na taką
chwile słabości.
Ale już sobie pozwoliłeś...
Nie pamiętasz, jak płakałeś a
jego kolanach? Nie chcesz tego pamiętać, ale on to zapamięta. Bardzo
dokładnie każdy szczegół...
Zapamięta wyraz twojej
twarzy. Dźwięk twojego szlochu. Smak twojej krwi...
Smak twojej duszy...
Może Sebastian tak naprawdę mnie
nie kocha? Chce tylko odzyskać swoje wspomnienia, a przy okazji zabrać
mi też duszę.
Ale obiecał, że nigdy mnie nie
okłamie...
Usłyszałem ciche pukanie do
drzwi, a potem skrzypnięcie zawiasów.
- Wyjdź - rozkazałem demonowi
głosem wypranym z uczuć.
Nie podniosłem się z łóżka. Nawet
się nie odwróciłem.
- Ale...
- Nie chcę cię widzieć na
oczy! - wykrzyczałem.
Zapewne słyszał mnie każdy w
posiadłości, ale nie liczyło się to dla mnie. Tak bardzo mnie to
bolało.
Demon wyszedł, zamykając za sobą
bezgłośnie drzwi. Zostawił po sobie pustkę, a mi chciało się w
tym momencie płakać...
Nie widziałem wyrazu jego
twarzy, ale nie chciałem go widzieć. Bałem się, że zobaczę tam
obojętność...
Wstałem jednak wkrótce. Musiałem
się ubrać, ale wrodzona duma nie pozwalała mi zawołać
demona. Ubrałem się sam.
Wyszło mi to trochę nieudolnie, ale
nie było źle. Całość zakłócały jednak niezawiązane
sznurowadła, które starałem się schować w buty.
Zszedłem tak na śniadanie do
jadalni. Było już w pół do dziesiątej, wiec mój żołądek
zaczął się domagać czegoś do jedzenia.
Usiadłem przy stole, ale nie
doczekałem się Sebastiana niosącego śniadanie.
Posiłek przyniósł mi za to
Finny. Naleśniki z marmoladą różaną...
- Finny, gdzie jest
Sebastian? - zapytałem.
- Nie wiem, paniczu. Zrobił śniadanie
i wyszedł z kuchni. Myślałem, że idzie po ciebie - odpowiedział
blondy, wyglądając trochę na zdezorientowanego. - Nie wyglądał na
szczęśliwego...
Poprosiłem Finnego, żeby
potowarzyszył mi przy posiłku. Mimo, że nie rozmawialiśmy, zrobiło
mi się odrobinę lżej. Naleśniki niewątpliwie przygotował
Sebastian i, choć były naprawdę dobre, nie miałem siły, by zjeść
je w całości. Finny wziął talerz ze stołu i popatrzył się na
niego.
- Mogę zjeść tego
ostatniego? - zapytał, spoglądając to na mnie,to na niezjedzony
naleśnik. - Proszę...
- Jeśli chcesz - odpowiedziałem na
pozór obojętnie.
Wiedziałem, jak bardzo chłopak lubi
jeść wszystko co słodkie i jaką przyjemność mu sprawiłem.
Zaszyłem się w bibliotece z
nadzieją ,że jakaś lektura odgoni nieprzyjemne myśli. Nie mogłem
jednak znaleźć niczego ciekawego. Przeczytałem już wszystkie
powieści fabularne jakie znalazłem. Z podręcznikami również byłem
zaznajomiony. Nad łaciną nie skupię się w tej chwili, więc odpadła
w przedbiegach.
Trzeba się wybrać do księgarni, bo
nie pozostało mi już nic do czytania.
Przeglądałem następny
regał. Nieczęsto na niego zerkałem, ponieważ były tu książki o
rysowaniu, robótkach ręcznych i innych tego typu rzeczy, do których
talentu nie przejawiałem.
Z braku lepszego zajęcia zajrzałem
i tam. Wziąłem pierwszy lepszy podręcznik do rysowania i zacząłem
go przeglądać.
Na początku były opisane
podstawy, cieniowanie, porady dotyczące uchwycenia kształtów. Nic
wzbudzającego zainteresowanie na pierwszy rzut oka. Na marginesach
jednak można było dostrzec starannie wypisane dopiski. Domyśliłem
się od razu czyją ręką zostały napisane, tylko ciężko mi było
w to uwierzyć.
Mimo częstych rozmyślań nad tym
jak Sebastian wypełnia sobie czas, nigdy nie wpadłbym na to, że
demon zajmuję się pracami ręcznymi. Na taką opcje nigdy bym nie
wpadł.
Zapewne dlatego, że nigdy nie udało
mi się przyłapać Sebastiana na czymś takim. Nie widziałem nigdy
jak rysował, ani nic podobnego. Może to tłumaczyło jego unikalne
pismo.
Uśmiechnąłem się na myśl o
demonie dziergającym na drutach.
- May Rin! Widziałaś Sebastiana?
- Widziałam go rano, ale później
już nie! - odkrzyknęła mi Chinka.
Pytałem już też Barda i pana
Tanakę, ale żaden z nich nie potrafił udzielić mi odpowiedzi.
Zacząłem się martwić o tego
kretyna. Zawsze przepraszał mnie pierwszy.
Przeszukałem już całą
posiadłość. Każdy pokój z osobna. Byłem też sprawdzić pokój
demona. Nie zauważyłem żadnych zmian, które mogłyby potwierdzić, że
coś z tą zabrał. Nic się tu nie zmieniło.
Nic poza czarnymi kopertami
rozłożonymi na biurku.
Może Sebastian postanowił wrócić
do siebie?
Ale nie mógł złamać kontraktu od
tak, prawda?
Przeszukałem piwnice, w których też
nie było żadnego śladu demona. Wyszedłem na dwór, żeby przeszukać
ogród - jedyne miejsce, w którym jeszcze nie byłem.
Było dosyć ciepło jak na początek
grudnia, ale i tak przeszył mnie zimny dreszcz. Sprawił on jednak, że
moja złość na Sebastiana minęła.
Słuchałem, jak obcasy moich butów
stukają o kamyczki, którymi wyłożono ścieżki w ogrodzie. Nigdzie
nie dostrzegałem zgrabnej sylwetki mężczyzny. Zaglądałem za każdy
żywopłot i mijałem każdą ławeczkę ustawioną wśród
przekwitłych już roślin.
Nigdzie go nie było...
- Sebastianie? - krzyknąłem.
Odpowiedziało mi echo.
- Chłopaki,widzieliście Sebastiana?
-Nie.Czemu pytasz?
-No, bo panicz wydaję się być
zmartwiony jego nieobecnością...
Finny, który w tym momencie niósł
drewno do podkładania w kuchennym piecyku, zasmucił się.Nie
lubił, kiedy ludzie dla niego ważni byli przygnębieni.
- Może się pokłócili? - zasugerował.
- Finny, czy ty słyszysz co ty
mówisz? Oni mieliby się pokłócić? Pfff... - prychnął Bard, któremu
wydawało się, że taka rzecz jest wręcz niemożliwa.
Zrozpaczone echo odbijało się o
pnie drzew, aż w końcu ucichło zupełnie.
Kolejny raz tego dnia moje oczy
zaszkliły się.
Sebastian kiedyś doprowadzi mnie do
szaleństwa, ale niech doprowadzi...
…byleby tylko wrócił.
Usiadłem na jednej z ławeczek
ustawionych w ogrodzie. Było mi zimno, ale nie przejmowałem się tym
teraz.
Obiecałeś, że mnie nie opuścisz...
Zbliżała się pora obiadu i
zaczynałem głodnieć, nie wróciłem jednak do posiadłości. Nie
miałem ochoty na jedzenie przyrządzone przez Barda. Nie wiedzieć
czemu miałem okropne wrażenie, że doprowadziłoby ono do mojej
śmierci.
Chłód zdążył już dogłębnie
mnie oziębić i pewnie złapie jakieś choróbsko.
Po moim policzku spłynęła kolejna
samotna łza...
- Gdzie jest Ciel? - zapytał
demon, który w taki czy inny sposób raczył pojawić się z
powrotem.
- Szuka
cię, patafianie... - odpowiedział kucharz, nie odwracając się przy
tym od podejrzanie wyglądającej zupy.
Sebastian udawał, że nie słyszał
drugiej części wypowiedzi, po czym skierował swój wzrok na
siedzącego przy stolę ogrodnika i pokojówkę, którzy w tym czasie
jedli obiad. Oboje skinęli głowami na znak, że Bard mówi prawdę.
Mężczyzna uśmiechnął się na to
tajemniczo i zniknął za drzwiami, z których przed chwilą się
wychylał.
- Nazwał panicza po
imieniu... - stwierdził Finny patrząc znacząco na Mey Rin siedzącą
obok niego.
Przesuwałem czubkami butów
kamyki, które leżały pod ławką. Starałem się nie płakać, choć
szczerze wychodziło mi to marnie.
Kopnąłem zawzięcie kolejny
kamyczek, na co usłyszałem:
- Zniszczysz sobie buty.
Skamieniałem.
Wrócił.
Odwróciłem głowę, by móc
spojrzeć za siebie. Zobaczyłem Sebastiana opierającego ręce o
oparcie ławki.
Bez zastanowienia rzuciłem mu się
na szyję. Przytuliłem się do niego mocno, stęskniony za jego
dotykiem. Za jego zapachem. Za jego obecnością.
- Już nigdy więcej mnie nie
zostawiaj, idioto!
Demon westchnął cierpiętniczo.
- Gdzie byłeś? - zapytałem, kiedy już
zdążyłem się opanować.
- Narzekałeś, że nie masz co
czytać...
Racja. Kazałem Sebastianowi jechać
do Londynu po książki...
Jestem załamany swoją własną
głupotą.
Jeszcze bardziej załamany byłem
własnym zachowaniem. Pięć różnych odczuć w trzy sekundy.
Gratuluję! Zaczynasz się zachowywać
zupełnie jak kobieta...
- Zanieść cię do środka czy
wolisz tu marznąć? - zapytał zaczepnie.
- Zanieść...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za moją chwilową nieobecność,ale mój dostawca internetu postanowił zrobić mi psikusa -.-...
Mam nadzieje,że taka niezapowiedziana przerwa się już nie zdarzy i posty będą się pojawiać regularnie ^ ^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz