- Sebastianie,jesteś pewny, że wszystko spakowałeś? - zapytałem, chcąc dowiedzieć się, czy aby na pewno wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
- Tak. Na pewno wszystko zabrałem.
Demon odpowiadał mi na to pytani już dzisiaj chyba szósty raz. A jest dopiero południe.
Ekscytowałem się tym wyjazdem od początku tygodnia. Przez cały tydzień byłem podniecony wizją zobaczenia tulu ważnych w świecie demonów osobistości. Sebastian zdradził mi, że nieczęsto trafia się taka okazja, zwłaszcza dla człowieka, czym wcale nie pomógł mi się uspokoić.
Patrzyłem na rozłożone na moim łóżku, które ostatnio stało się również łóżkiem Sebastiana, ubrania. Nadal uważałem, że Nina wykonała świetną robotę, tylko...czegoś mi tu brakowało.
Nie miałem jednak pojęcia czego i mimo intensywnych rozmyślań nie udało mi się niczego wymyślić. Irytowało mnie to niepomiernie.
Sebastian wyszedł, by zrobić rozpiskę reszcie służących. Obawiałem się jednak, że na niewiele się to zda i mimo usilnych starań moja piękna rezydencja ucierpi podczas mojej nieobecności. Pomimo tej wizji, do której szczerze zdążyłem się przyzwyczaić, ponieważ nader często się ziszczała, nie zamierzałem zrezygnować z dotrzymaniu towarzystwa demonowi.
Zapowiedział mi już, że nie będzie mógł być przy mnie przez cały czas i opuści mnie na czas narady. Nie wyglądał na zbytnio przejętego wizją wojny. Może to dlatego, że jest przyzwyczajony. Albo uważa, że nic z tego nie będzie...
W każdym bądź razie Sebastian zapowiedział mi, ze będzie mnie musiał z kimś zostawić na ten czas. Nie wiedział jeszcze co prawda z kim, ale jakoś nie martwiłem się trafieniem pod nieodpowiednią opiekę. Byłem pewny, że brunet nie zostawi mnie z byle kim.
Dostałem także instrukcję do kogo pod żadnym pozorem się nie zbliżać a również przed kim w razie czego uciekać. Kamerdyner stwierdził, że demony nie zachowują się zwykle nieodpowiednio podczas tak wystawnych przyjęć, tym bardziej jeśli wyprawia je Lucyfer, więc taki incydent raczej nie powinien mieć miejsca.
W minionym tygodniu Sebastian udzielił mi także, kilku lekcji związanych z etykietą wśród demonów i jeszcze kilku wyjaśnień dotyczących ras i ich hierarchii. Postarałem się to wszystko zapamiętać. Najbardziej obawiałem się jednak, że nie będę umiał rozpoznać ważnych osób, które powinienem potrafić rozpoznać.
Pamiętam, że mam traktować z szacunkiem i nie narażać się Radzie Stygijskiej, czyli trzynastu demonom rządzącym w piekle. Oczywiście wiedziałem, że nie mam narażać się nikomu, bo jestem w końcu tylko człowiekiem i nie powinienem się za specjalnie wychylać.
Wiedziałem już, że na zebraniu nie będą same demony, ale również zaproszeni przez nich goście. Sebastian powiedział, że demony przyprowadzają zwykle na takie uroczystości kochanków bądź zaufanych przyjaciół albo przychodzą same. Jak się dowiedziałem demony nie ograniczają się do szukania partnerów w obrębie swojej rasy i na bankietach pojawiają się często nimfy, wampiry, boginki...
Zapytałem również bruneta o to, czy spotkał się kiedyś ze związkiem demona z mrocznym żniwiarzem albo aniołem. Sebastian zmarszczył na to brwi, po czym odpowiedział, że to jest jedyny temat tabu w ich świecie i nawet się o tym nie wspomina.
Skoro to był jedyny temat tabu,stwierdziłem, że ja się jakoś prześlizgnę przez kryteria oceniania istot z koszmarów. Ciężko wyobrazić sobie, co diabły mogą uznać za ładne bądź wartościowe, ale miałem nadzieję, że według nich będę coś sobą reprezentował.
Wszedłem na garderoby. Miałem nadzieje, że wymyślę jakieś uzupełnienie do stroju Sebastiana.
Zacząłem przeglądać różne pudła i pudełeczka, które były w zasięgu moich rąk.
W niektórych były kapelusze, które odpadały. W innych były naszyjniki i wisiorki, więc nic w stylu bruneta. Przeglądając dalej natrafiłem się na jeszcze więcej damskich rzeczy. Nie miałem pojęcia skąd się tam wzięły. Oczywiście wiedziałem niestety, skąd w mojej garderobie wzięła się okrutnie różowa sukienka z muślinu, w której musiałem chodzić. Pamiętam dobrze sadystyczny sposób w jaki wbito mi do głowy zasady zachowania, jakich uczono młodych szlachcianek. Po raz pierwszy pomyślałem, że mogą się do czegoś przydać.
Odwiesiłem ją z powrotem na miejsce i zerknąłem nad wiszące ubrania. Na półce nad wieszakiem był poustawiane inne pudełka. Udało mi się ściągnąć pierwsze z brzegu, ale musiałem się bardzo wysilić, żeby po nie sięgnąć.
Było to obite w bordowy materiał pudełko lekko. Lekko się zakurzyło, będąc nieużywane. Były w niej rzeczy mojego ojca, które kiedyś przywiozła mi ciotka Francis. Zadrżałem na wspomnienie jej despotyzmu.
Otworzyłem pudełko, w którym ujrzałem najprzeróżniejsze ozdoby. Niestety większość z nich było w naszych rodowych kolorach, czyli głównie błękitnych i srebrnych. Na dnie pudełka dostrzegłem jednak coś idealnego.
Czerwoną broszkę w kształcie róży wykończoną srebrem.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------Hej ^ ^!Mój internet nadal strajkuje i prawdopodobnie trzeba będzie wymienić jakiś kabel -.-...
Nie mam pojęcia w jakim trybie będą pojawiać się następne rozdziały.,bo ta została napisana na wolnej lekcji informatyki...
Poprzedni rozdział mi się podobał, ja Ciel szukał Sebastiana i jak on się nagle pojawił za nim, za ławką^^ No i w końcu wyjazd! Już nie mogę się doczekać! Jestem ciekawa też, z kim zostanie zostawiony Ciel:)!
OdpowiedzUsuń