Krótka zapowiedź nadchodzących zmian!
Nie przedłużając, niedługo do obiegu wejdzie blog. Tak, kolejny. Wiem jestem pod tym względem nieznośny. Nie przemyślałem czegoś na początku i teraz robię zamieszanie. Chciałbym jednak, żeby zawierał on moją całą "tfurczoźć" w jednym miejscu. Więc byłyby tam Fragmenty, Nauczyciel, Spektrum i opowiadania pisane od września. Myślę, że nie jest to zły pomysł, a mi prościej będzie monitorować swoje postępy w pisaniu. Pierwsze dwa blogi nadal będą działać i pojawiać się na nich będą nowe rozdziały. Zdaję sobie sprawę z tego, że o wiele łatwiej jest natrafić na Fragmenty niż na wszystko, co powstało później, dlatego też tak a nie inaczej. To chyba wszystko. Jakby koncepcja się zmieniła, to dam znać. Czy ktoś ma coś przeciw?

środa, 6 maja 2015

Fragmenty duszy XXXIX

  Minuty mijały i powoli przekształcały się w pełną godzinę. Nie mogłem usiedzieć w miejscu. Próbowałem czytać nową nowelkę, która Sebastian przywiózł mi z Londynu, ale mimo, że wzrok krążył po zdaniach, ich sens do mnie nie docierał.
  Luna próbowała złagodzić jakoś mój podły nastrój. Przez ten krótki czas zdążał zmienić się diametralnie. Najpierw był smutek, później wściekłość, następnie apatia, a teraz coś na kształt rozdrażnienia. Nie mogłem znieść tego, że żaden dźwięk nie dobiega zza drzwi. Nie wierzyłem, żeby były aż tak szczelne, żeby nie przepuściły żadnego słowa.
  Ledwie zdążyłem to powiedzieć, a usłyszałem jakiś podejrzany szelest.  Szmer...i głośnie puknięcie...
  Nadstawiłem uszu jeszcze bardziej, ale nic więcej nie wydało żadnego podejrzanego odgłosu. Podszedłem więc bliżej, by móc sprawdzić, czy aby na pewno nic się nie stało.
   - Nie... - cichutkie, ledwo słyszalne słowo... - Nie...
  Najciszej jak umiałem podbiegłem do drzwi i przyłożyłem bez żadnego wstydu do nich ucho. Luna najwyraźniej też to usłyszała, bo wychyliła się z fotela w moją stronę, patrząc się na mnie z zaciekawieniem.
  To samo słowo tylko trochę głośniej. Od początku nie miałem żadnych wątpliwości, że to Sebastian tak  żarliwie zaprzecza....tylko czemu ?
   - Nie! - tym razem był to już krzyk, w którym pobrzmiewało niedowierzanie i rozpacz.
 Wiedziałem, że zabroniono mi tam wchodzić (choć nie zrobiono tego w tak dosadny sposób, ale to można sobie samemu wywnioskować), ale mimo to znalazłem się w pomieszczeniu najszybciej jak umiałem.
  Odnalezienie się w sytuacji zajęło mi chwilę. Pierwszym, co mnie uderzyło po przekroczeniu progu pokoju, to zapach. Metaliczny...w pewnym sensie rdzawy...
  Zasłoniłem nos, żeby choć trochę stłumić tą woń.
  Lucyfer stał, podczas gdy Rogacjusz trzymał "coś". Tak właściwie co?
  Nie wiem, ale wokół tego było pełno...pierza? Nieważne...
  Gdzie jest Sebastian?!
  Białowłosy demon odwrócił się w moją stronę, kiedy dostrzegł, że tutaj wszedłem. Jego twarz wyrażała zmartwienie. A może bardziej politowanie...
  Co się tutaj stało do cholery?!
    - Jestem... - znów niemrawy głos mojego ukochanego, dobiegający znikąd...- jestem... - już głośniej.
   Dopiero po chwili zorientowałem się, że jego głos dobiega zza pozlepianego ciemnobrązową cieczą "czegoś", wokół którego wala się tyle czarnych piór...
  Ciel łącz fakty, bo na tę chwilę cienko ci idzie!
    - Jestem jednoskrzydłą kaleką! - Sebastian zawył przez zaciśnięte zęby. (Tak poza tym, to dzięki za uświadomienie, bo sam bym prędko nie ogarnął, tego co tu się dzieje)
   Byłem już kompletnie skołowany, bo jakoś nadal nie potrafiłem pojąć, co zaszło...
   Białowłosy mężczyzna próbował mi uświadomić, że nie powinienem na to patrzeć, ale ja ani myślałem gdziekolwiek się przemieszczać.
   Po chwili przestała nawet docierać do mnie jego argumentacja. Całe moje ciało zesztywniało, kiedy wreszcie dotarło do mnie, że to właśnie Sebastian leży pod pozlepianym czymś, które nadal trzymał jego były, choć w sumie nie wiem jak to teraz wygląda, doradca.
   Chciałem podejść bliżej, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nie potrafiłem zrobić w tej chwili nic, by sprawić, że leżący na podłodze mężczyzna przestanie się trząść.
    - Puść go, nie pomagasz... - zganiał demona, który też najwyraźniej chciał pomóc, ale nie wiedział jak.
   Skrzydło opadło ciężko na ciało czarnowłosego,przykrywając większą jego część.Posypała się z niego masa brunatnych kawałeczków...
    Chwila, moment...czy to jest krew?!

    Tak właściwie...to nie wiem,co się stało...
    Czułem tylko przeszywający ból po prawej stronie pleców. Docierał do mnie jeszcze tylko kojący chłód podłogi.
    Czy mówiłem coś? Nie mam pojęcia. Ale wydaje mi się, że nie.
    Słyszałem za to jak ktoś coś mówi, lecz czy to było do mnie? Potem kroki i odgłos otwieranych drzwi.
    Dziewczęcy krzyk.
    Jakieś drobne ręce dotykające moich barków, trzęsące mną delikatnie. Dwie, może cztery...
    Krzyczano coś, ale nie rozumiałem żadnego ze słów. Tylko przerażający ból głowy...
    Chciałem odwrócić się w drugą stronę, bo widziałem tylko ścianę, jednak nie mogłem. Nie miałem siły...a  może nawet nie chciałem...
    W zasięgu mojego wzroku pojawiły się smukłe nogi i choć chciałem podnieść wzrok, by zobaczyć kto to, nie potrafiłem tego zrobić.
    Czy to dlatego, że bałem się spojrzeć temu komuś w oczy...?

    Uklęknąłem na podłodze i pochyliłem nad nią głowię, by móc spojrzeć Sebastianowi w twarz.
    Spod półprzymkniętych powiek widać jeszcze było zmętniałe oczy. Nie zareagował na moją obecność w ogóle. Odgarnąłem z jego czoła czarne włosy. Miał gorączkę, tak mi się przynajmniej zdawało.
    Rzęsy demona ostatecznie zetknęły się z policzkami, kiedy nie miał już siły utrzymywać rozwartych powiek.
    Nie wiedziałem, co zrobić w takiej sytuacji. Spojrzałem pytająco po zgromadzonych w pomieszczeniu, do których dołączyła też Luna. Wyglądała na bardziej przerażoną ode mnie.
    Rogacjusz, który był akurat najbliżej potwierdził, że Sebastian ma podwyższoną temperaturę.
     - To co robimy? - zapytałem, choć głos łamał mi się niemiłosiernie.
     - Zaniesiemy go do wanny z zimną wodą.
    Nie znałem się zbyt na medycynie domowej, więc o zbijaniu gorączki nic nie wiedziałem. U demonów tym bardziej, tak więc nie oponowałem.
     - Luno, nalej wody, proszę.
    Dziewczyna na polecenie białowłosego pobiegła do łazienki.
     - Ja za głowę, ty za nogi.
     Dwa demony zręcznie podniosły leżącego na ziemi mężczyznę. Tylko zakrwawione skrzydło odmówiło współpracy i wlokłoby się po ziemi, gdyby go w tej chwili wynieśli. Podniosłem je. Z pomiędzy piór posypały się kolejne odłamki ciemnej, zaschniętej cieczy.
   Było dość ciężkie jak na skrzydło, chyba nawet jak na część ciała o takich rozmiarach.
   Doniesienie demona do wanny nie było trudne, poza składaniem skrzydła podczas przechodzenia drzwiami.
   Ułożyliśmy Sebastiana w wannie tak ,że moczył się praktycznie cały.Wystawała mu tylko szyja i głowa. Najbardziej przeszkadzający członek ułożyliśmy tak, że częściowo przykrywał czarnowłosego, a częściowo wystawał poza wannę. Inaczej się nie dało.
   Zostałem z Sebastianem sam. Nie miałem tego nikomu za złe ,ale...
  ...co się tu do jasnej cholery stało?!

1 komentarz:

  1. Hej ho. :)
    Wiem, że dawno mnie tu nie było, więc jak zabrałam się za ''pałaszowanie'' rozdziałów (i Nauczyciela i Fragmentów) to przyznam, że jeszcze lepiej i ciekawiej mi się to czytało, niżeli wcześniej. Kurczę, powiem szczerze, że chcę jeszcze więcej. X'D Cała akcja się niesamowicie rozwija, przez co mam znowu nowe "pomysły" odnośnie znaczenia rysunku ta stronie głównej. Cóż więcej? Nawet pisarzowi mogą zdarzyć się chwilowe 'opóźnienia' w wydaniu kolejnego rozdziału, ale trzeba pamiętać, że wielką sztuką jest nie stracić weny pisania, po powrocie. A czytając rozdziały, patrząc na datę udostępnienia, muszę przyznać, że niewątpliwie tą cechę posiadasz, więc głowa do góry, bo jestem pewna, że nie tak łatwo możesz stracić 'wenę'. (: Życzę nie tyle co weny, ale czasu na chociażby pomysły co mogłoby się dziać dalej. Pozdrawiam! ^ - ^

    OdpowiedzUsuń