Krótka zapowiedź nadchodzących zmian!
Nie przedłużając, niedługo do obiegu wejdzie blog. Tak, kolejny. Wiem jestem pod tym względem nieznośny. Nie przemyślałem czegoś na początku i teraz robię zamieszanie. Chciałbym jednak, żeby zawierał on moją całą "tfurczoźć" w jednym miejscu. Więc byłyby tam Fragmenty, Nauczyciel, Spektrum i opowiadania pisane od września. Myślę, że nie jest to zły pomysł, a mi prościej będzie monitorować swoje postępy w pisaniu. Pierwsze dwa blogi nadal będą działać i pojawiać się na nich będą nowe rozdziały. Zdaję sobie sprawę z tego, że o wiele łatwiej jest natrafić na Fragmenty niż na wszystko, co powstało później, dlatego też tak a nie inaczej. To chyba wszystko. Jakby koncepcja się zmieniła, to dam znać. Czy ktoś ma coś przeciw?

piątek, 7 sierpnia 2015

Nauczyciel XX

   Wróciłem do domu. Ciocia jeszcze spała, więc przynajmniej uniknąłem tłumaczenia się ze swojej nieobecności. Czyli jednak jakieś plusy są... choć... a nieważne...
   Niemrawo włócząc nogami, poszedłem zrobić sobie herbatę. Nie docierało do mnie ciepło otoczenia. Nadal czułem przeszywający zimowy, chłód , który przyległ do mnie, gdy wychodziłem z domu mojego katechety. Plecak ciągnął się za mną na długich szelkach, które trzymałem jedną ręką.
   Przysiadłem na jednym ze stołków ustawionych przy wysepce i czekałem aż woda zawrze w czajniku. Rozpiąłem czarną bluzę, po czym włożyłem torebkę herbaty do mojego kubka z Mikołajem, który dostałem trzy lata temu z okazji Bożego Narodzenia. Nasypałem do tego dużo cukru...
   Trzymając w dłoniach gorący kubek i z plecakiem przewieszonym na ramieniu, wszedłem po schodach i zaszyłem się w swoim pokoju. Miałem nadzieję, że nie będę musiał go opuszczać do końca przerwy świątecznej. Może nawet uda się trochę dłużej...mógłbym wystawić mokrą głowę za okno czy coś w tym stylu. Przynajmniej odseparowałbym się tym od Sebastiana.
   Można zrezygnować z religii w środku roku szkolnego? Chyba nie...
   Poza tym i tak musiałbym widywać mojego nauczyciela na szkolnym korytarzu, więc zrezygnowanie z katechezy mało by mi dało...
   To może zmienię szkołę? Ale na pewno wszyscy będą dopytywać się, dlaczego chcę to zrobić. W szczególności ciocia Ann...Przecież jej nie powiem, że zadurzyłem się w swoim nauczycielu i nie mogę wytrzymać w jego obecności, bo świadomość, że nie mogę być bliżej niego, jest nie do zniesienia.
   Wizyta u szkolnego psychologa odpada. Nie dość, że ta kobieta jest irytująca, to jeszcze ma wątpliwe kwalifikacje. Do innego lekarza chyba bałbym się pójść. Nie umiem tak po prostu wygadać się komuś ze swoich problemów. Już w ogóle jeśli chodzi o ukierunkowanie swoich preferencji seksualnych.
   Jeszcze by mnie ktoś potraktował jak nastolatkę, która zakochała się w dorosłym facecie. A to przecież nie to samo, bo ja na dodatek jestem płci męskiej i raczej w tej kwestii nic się nie zmieni. A homoseksualizm podnosi rangę problemu, przynajmniej w moim mniemaniu.
   Usiadłem na łóżku i przykryłem się trochę kocem.
   Miałem już dość całej tej sytuacji. Gdyby nie ten wypadek z przed czterech lat wszystko byłoby w porządku. Nie musiałbym przeprowadzać się i zmieniać szkoły, skutkiem czego nigdy nie pozałbym Sebastiana. Wtedy miałbym chociaż jakieś perspektywy na "normalne życie". Może nawet udałoby mi się założyć rodzinę i mieć dzieci. Nigdy nie widziałem w sobie kandydata na męża i ojca. Już jako dziecko przeczuwałem, że będę samotny, choć nigdy nie podzieliłem się swoimi prognozami z rodzicami. Teraz wiem, dlaczego zostanę wiecznym singlem...
   Do końca życia będzie się za mną wlokła chora fascynacja moim katechetą. Nie, nie tragizuję. Po prostu to wiem. Mam tą świadomość, że nie będę w stanie zakochać się w nikim innym.
   Przecież Sebastian na mnie nie poczeka. To, że teraz jest kawalerem, nie oznacza, że za dwa lata, kiedy już będzie mnie można traktować poważnie, nadal będzie na wydaniu.
   To głupie! Dlaczego jestem uznawany za niedorosłego, bo inni w wieku czternastu lat są niedorośli? Przecież ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co robię i nie żałowałbym, gdyby jakimś cudem pomiędzy mną a moim nauczycielem do czegoś doszło. Tylko wtedy i tak wciągnąłbym Sebastiana w potencjalny kryminał. Czemu nie urodziłem się dwa lata wcześniej? Albo chociaż rok...
   Prościej byłoby mi się wybić z tłumu. Wiedziałem, że katecheta i tak poświęcił mi masę uwagi, ale i tak nie widzi we mnie kandydata na partnera. Na jego miejscu też bym go w sobie nie widział...
   Starałem się nie płakać, ale średnio mi to wychodziło. Jak na razie się nie rozkleiłem zupełnie, ale kilka łez zdążyło już czmychnąć i spłynąć po policzku. Czy wahania nastroju i płaczliwość, to objawy depresji? O ile wczoraj niemalże tryskałem radością, podobnie jak rano, to w tej chwili zastanawiałem czy nie zabarykadować się w pokoju...
   Coś jednak może być na rzeczy...
   Na razie nie będę się tym przejmować. Po prostu otoczę się swoją barierą obojętności, tak jak robiłem to przez ostatnie cztery lata. Raczej mało kogo to ruszy, chyba wszyscy się przyzwyczaili. Ja sam też. Moje wycofanie nie zaszkodzi społeczeństwu, koniec świata również nie nadejdzie, więc nie ma się czym przejmować.
   Spokojnie przewegetuję sobie resztę gimnazjum. Później zacznę myśleć o swojej przyszłości, która malowała się w szarych barwach. Na tę chwilę nie miałem absolutnie żadnego celu w życiu. Ani marzeń dotyczących kariery, ani miejsca zamieszkania, ani pasji, które będę rozwijał na emeryturze. A na moje nieszczęście niedługo zaczniemy lekcje, które mają nas ukierunkować w stronę wyboru zawodu...
   Czy ja mam coś, co chciałbym robić przez całe życie? Nie.
   Mam marzenie, które da się spełnić?... Też nie...
   Najbardziej w tej chwili mam ochotę stać się jakąś postacią z tych książek dla dziewczyn, w którym zawsze jest jakiś wymuskany happy end.
   A może śnię o tym, by zacząć żyć...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej!
Wielkie dzięki za te 15 tysięcy! I przepraszam, że rozdziały teraz są takie krótkie ;-; ...
Chciałbym wziąć udział w "Opowiadaniach Kotori" i głównie na tym próbuję się skupiać, jednakowoż idzie mi to bardzo opornie...
W każdym razie mam nadzieje, że nadal czytacie to, co próbuję tu stworzyć  ^ ^"
Pozdrawiam wszystkich czytelników!
Daniel

4 komentarze:

  1. Rozdział jak zwykle mi się spodobał i oczekuję więcej ^^ Może trochę przygnębiający, ale ta zimowa atmosfera jest idealna na te czterdzieści stopni w słońcu xD Życzę Ci dużo weny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz yaoi i to z mojego ukochanego anime.... Nie szukasz żony? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podania należy składać na numer kontaktowy podany lewym górnym rogu bloga wraz z dwoma zdjęciami oraz listem motywacyjnym, a następnie podejść do okienka numer 4, by poprosić o formularz, który należy w trzech kopiach przesłać mnie, mojemu kochasiowi i matce...
    ( w skrócie: możesz napisać na GG, tam się dogadamy xD)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz? Po takich długich dwóch poprzednich rozdziałach, jestem niepocieszona, że ten jest takie krótki... Nie mówię, że mi się nie podobał, ale jego długość pozostawia wiele do życzenia, tym bardziej, że wiem na ile Cię stać. Mogę tylko napisać, że czekam na ciąg dalszy i więcej Sebusia, bo jest go tutaj jak na lekarstwo.

    A czego sobie życzę, jako rekompensaty za Twoją długą nieobecność? Szota hard-yaoi z parringiem wiadomym :D. I gratuluję ponad 16 tys. wejść!

    R :D.

    Ps. Twój komentarz odnośnie pytania Akumy, naprawdę poprawił mi humor :D. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń