Krótka zapowiedź nadchodzących zmian!
Nie przedłużając, niedługo do obiegu wejdzie blog. Tak, kolejny. Wiem jestem pod tym względem nieznośny. Nie przemyślałem czegoś na początku i teraz robię zamieszanie. Chciałbym jednak, żeby zawierał on moją całą "tfurczoźć" w jednym miejscu. Więc byłyby tam Fragmenty, Nauczyciel, Spektrum i opowiadania pisane od września. Myślę, że nie jest to zły pomysł, a mi prościej będzie monitorować swoje postępy w pisaniu. Pierwsze dwa blogi nadal będą działać i pojawiać się na nich będą nowe rozdziały. Zdaję sobie sprawę z tego, że o wiele łatwiej jest natrafić na Fragmenty niż na wszystko, co powstało później, dlatego też tak a nie inaczej. To chyba wszystko. Jakby koncepcja się zmieniła, to dam znać. Czy ktoś ma coś przeciw?

sobota, 29 sierpnia 2015

Nauczyciel XXIV

      - Poradzisz sobie?
      - Chyba tak.
      - Jakby co, to wołaj.
      - Okay, okay.
     Drzwi od łazienki zamknęły się z cichym kliknięciem i zostałem w łazience sam.
     Wziąłem kilka głębokich wdechów i oparłem się o wannę wielkości małego basenu.
      - Co ja tu w ogóle robię? - zapytałem sam siebie. - Jak wrócę do domu, to dostanę takie manto jak nigdy!
     Jęknąłem, nie wiedząc, czy śmiać się, czy płakać.
     Kiedy wreszcie trochę oprzytomniałem, przypomniałem sobie, co tak właściwie miałem tu zrobić. Zacząłem rozbierać się i składać zdjęte z ciała ubrania. Odłożyłem je na kosz na pranie stojący przy drzwiach, z których przyszedłem. Były jeszcze drugie drzwi. To prawdopodobnie te naprzeciwko gabinetu.
     Rozejrzałem się po pomieszczeniu jeszcze raz. Znaczną jego część zajmowała naprawdę wielka wanna. Kusiło mnie, żeby wziąć w niej kąpiel, ale zapewne już bym z niej nie wyszedł. Obok wanny znajdował się prysznic. Ale nie była to taka zwykła kabina prysznicowa. To był brodzik ze ściankami po lewej i prawej stronie. No i pomiędzy nimi był  natrysk oczywiście.
     Na przeciwnej ścianie był blat z umywalką. Nad nim wisiało ogromniaste lustro, które sięgało aż do sufitu. Podszedłem do niego i zerknąłem na swoje odbicie.
     Wydawało mi się, że jestem jakiś wychudzony. Niby zawsze byłem chudy, ale teraz dotarło do mnie, że jestem chyba za bardzo. Powinienem zapisać się do dietetyka? Może to jakaś choroba czy coś? Nie no, przecież tak od razu nie umrę...
      Zostawiłem swoje obawy i wszedłem do brodzika. Ledwo miałem siłę ustać na nogach. To po prostu zmęczenie. Oparłem się ręką o ścianę i odkręciłem kurek. Na początku poleciała lodowata woda, której udało się rozbudzić mnie trochę. Potem po moim ciele zaczęła spływać ciepła.
      Kiedy miałem już zupełnie mokre włosy, sięgnąłem po mydło leżące na półce. Myśl, że Sebastian używa tego samego mydła była nawet ekscytująca, ale byłem zbyt senny, by dalej fantazjować na ten temat.
      Szybko się umyłem, licząc na to, że uda mi się pójść spać jak najszybciej. Chociaż w sumie to jeszcze nie wiedziałem, gdzie będę spać. Wytarłem się ręcznikiem, który dał mi brunet parę chwil temu. Był przyjemnie puszysty i duży.
     Chciałem już wyjść z łazienki, ale kiedy chwytałem już za klamkę, przypomniało mi się, że tak właściwie to zapomniałem się ubrać. Senność tak bardzo problematyczna...
     Włożyłem na siebie podkoszulek Sebastiana. Po dłuższym zastanowieniu, chciało mi się spać, więc szybkie myślenie było niewykonalne, zdecydowałem się też na założenie bielizny. Pewnie, gdybym nie był taki padnięty, cieszyłbym się, że nie miałem akurat na sobie jakiejś obciachowej tylko normalną. Umówmy się, że taka w jednolitym kolorze jest normalna. Jak ciocia kupuje ci bokserki z psimi czy kocimi łapkami, to taka nie jest normalna.
      Wziąłem swoje rzeczy. Upewniłem się, że wszystko, co miałem wziąć, wziąłem i wszystko, co miałem ubrać, ubrałem. Ręcznik odwiesiłem, tam gdzie Sebastian mi pokazał...
      Wszedłem z powrotem do sypialni bruneta, prawie potykając się o swoje nogi. Nie było go tam, więc lekko chwiejnym krokiem wyszedłem na korytarz.
      - Psz pana? - Byłem tak zmęczony, że ledwo byłem w stanie mówić.
     Dotelepałem się do salonu, gdzie schowałem moje ubrania do plecaka. Zaczynało mi się robić trochę zimno w stopy, ale zignorowałem to.
     Zajrzałem do kuchni. Wyglądałem pewnie powalająco...
      - Już - oznajmiłem, cokolwiek wtedy miałem na myśli, brunetowi zmywającemu naczynia. - Mogę iść spać? - Wyszczerzyłem się trochę głupkowato.
      - Jasne.
      - A gdzie? - zapytałem, bo w sumie to jeszcze nie wiedziałem, gdzie mogę paść, nie przeszkadzając nikomu.
     Sebastian wytarł dłonie w ścierkę i założył na powrót rękawiczki, które teraz zupełnie mnie nie interesowały. Spaaaaaaaaaaać...
      - W łóżku. A gdzie indziej?
      - Yyyymmmmmm...a którym?
      - ...
      - No co?
      - W moim.
     Chyba spaliłem cegłę...
      - A co z panem? - wymamrotałem, chowając rumieńce za ścianą.
      - Ja się prześpię na kanapie. - A miało być tak pięknie... - Pójdę się umyć, a ty idź się połóż, bo wyglądasz jak siedem nieszczęść.
      - Jak co? - To była obelga?
      - Nieważne. Idź spać. - Minął mnie i skierował kroki w stronę łazienki. Odwrócił się. - Jak wrócę masz spać, rozumiemy się?
     Pokiwałem energicznie głową. "Rozumiemy się" nie kojarzyło mi się zbyt dobrze.
     Brunet zniknął.
     Powiedział, że będzie spać na kanapie, ale...no...ona była dla niego dużo za mała.
     Niewiele myśląc, sam położyłem się na niej i przykryłem leżącym na niej ciepłym kocem.

     Przekręciłem się na drugi bok, wprawiając w ruch otulający mnie, śliski materiał. Hmm... koc, którym się przykryłem był inny w dotyku.
     Otworzyłem oczy spanikowany. Nie leżałem na kanapie w dużym salonie. Panująca dookoła ciemność jeszcze spotęgowała mój strach. Kiedy moje oczy już się do niej przyzwyczaiły zobaczyłem przesuwane drzwi wnękowej szafy. Odetchnąłem z ulgą, gdy wreszcie byłem w stanie określić swoje położenie.
     Podniosłem się do siadu i zapaliłem lampkę nocną, która stała na etażerce. Uspokoiłem się, gdy pomieszczenie rozświetliło przyciemnione światło.
     Nie żebym bał się ciemności. Ale w obcym domu była dla mnie lekko przerażająca. Zwłaszcza że wyobraźnie zawsze miałem bujną, jeśli chodzi o to, co może się w niej kryć.
     Nie wiedziałem, która jest godzina, ale wnioskuję, że jeszcze noc skoro jest tak ciemno. Położyłem się, wpatrując przy tym w kotarę naprzeciwko łóżka. Dopiero w tej chwili uświadomiłem sobie, gdzie ja tak naprawdę leżę, a przede wszystkim, kto tutaj zwykle sypia!
     Teraz zauważyłem jaki pobudzający zapach mnie otacza. Wsadziłem głowę pod pościel. Mimo że pościel była niedawno zmieniana, nadal było można wyczuć, kto tutaj spał. Mrrr...
     Ogólnie musiałem się opanować, żeby się nie podniecić w "ten" sposób!
     Moja wyobraźnia jest jednakowoż zbyt bujna. Zdecydowanie zbyt bujna.
     Chwila, chwila, chwila... jak ja się tu w ogóle znalazłem? Emmm... no na pewno sam nie przyszedłem... a skoro nie przyszedłem sam, to znaczy że...
     Sebastian musiał mnie przenieść! A to oznacza, że musiał mnie też dotknąć! Zaraz będę piszczeć jak mała dziewczynka z radości. Chociaż to przecież nic wielkiego, no ale i tak cieszę się jak głupi. A tak w ogóle to gdzie on jest? Bo obok mnie go, niestety, nie ma.
     Znów usiadłem. Oparłem nogi o miękki czerwony dywan i podniosłem się. Pozbyłem się senności całkowicie i wątpiłem, żebym mógł zasnąć ponownie.
     Wstałem i cichutko podszedłem do drzwi. Otworzyły się z cichym kliknięciem. Wyjrzałem na korytarz. W salonie paliła się lampka stojąca obok kanapy. Jak się spodziewałem na sofie spał brunet. Wyglądało to dość zabawnie, ponieważ nogi oparte na podłokietniku zwisały mu bezwładnie nad ziemią. Ehh...
     A jak się obudzi, to na pewno będzie narzekać, że wszystko go boli. Dlatego ja tam chciałem spać, no.
     Podszedłem do niego jak najciszej się dało. Na szczęście się nie obudził.
     Zasnął z książką w ręku. Jak słodko. Ogólnie to nie przebrał się w piżamy... może tak normalnie to nie śpi w piżamach? To by było... hy hy hy... no nieważne...
     Biała koszula pozbawiona już krawatu i spinki do kołnierza, kusząco odsłaniała długą szyję mężczyzny. Kusiło mnie, żeby ją pogłaskać, ale powstrzymałem się. Przyglądałem się przez chwilę długim rzęsom i bladym wargom, po czym postanowiłem zostawić mojego śpiącego księcia w spokoju....przynajmniej na razie...
     Poszedłem do kuchni. Chciałem znaleźć coś do picia. Na szczęście na kredensie stał karton soku jabłkowego, więc nie musiałem grzebać po szafkach. No ale i tak przecież muszę znaleźć szklankę. Szlag.
     Zwykle naczynia umieszcza się w tych wiszących szafkach, więc zacząłem od nich. Otworzyłem pierwszą z brzegu. Apteczka. Tu nie mam zamiaru grzebać, bo to niekulturalne. Dalej. Ogólnie rzecz biorąc przyprawy. O herbata! No ale szklanki. Są szklanki. Wziąłem jedną i nalałem do niej soku. Przeciągnąłem się. Zerknąłem na zegarek. Dwadzieścia po piątej... hmm... ciekawe o której wstaje Sebastian...
     Mógłbym zrobić mu kawę... hmmm... może ma nastawiony budzik w telefonie? Chyba nie obrazi się jeśli sprawdzę. Widziałem że na stoliku leżała jego komórka.
      Ponownie dobrze przypatrzyłem się mężczyźnie, a dopiero po chwili zająłem się jego telefonem. Budzik był nastawiony na w pół do szóstą, jednak nie to przykuło moją uwagę.
     Emmm...czyli wracamy do rzeczywistości, Ciel...
     Wróciłem do kuchni lekko wkurzony i zrezygnowany. Włączyłem ekspres do kawy i wypiłem resztę soku ze szklanki. Lacroix... to ta dziewczyna ze zdjęcia? Pewnie jakaś francuska... Lacroix... jest w ogóle takie imię? Ehh nieważne. Na razie się nie poddam.
     Bosz... nie wiem, skąd się nagle wzięła u mnie taka ambicja, ale nie dam się tak łatwo wykopać z gry! Nie po dzisiejszym dniu!
     Minęło to brakujące siedem minut i zadzwonił budzik. Najpierw usłyszałem budzik, a później coś ciężkiego uderzyło o ziemię.
      - Kurwa mać!
     Ojć... ojć... ojć... byle nie złamał nosa...
     Wyjrzałem zza ściany i zobaczyłem Sebastiana podnoszącego się z ziemi.
     Na nieszczęście trzymał się za nos. Szlag! Zmoczyłem papierowy ręcznik kuchenny, akurat gdy brunet wchodził do kuchni. Korzystając z okazji, że był zgarbiony, położyłem mu zimny, mokry papier na nosie. Chyba był jeszcze zaspany, bo w pierwszej chwili nie wiedział co się stało.
      - Dzięki.
     Krew wsiąkała w biały materiał rękawiczek, tworząc na niech przerażająco wyglądające plamy.
     Mężczyzna oparł się o kredens, nadal trzymając pochyloną głowę.
     Takiej pobudki to chyba dawno nie miał...

      - Co byś chciał zjeść? - Sebastian zapytał, kiedy wreszcie krew przestała mu lecieć.
      - Hmmm... nie wiem. - Nachyliłem się nad swoim kubkiem kawy.
     Dostałem kubek kawy!
      - Jajecznica?
      - Mi pasuje.
     Nauczyciel wstał  i zniknął za rogiem.
     Była już szósta. Sprawdziłem to na zegarku w telefonie. Zdążyłem się już ubrać i w miarę przygładzić włosy. Zęby umyję, jak już wrócę do siebie. Nadal trochę męczył mnie sms, którego przeczytałem, ale postanowiłem nie męczyć się nim za bardzo. Postanowiłem się jakoś ogarnąć psychicznie.

      - Odprowadzić cię?
      - Nie trzeba. Dam sobie radę. - Uśmiechnąłem się, zakładając czapkę na głowę.
      - Na pewno?
      - Tak, na pewno.
     Śnieg przestał padać, a pora było zmywać się do domu i przygotować na solidny opierdziel...

     Dochodziłem do domu. Zaczynałem się stresować.
     Otworzyłem drzwi, były otwarte. Gdy wszedłem usłyszałem cichnący kobiecy głos. Coś było nie tak...
     Zdjąłem szybko buty i kurtkę. Odłożyłem je niedbale gdzie popadnie i skierowałem się w stronę, z którą dochodził ten głos.
      - Ciel - zapłakane coś uderzyło we mnie, uderzając mnie przy okazji w twarz blond kitką. - Ciel!
      - Boże, Lizzie! Co się stało?! - Nie wiem jak jej się udało zepsuć mój idealny humor.
      - Ciocia Ann nie żyje!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzięki wielkie za 18 000 wyświetleń ;-; 

2 komentarze:

  1. Teraz to dowaliłeś ;-; Chociaż w sumie mogliśmy się spodziewać śmierci Ann ;-;
    Ogólnie rozdział bardzo mi się podobał i liczę na to że Nasz Sebuś zajmie się Cielaczkiem ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko! Ale zakończenie! Kurde, ale ja znowu nie po kolei... Kurcze, ta ich sielanka i krwawiący nos Sebcia były epickie, ale końcówka... Daniel, coś Ty nawymyślał? Coś czuję, że to się kończy nim się na serio zaczęło... Bo teraz, a przynajmniej tak dedukuję, Ciel zamieszka u Lizzy... W sumie tak mi podpowiada logika, ale sądzę, że po Tobie można spodziewać się czegoś innego... W takim razie czekam na następną notkę, dużo weny życzę, jak również dobrej nocki :).

    Pozdrawiam,

    R ;).

    OdpowiedzUsuń