Krótka zapowiedź nadchodzących zmian!
Nie przedłużając, niedługo do obiegu wejdzie blog. Tak, kolejny. Wiem jestem pod tym względem nieznośny. Nie przemyślałem czegoś na początku i teraz robię zamieszanie. Chciałbym jednak, żeby zawierał on moją całą "tfurczoźć" w jednym miejscu. Więc byłyby tam Fragmenty, Nauczyciel, Spektrum i opowiadania pisane od września. Myślę, że nie jest to zły pomysł, a mi prościej będzie monitorować swoje postępy w pisaniu. Pierwsze dwa blogi nadal będą działać i pojawiać się na nich będą nowe rozdziały. Zdaję sobie sprawę z tego, że o wiele łatwiej jest natrafić na Fragmenty niż na wszystko, co powstało później, dlatego też tak a nie inaczej. To chyba wszystko. Jakby koncepcja się zmieniła, to dam znać. Czy ktoś ma coś przeciw?

poniedziałek, 9 marca 2015

Fragmenty duszy XXIX

   Nie mogłem zasnąć. Przez całą noc dręczyły mnie myśli, dotyczące Sebastiana i tego nad czym się zastanawiał. Nadal miałem wrażenie, że nie tęskni za domem, ale za jakąś osobą w nim mieszkającą. Dlatego to tak bardzo bolało.
   Bałem się, że jestem dla niego tylko chwilową odskocznią i kiedy wszystko się skończy, on po prostu o mnie zapomni. Tego tak bardzo się bałem. Przez te kilka dni taka wizja znacznie zbladła, ale teraz wróciła. Wróciła z przekonaniem, że jest prawdziwa...
   Widziałem, jak pierwsze promyki grudniowego wschodu słońca przedzierają się przez ciężkie zasłony. To małe światełko, przenikające przez szczeliny pomiędzy zasłonami, uświadomiło mi, że zaraz przyjdzie tu demon z zamiarem obudzenia mnie.
   Nie chciałem go widzieć. Nie chciałem też, żeby widział mnie w takim stanie. Zapłakanego, bez krztyny snu. Znienawidziłbym samego siebie, jeśli Sebastian zobaczyłby mnie takiego. Nie pozwoliłem sobie na coś takiego przez cztery lata, więc już nigdy więcej nie pozwolę sobie na taką chwile słabości.
   Ale już sobie pozwoliłeś...
   Nie pamiętasz, jak płakałeś a jego kolanach? Nie chcesz tego pamiętać, ale on to zapamięta. Bardzo dokładnie każdy szczegół...
   Zapamięta wyraz twojej twarzy. Dźwięk twojego szlochu. Smak twojej krwi...
   Smak twojej duszy...
   Może Sebastian tak naprawdę mnie nie kocha? Chce tylko odzyskać swoje wspomnienia, a przy okazji zabrać mi też duszę.
   Ale obiecał, że nigdy mnie nie okłamie...

   Usłyszałem ciche pukanie do drzwi, a potem skrzypnięcie zawiasów.
    - Wyjdź - rozkazałem demonowi głosem wypranym z uczuć.
  Nie podniosłem się z łóżka. Nawet się nie odwróciłem.
    - Ale...
    - Nie chcę cię widzieć na oczy! - wykrzyczałem.
   Zapewne słyszał mnie każdy w posiadłości, ale nie liczyło się to dla mnie. Tak bardzo mnie to bolało.
   Demon wyszedł, zamykając za sobą bezgłośnie drzwi. Zostawił po sobie pustkę, a mi chciało się w tym momencie płakać...
   Nie widziałem wyrazu jego twarzy, ale nie chciałem go widzieć. Bałem się, że zobaczę tam obojętność...

   Wstałem jednak wkrótce. Musiałem się ubrać, ale wrodzona duma nie pozwalała mi zawołać demona. Ubrałem się sam.
   Wyszło mi to trochę nieudolnie, ale nie było źle. Całość zakłócały jednak niezawiązane sznurowadła, które starałem się schować w buty.
   Zszedłem tak na śniadanie do jadalni. Było już w pół do dziesiątej, wiec mój żołądek zaczął się domagać czegoś do jedzenia.
  Usiadłem przy stole, ale nie doczekałem się Sebastiana niosącego śniadanie.
  Posiłek przyniósł mi za to Finny. Naleśniki z marmoladą różaną...
  - Finny, gdzie jest Sebastian? - zapytałem.
  - Nie wiem, paniczu. Zrobił śniadanie i wyszedł z kuchni. Myślałem, że idzie po ciebie - odpowiedział blondy, wyglądając trochę na zdezorientowanego. - Nie wyglądał na szczęśliwego...

   Poprosiłem Finnego, żeby potowarzyszył mi przy posiłku. Mimo, że nie rozmawialiśmy, zrobiło mi się odrobinę lżej. Naleśniki niewątpliwie przygotował Sebastian i, choć były naprawdę dobre, nie miałem siły, by zjeść je w całości. Finny wziął talerz ze stołu i popatrzył się na niego.
  - Mogę zjeść tego ostatniego? - zapytał, spoglądając to na mnie,to na niezjedzony naleśnik. - Proszę...
  - Jeśli chcesz - odpowiedziałem na pozór obojętnie.
Wiedziałem, jak bardzo chłopak lubi jeść wszystko co słodkie i jaką przyjemność mu sprawiłem.

  Zaszyłem się w bibliotece z nadzieją ,że jakaś lektura odgoni nieprzyjemne myśli. Nie mogłem jednak znaleźć niczego ciekawego. Przeczytałem już wszystkie powieści fabularne jakie znalazłem. Z podręcznikami również byłem zaznajomiony. Nad łaciną nie skupię się w tej chwili, więc odpadła w przedbiegach.
  Trzeba się wybrać do księgarni, bo nie pozostało mi już nic do czytania.
  Przeglądałem następny regał. Nieczęsto na niego zerkałem, ponieważ były tu książki o rysowaniu, robótkach ręcznych i innych tego typu rzeczy, do których talentu nie przejawiałem.
  Z braku lepszego zajęcia zajrzałem i tam. Wziąłem pierwszy lepszy podręcznik do rysowania i zacząłem go przeglądać.
  Na początku były opisane podstawy, cieniowanie, porady dotyczące uchwycenia kształtów. Nic wzbudzającego zainteresowanie na pierwszy rzut oka. Na marginesach jednak można było dostrzec starannie wypisane dopiski. Domyśliłem się od razu czyją ręką zostały napisane, tylko ciężko mi było w to uwierzyć.
  Mimo częstych rozmyślań nad tym jak Sebastian wypełnia sobie czas, nigdy nie wpadłbym na to, że demon zajmuję się pracami ręcznymi. Na taką opcje nigdy bym nie wpadł.
  Zapewne dlatego, że nigdy nie udało mi się przyłapać Sebastiana na czymś takim. Nie widziałem nigdy jak rysował, ani nic podobnego. Może to tłumaczyło jego unikalne pismo.
  Uśmiechnąłem się na myśl o demonie dziergającym na drutach.

  - May Rin! Widziałaś Sebastiana?
  - Widziałam go rano, ale później już nie! - odkrzyknęła mi Chinka.
  Pytałem już też Barda i pana Tanakę, ale żaden z nich nie potrafił udzielić mi odpowiedzi.
  Zacząłem się martwić o tego kretyna. Zawsze przepraszał mnie pierwszy.
  Przeszukałem już całą posiadłość. Każdy pokój z osobna. Byłem też sprawdzić pokój demona. Nie zauważyłem żadnych zmian, które mogłyby potwierdzić, że coś z tą zabrał. Nic się tu nie zmieniło.
  Nic poza czarnymi kopertami rozłożonymi na biurku.
  Może Sebastian postanowił wrócić do siebie?
  Ale nie mógł złamać kontraktu od tak, prawda?

  Przeszukałem piwnice, w których też nie było żadnego śladu demona. Wyszedłem na dwór, żeby przeszukać ogród - jedyne miejsce, w którym jeszcze nie byłem.
  Było dosyć ciepło jak na początek grudnia, ale i tak przeszył mnie zimny dreszcz. Sprawił on jednak, że moja złość na Sebastiana minęła.
  Słuchałem, jak obcasy moich butów stukają o kamyczki, którymi wyłożono ścieżki w ogrodzie. Nigdzie nie dostrzegałem zgrabnej sylwetki mężczyzny. Zaglądałem za każdy żywopłot i mijałem każdą ławeczkę ustawioną wśród przekwitłych już roślin.
  Nigdzie go nie było...
  - Sebastianie? - krzyknąłem.
  Odpowiedziało mi echo.
  - Chłopaki,widzieliście Sebastiana?
  -Nie.Czemu pytasz?
  -No, bo panicz wydaję się być zmartwiony jego nieobecnością...
Finny, który w tym momencie niósł drewno do podkładania w kuchennym piecyku, zasmucił się.Nie lubił, kiedy ludzie dla niego ważni byli przygnębieni.
  - Może się pokłócili? - zasugerował.
  - Finny, czy ty słyszysz co ty mówisz? Oni mieliby się pokłócić? Pfff... - prychnął Bard, któremu wydawało się, że taka rzecz jest wręcz niemożliwa.
  Zrozpaczone echo odbijało się o pnie drzew, aż w końcu ucichło zupełnie.
  Kolejny raz tego dnia moje oczy zaszkliły się.
  Sebastian kiedyś doprowadzi mnie do szaleństwa, ale niech doprowadzi...
…byleby tylko wrócił.

   Usiadłem na jednej z ławeczek ustawionych w ogrodzie. Było mi zimno, ale nie przejmowałem się tym teraz.
   Obiecałeś, że mnie nie opuścisz...
   Zbliżała się pora obiadu i zaczynałem głodnieć, nie wróciłem jednak do posiadłości. Nie miałem ochoty na jedzenie przyrządzone przez Barda. Nie wiedzieć czemu miałem okropne wrażenie, że doprowadziłoby ono do mojej śmierci.
   Chłód zdążył już dogłębnie mnie oziębić i pewnie złapie jakieś choróbsko.
   Po moim policzku spłynęła kolejna samotna łza...

   - Gdzie jest Ciel? - zapytał demon, który w taki czy inny sposób raczył pojawić się z powrotem.
   - Szuka cię, patafianie... - odpowiedział kucharz, nie odwracając się przy tym od podejrzanie wyglądającej zupy.
   Sebastian udawał, że nie słyszał drugiej części wypowiedzi, po czym skierował swój wzrok na siedzącego przy stolę ogrodnika i pokojówkę, którzy w tym czasie jedli obiad. Oboje skinęli głowami na znak, że Bard mówi prawdę.
  Mężczyzna uśmiechnął się na to tajemniczo i zniknął za drzwiami, z których przed chwilą się wychylał.
    - Nazwał panicza po imieniu... - stwierdził Finny patrząc znacząco na Mey Rin siedzącą obok niego.
 
  Przesuwałem czubkami butów kamyki, które leżały pod ławką. Starałem się nie płakać, choć szczerze wychodziło mi to marnie.
  Kopnąłem zawzięcie kolejny kamyczek, na co usłyszałem:
   - Zniszczysz sobie buty.
  Skamieniałem.
  Wrócił.
  Odwróciłem głowę, by móc spojrzeć za siebie. Zobaczyłem Sebastiana opierającego ręce o oparcie ławki.
  Bez zastanowienia rzuciłem mu się na szyję. Przytuliłem się do niego mocno, stęskniony za jego dotykiem. Za jego zapachem. Za jego obecnością.
  - Już nigdy więcej mnie nie zostawiaj, idioto!
 Demon westchnął cierpiętniczo.
  - Gdzie byłeś? - zapytałem, kiedy już zdążyłem się opanować.
  - Narzekałeś, że nie masz co czytać...
  Racja. Kazałem Sebastianowi jechać do Londynu po książki...
  Jestem załamany swoją własną głupotą.
  Jeszcze bardziej załamany byłem własnym zachowaniem. Pięć różnych odczuć w trzy sekundy.
Gratuluję! Zaczynasz się zachowywać zupełnie jak kobieta...
  - Zanieść cię do środka czy wolisz tu marznąć? - zapytał zaczepnie.
  - Zanieść...
 --------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za moją chwilową nieobecność,ale mój dostawca internetu postanowił zrobić mi psikusa -.-...
Mam nadzieje,że taka niezapowiedziana przerwa się już nie zdarzy i posty będą się pojawiać regularnie ^ ^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz