Krótka zapowiedź nadchodzących zmian!
Nie przedłużając, niedługo do obiegu wejdzie blog. Tak, kolejny. Wiem jestem pod tym względem nieznośny. Nie przemyślałem czegoś na początku i teraz robię zamieszanie. Chciałbym jednak, żeby zawierał on moją całą "tfurczoźć" w jednym miejscu. Więc byłyby tam Fragmenty, Nauczyciel, Spektrum i opowiadania pisane od września. Myślę, że nie jest to zły pomysł, a mi prościej będzie monitorować swoje postępy w pisaniu. Pierwsze dwa blogi nadal będą działać i pojawiać się na nich będą nowe rozdziały. Zdaję sobie sprawę z tego, że o wiele łatwiej jest natrafić na Fragmenty niż na wszystko, co powstało później, dlatego też tak a nie inaczej. To chyba wszystko. Jakby koncepcja się zmieniła, to dam znać. Czy ktoś ma coś przeciw?

wtorek, 25 sierpnia 2015

Nauczyciel XXIII

      - Czego panicz sobie życzy?
      - Ha?
      - Co panicz chciałby zjeść?
     Ciel ogarnij sytuację. Mózg się zaciął, czy po prostu nie chce zatrybić tego co się dzieje?
      - Emmmm...no...tenn... - Płat czołowy jednak się wyłączył. - A...może sobie życzyć... - Teraz tylko wymyślić coś na szybko! - ... tosta?
      Powiedziałem coś, więc nie ma tragedii. Chyba każdy by się zaciął, jakby się mu wyjechało z "paniczem"... Zwłaszcza jeśli takim tekstem rzuca nauczyciel...w jego domu... w Wigilię... i nikogo innego nie ma w pobliżu....
      Przesadzam?
       - Z czym?
       - Ma pan dżem? - Głos strasznie mi się załamywał.
       - Truskawkowy chyba tak. Ale nie mam tostera, więc musiałbym je zrobić na patelni. Masz coś przeciwko? - Pokręciłem przecząco głową.
      Już dawno nie jadłem takiego tosta francuskiego.
      Mężczyzna wpatrywał się we mnie przez chwilę. Zastanawiał się nad czymś? Nie wiem. W każdym razie też wykorzystałem sytuację. I zerknąłem na jego kołnierz. Dostrzegłem na nim malutkie srebrne punkciki. Uśmiechnąłem się na myśl, że mój prezent jednak się przydaje.
       - W takim razie ustalone. Poczekaj tu chwilę.
       - A nie mogę iść z panem?
       - Zostań.
      Wstał z kanapy i odszedł. Nie oponowałem, choć chciałem iść za nim. Widziałem jak znika w łuku drzwiowym prowadzącym do kuchni. Wykonał przy tym dość charakterystyczny ruch ramieniem. Domyśliłem się, że ściągnął rękawiczkę z prawej lewej dłoni. To dlatego nie chciał, żebym za nim szedł. Raczej ciężko nie ubrudzić rękawiczek przy przyrządzaniu czegoś...
      Usłyszałem dźwięk płynącej z kranu wody, potem skrzypienie otwieranych szafek.
      Westchnąłem ciężko, siadając wygodniej na kanapie. Nie stresuj się...nie denerwuj...
      Pewnie będę się musiał niedługo zbierać... w końcu nie mogę tu zostać na zawsze... niestety...
      Wstałem i przeciągnąłem się. Dopadała mnie lekka senność, ale to nic wielkiego. Spojrzałem za okno znajdujące się nad kanapą. Śnieg padał w najlepsze...Nie będzie miło wracać w taką pogodę do domu.
       Obróciłem się i spojrzałem w głąb korytarza na przeciwko mnie. Już raz tam byłem, lecz nie zaszedłem zbyt daleko. Korzystając z okazji, wszedłem tam ponownie. Minąłem otwarte drzwi do sypialni, do której zdążyłem zajrzeć ostatnim razem. Poszedłem dalej, zatrzymując się pomiędzy parą drzwi. Jedne po lewej drugie po prawej. Otworzyłem te po lewej, uważając by nie zrobić tego zbyt głośno.
       Najpierw zobaczyłem duże, stare biurko ustawione pod wielgachnym oknem. Było zawalone różnymi papierami. Spojrzałem na boki. Ustawione wzdłuż obydwu ścian biblioteczki zapełnione książkami robiły powalające wrażenie. Wszedłem do pomieszczenia. Ściany zostały wyłożone ciemnozieloną tapetą, nadając pomieszczeniu lekko mrocznego wyglądu. To pewnie był jego gabinet...
       Podszedłem do biurka. Pod kilkoma zeszytami i dziennikiem leżał zamknięty laptop. Pewnie miał założone hasło. Zerknąłem na kilka drewnianych przegródek. Nie dostrzegając w nich jednak nic ciekawego, skierowałem wzrok jeszcze wyżej.
       Zdjęcie. Obok palącej się lampki stało zdjęcie. Oprawione w ramkę z jasnego drewna. Schyliłem się lekko, żeby móc mu się lepiej przyjrzeć.
       Na fotografii uwieczniono młodą kobietę stojącą przed drzwiami domu. Jasnobrązowe włosy opadały jej na prawe ramię, a bladoróżową sukienkę kołysał delikatnie wiatr. Była bosa. Nie wyglądała na wysoką. Spoglądała na mnie inteligentnymi, ciemnymi oczami, uśmiechając się przy tym nieśmiało.
       Naprawdę urocza...
       Czyli że Sebastian jednak nie jest do wzięcia...
       Wyszedłem zrezygnowany z pokoju. Wiedziałem, że robienie sobie nadziei jest głupim pomysłem, bo i tak wszystko się skończy zanim się cokolwiek zacznie. No i tak się właśnie skończyło.
       Usiadłem z powrotem na kanapie. Znów zrobiło mi się jakoś tak cholernie pusto i zimno w środku. Pociągnąłem nosem kilka razy. Nie miałem ochoty jeszcze wracać do domu, ale chyba jednak zrobię to jak najprędzej. Jednak lepiej będzie się z tego wycofać. I ze wszystkiego innego chyba też. Angażowanie się chyba nie jest dla mnie.
       Zdecydowanie nie jest...
       Odgłosy dobiegające z kuchni ucichły.

      Odłożyłem sztućce na opróżniony już talerz. Za chwilę usłyszałem podobny szczęk po swojej lewej stronie.
       - Dziękuję. Bardzo dobre.
     Spojrzałem na mężczyznę, który jeszcze przeżuwał kęs tosta. Skinął głową i wyciągnął  się na kanapie. Ziewnął, zakrywając usta ręką. To przypomniało mi o mojej własnej senności.
     Było już dość późno, więc wypadałoby się zbierać do siebie. Obróciłem głowę by spojrzeć za okno. Śnieg padał i nic nie wskazywało na to, by miał przestać w najbliższym czasie.
      - Chyba muszę już iść, prawda? - zwróciłem się do Sebastiana, wciąż wpatrując się w biel gromadzącą się na zewnątrz.
     Brunet również obrócił głowę, by móc spojrzeć, na co się patrzę.
      - Chcesz wracać w taką pogodę?
     Zamilkłem na chwilę.
      - Nie... - szepnąłem. - Nie chcę... - wracać już nigdy.
     Nauczyciel przetarł oczy wierzchem dłoni.
      - Może zostaniesz? - zapytał tak, jakby znał moje myśli.
      - Słucham? - Spojrzałem na niego zdziwiony, ale on patrzył w róg pokoju.
      - Na noc. Chcesz zostać na noc?
      - Nie powinienem...
      - Wolisz być sam w domu?
     To pytanie było trochę bezlitosne. To chyba dość oczywiste, że nie chcę być sam w domu.
      - A pan woli być sam w domu? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
     Po chwili usłyszałem zaprzeczenie.
      - Co nie zmienia faktu, że nie mogę tu zostać.
      - Dlaczego?
     Tak właściwie, to co mnie powstrzymuje? A no tak...
      - Kim ja dla pana jestem, żebym mógł zostać tutaj na noc?
      - Nie wracajmy już do tego pytania. - Wciąż na mnie nie patrzył.
      - Czemu?
      - Sam nie potrafisz na nie odpowiedzieć, prawda?
    Odwrócił się twarzą do mnie i utkwił swój wzrok w moim widocznym oku. Speszyło mnie to trochę, ale nie chciałem urywać tej rozmowy.
      - Jestem pana uczniem... i właśnie dlatego nie powinienem tu zostawać. Przecież pan wie, jak nieprzyjemne potrafią być plotki.
    Wbiłem spojrzenie w swoje zaciśnięte pięści.
      - Myślałem, że nie przejmujesz się plotkami.
      - He?
      - Nieważne. Jestem twoim nauczycielem i masz się mnie słuchać. Nigdzie nie idziesz w taką zamieć.
      - Ale!
      - Nie.
     Zamknąłem się. Nie będę dyskutować. Jednak poczułem się lekko urażony.
      - Nie mam przy sobie piżam... - zauważyłem.
      - Coś się wymyśli - stwierdził brunet, wyciągając z kieszeni kamizelki srebrną papierośnice.
     Ile on tego ma?!
      - Dlaczego tak się pan mną zajmuje? - zapytałem, gdy zapalał papierosa zapalniczką.
     Zaciągnął się dymem i jeszcze długo go nie wypuszczał.
      - Kaprys - stwierdził w końcu, wypuszczając dym nosem.
      - Yhym... - Zignorowałem odpowiedź, wpatrując się w ulatującą, szarą chmurkę. - Umie pan zrobić kółeczko?
     Mężczyzna zaciągnął się ponownie, po czym wypuścił z ust rosnące, dymowe kółko.
     Uśmiechnąłem się zadowolony ze spełnionej prośby.
      - Chcesz wziąć prysznic?
      - Z panem? -  sugestywnie spojrzałem na mężczyznę, który najwyraźniej uznał to za żart.
      - Niestety muszę odmówić. - Uśmiechnął się dość znacząco.
      - Czemu? - Zrobiłem zawiedzioną, smutną minkę. Może nadawałbym się na aktora?
      - W końcu jesteś moim uczniem. - Brunet zmierzwił mi włosy, strzepując popiół do popielniczki.
     Grzywka po prawej stronie mojej twarzy zmieniła lekko położenie, ale natychmiast ją poprawiłem.
      - Ostatecznie mogę wziąć prysznic sam.
     Katecheta wstał i przeciągnął się. Postąpiłem tak samo.
      - Poszukamy ci najpierw jakiejś zastępczej piżamy.

      - Ta nie. Ta nie... Ta też nie.
     Nauczyciel przeszukiwał wnękową szafę, a ja stałem za nim i rozglądałem się po pomieszczeniu. Nadal zadziwiał mnie rozmiar łóżka Sebastiana. Było ogromne!
     Co ja bym dał, żeby sypiać w takim codziennie. I może nie tylko sypiać...mhmm....
     Dobra, już się opanowuję.
      - Ta chyba jest najmniejsza. - Wyciągnął z szafy granatowy T-shirt. - Przymierz.
     Założyłem koszulkę na wszystkie rzeczy jakie mam. Była wystarczająco duża, by nie było z tym najmniejszego problemu. Koszulka Sebastiana sięgała mi do połowy uda, przez co wyglądała trochę jak sukienka. Ale nie wybrzydzałem.
      - Może być.
      - W takim razie łazienka jest tam.
     Brunet wskazał na drzwi znajdujące się po drugiej stronie pokoju. Podszedłem do nich i nacisnąłem klamkę.
      - O luju!
     Zlustrowałem ogromną łazienkę, wyłożoną czerwonymi, czarnymi i białymi kafelkami.
      - Mogę tu zamieszkać?
      - Emmm...?
      - No dobrze, dobrze...porozmawiamy o tym rano.

1 komentarz:

  1. Hahaha! Początek bezbłędnie mnie rozwalił :D. Tak dobrze znany "panicz" powrócił :). Podobała mi się ich rozmowa i szczerość w pewnych kwestiach, bo przecież nie we wszystkich mówili to, co myśleli. I jeszcze to, że Ciel śpi u Sebusia! Kya!!!!!!! Oj Ciel, nie dziwię ci się, że chciałbyś zamieszkać w tak pięknie urządzonym domu :D.

    Danielu, jak zawsze rozdział mi się podobał, a to najbardziej dlatego, że był mało rozmowny Sebuś :). A teraz pędzę dalej, bo oczka zaczynają szczypać, a ja chcę wiedzieć co i jak ;).

    OdpowiedzUsuń