Grudzień wraz ze świętami przeminął w miarę spokojnej atmosferze.
Nie było żadnych, niezapowiedzianych wizyt. Niestety listy nie przestały przychodzić. W sumie nie wiedziałem, od kogo były. W każdym razie po otrzymaniu niektórych Sebastian, no... jakby to ująć...pluł jadem na wszystko, co się rusza. Na to co się nie rusza czasami też...
Ale ogólnie było naprawdę całkiem przyjemnie.
I nie mam tu na myśli "tej" słodkiej rutyny, w którą wpadliśmy. Nie żebym narzekał w żadnym wypadku! Tylko...umm...noo...Sebastian...eh... Nie chciał dać mi się dotknąć, no! Jakkolwiek głupio by to nie brzmiało, tak właśnie było. A ja nie miałem żadnego innego pomysłu jak czekać tylko, aż coś się w związku z tym zmieni. Nie żeby mi się jakoś szczególnie spieszyło, ale...wojna i te sprawy...jak mu coś urwie...
Przestałem rozumieć własne rozmyślania. I wbrew pozorom nie były snute w stanie nietrzeźwości. Żeby nie było.
Mój demon poprosił po Nowym Roku o dodatkowy pokój. Nie oponowałem i dałem mu wolny wybór. Padło na ostatnie pomieszczenie w zachodnim skrzydle. Na piętrze, tam gdzie jest dużo okien. Głupio się przyznać, ale od czasu, gdy brunet ustawiał tam meble, wytrzaśnięte nie wiadomo skąd, nie było mnie tam. Zawsze chodził tam w wolnej chwili, albo gdy był zdenerwowany.
Właśnie zmierzałem w kierunku tego pokoju. Powoli, stresując się. Sebastian od około dwunastej nie pokazał mi się na oczy. Tak więc zacząłem się niepokoić.
Stanąłem przez dębowymi drzwiami i zastukałem w nie niepewnie. Nie usłyszałem odpowiedzi, więc lekko je uchyliłem. Środek wyglądał...jak pole bitwy...
Tak mniej więcej...
Na podłodze papiery, na ścianie papiery, na regałach notatniki, na biurku to samo...
Otworzyłem drzwi szerzej, żeby móc lepiej ogarnąć wzrokiem całe to pobojowisko. Dobra... Chociaż Sebastiana nie było trudno odnaleźć w tym rozgardiaszu. Siedział na krześle, częściowo skryty przez stosy papierzysk. Zerknął na mnie znad przeglądanych dokumentów i jakby trochę się speszył tym całym bałaganem.
- Mogę wejść? - zapytałem, już i tak omijając różne rzeczy porozrzucane na podłodze.
Demon skinął tylko ręką, przewracając przy tym stosik po swojej prawej stronie. Zaklął.
- Nie martw się, kiedyś to posprzątam.
- Taaa...nie wątpię...
Podniosłem z podłogi pierwszą lepszą kartkę. Nie zrozumiałem niczego, co było na niej napisane. Odłożyłem, skąd wziąłem. Tak samo nie zrozumiałem niczego co było napisane na następnej.I kolejnej. Zerknąłem na ścianę po lewej stronie. Mapę chociaż rozpoznałem bez problemu. Mapa Europy.
Podszedłem do niej bliżej, o mało nie poślizgnąwszy się przy tym na...chyba ołówku. Nieważne. Były na niej wypunktowane jakieś obiekty. Bo co innego można wypunktować na mapie. Po przeliczeniu ich okazało się, że jest ich dwadzieścia osiem. Pomiędzy jednym a drugim była napisana dzieląca je odległość, która, nie ukrywając, była dość spora.
Spojrzałem na pochłoniętego czymś demona. Podszedłem do jego drugiego biurka, pierwsze stoi w jego pokoju w części dla służby, i próbowałem dostrzec coś przez barykadę zabazgranych kartek.
- Nie przepracowujesz się aby?
- Hmm? - nawet na mnie nie spojrzał.
- Co przeglądasz? - drążyłem temat dalej.
- Nic specjalnego...
- Sebastianie! To nie jest śmieszne!
Podniósł na mnie wzrok, odkładając na jedyne wolne miejsce na blacie papiery.
- Mówiłem ci, że masz mi mówić, jak coś się będzie działo - powiedziałem jeszcze spokojnie.
- Jeszcze nic się nie dzieje.
Westchnąłem.
- Nie chcę narzekać, ale zapominasz o swoich obowiązkach kamerdynera - kaszlnąłem znacząco. - Może znajdziemy ci kogoś do pomocy?
- Nie! Nie zgadzam się!
- Dlaczego? - zapytałem, odsuwając się na bezpieczną odległość.
- Bo nie! - niemal krzyknął.
Sebastian zachowuje się strasznie dziecinnie kiedy jest zestresowany. Już zdążyłem się przyzwyczaić.
- A nie chciałbyś mieć Rogacjusza do pomocy? On jest czymś zajęty?
- Nie.
Dlaczego ty jesteś taki uparty?
Po kolacji i samotnej kąpieli, demon położył mnie spać. Twierdził, że ma coś do zrobienia.
Chyba naprawdę miałem dość całej tej sytuacji. Żałuję, że nie mogłem w jakiś sposób ściągnąć Rogacjusza do pomocy. Albo Luny, żeby mnie postawiła do pionu.
Przekręcałem się raz po raz, z boku na bok. Oduczyłem się spania samemu. Nie było mi zimno, ale to nie było to ciepło, do którego przywykłem przez te dwa miesiące.
Nie mogłem zasnąć prawdopodobnie dlatego, że dręczyły mnie wszystkie te pytania, na które nadal nie znałem odpowiedzi. Chciałem dowiedzieć się co jest napisane we wszystkich tych notesach, którymi Sebastian zastawił całą ścianę. Pewnie coś dotyczącego tej wojny, która nieubłaganie się zbliża.
Przekręciłem się na lewy bok. Zwykle zobaczyłbym tam obojczyki oraz szyję mojego kochanka, ale nie dzisiaj. Syknąłem i przekręciłem się na powrót w drugą stronę.
Miałem okropne wrażenie, że brunet nie będzie dzisiaj ze mną spać. I jutro tak samo.
Opatuliłem się dokładniej kołdrą. Księżyc świecił mi trochę w oczy, ale nie miałem ochoty wstać i zasłonić okien. Przewróciłem się na plecy, podciągnąłem do siadu i oparłem nimi o zagłówek. Mogłem przez balkonowe okno zobaczyć białą, lśniącą tarcze, chowającą się nieśmiało za granatowymi chmurami. Ehh...
Może jak siłą go wyciągnę z zagraconej jamy, to pójdzie spać. Chociaż wątpię.
Wpatrywałem się w barierkę balkonu. Dawno na nim nie byłem. Poszedłbym na dwór. Świetna zachcianka. Akurat na nocną porę.
Ponownie zerknąłem na niebo. Niebo nocą naprawdę jest piękne. Mimo lekkiego zachmurzenia gwiazdy nadal było dobrze widać. Miło by było wyjść na balkon i na nie popatrzeć, ale raczej nie skończyłoby się to dobrze. Raczej wychodzenie w styczniu w piżamie na dwór nie kończy się dobrze.
Mój wzrok z powrotem wrócił na balustradę. Moją uwagę przykuł tym razem niespodziewany ruch na niej. Biała smuga krocząca po niej zeskoczyła w końcu i po oszronionych płytkach zbliżyła się do okna. Przytknęła do szyby mały różowy nosek i wpatrywała się we mnie.
Tak... na balkonie siedział kot...
Nawet nie chcę wiedzieć, skąd się tutaj wziął, ale sposób w jaki na mnie patrzył nie był przyjemny. To głupie. Przytłaczało mnie spojrzenie szarych kocich oczu. Zapewne chciał wejść do środka. Eh...nie żebym był zupełnie bezduszny, ale nie chciało mi się go wpuszczać. Z pokoju uleciałaby większość ciepłego powietrza, a na dodatek zacząłbym kichać z powodu kociej alergii.
Jednak wygrzebałem się z ciepłej pościeli i podszedłem do balkonowych drzwi. Najwyżej wyrzucę go na korytarz. Kiedy je otworzyłem owiało mnie zimne powietrze.
Mały, biały kot wpatrywał się we mnie podczas otwierania i zamykania drzwi. Przysiadł obok nogi łóżka i nadal nie spuszczał ze mnie wzroku. Mimo jego obecności nie zacząłem kichać, więc nie przeszkadzał mi. Na zdziczałego nie wyglądał.
Pogłaskałem go tylko raz i wróciłem do łóżka na swoje miejsce.
Kot oczywiście wskoczył na drugą stronę. Odwróciłem się w jego stronę. Nadal się na mnie patrzył, machając przy tym ogonem. Przekrzywił głowę i zastrzygł uszami. Nie wiem, dlaczego nie wywoływał reakcji alergicznej, nie chciało mi się nad tym zastanawiać.
Zamknąłem oczy. Zwierzę położyło się obok mnie, na wysokości mojego brzucha. Mruczało uspokajająco, tak jak czasami Sebastian.
- Ty wredna, mała, podstępna kanalio! - pobudka pierwszej klasy.
Leniwie otworzyłem lewe oko. Przyzwyczajenie, że prawe jest pod opaską. Chwilę mi zajęło odnalezienie się w sytuacji.
Mój demon trzymał kota, którego wczoraj wpuściłem przez balkon. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie trzymał go za kark i się na niego nie wydzierał. Przemęczenie, widzę, osiągnęło apogeum.
Kotek zdążył już dokładnie podrapać Sebastiana po nadgarstku, ale dopiero, kiedy go ugryzł, udało mu się uwolnić. Wskoczył na łóżko i korzystając z okazji schował się pod kołdrę.
Jakoś wiele sobie z tej akcji bym nie zrobił, gdyby nie...
- Wyłaź! - demon krzyknął na wypukłość na łóżku.
- Cicho! - krzyknąłem w odpowiedzi, bo wcale nie pasowały mi krzyki od rana i to w dodatku na kota z Bóg wie jakiego powodu.
Sebastian spojrzał na mnie wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu i tym razem to ja zamilkłem.
- Długo mam jeszcze czekać? - warknął znów w stronę kota tym razem trochę ciszej.
Spojrzałem na bruneta jak na idiotę, a potem skierowałem swój wzrok na kota schowanego w pościeli, który zaczął się niespokojnie poruszać. Ku mojemu zdziwieniu mały kotek zaczął robić się coraz większy, aż w końcu wypukłość na łóżku zrobiła się mniej więcej mojego wzrostu.
Nie wiem czy kiedyś zrozumie, co się właściwie w mojej posiadłości dzieje, ale w tej chwili na pewno tego nie potrafiłem przyswoić zaistniałej sytuacji.
W końcu obok mnie pojawiły się patrzące na mnie wczoraj szare oczy i białe włosy. Poza tym to jeszcze czoło i kawałek nosa.
- Nie ksyc...- oczy zwróciły się do demona.
Teraz to ja już nic nie rozumiem...
- Wyłaź...
- Nie mogę...- cichy głosik stłumiła kołdra.
- Dlaczego? - przysłuchiwałem się tej rozmowie i widziałem, że mężczyzna zaraz wpadnie w szał.
- Nie mam nic do ubrania - spod pościeli wychylił się nieśmiały uśmiech zakłopotania.
Odskoczyłem jak oparzony od tego, co aktualnie znajdowało się na łóżku obok mnie. Skutkiem czego spadłem na podłogę, ale lepsze to, niż Sebastian miałby mi potem wypominać, że go zdradziłem czy coś.
- Nie mogłaś po prostu przyjść do mnie?!
- Oj, nie piekl się! Nadal jesteś masakrycznym sztywniakiem!
Podniosłem się spod łóżka, poprawiłem koszulę nocną, która jak na złość się podwijała, i zapytałem:
- Co tak właściwie się tutaj dzieje?
- A długo by opowiadać! - odpowiedział mój łóżkowy gość z uśmiechem.
- Nie chcę nosić sukienki! - demon w moim łóżku nie był zachwycony wizją noszenia stroju pokojówki. - Wybij sobie to z głowy, Mal!
- Nie denerwuj mnie! - siedziałem, już ubrany, na fotelu obok i przyglądałem się kłótni Sebastiana i Spicy. Zdążyła mi się przedstawić, kiedy "mój kochaś", jak to określiła Sebastiana, poszedł po ubranie dla niej.
- Nie! - protestowała dalej, rzucając w mężczyznę poduszką.
Prawie jak przyglądanie się kłótni bruneta z Niną. Uśmiechnąłem się wrednie, próbując ukryć złośliwy grymas w filiżance porannej herbaty.
- Trzeba było się przygotować!
- Ale wtedy nie mogłabym cię wkurzać! - Spica schowała się cała pod kołdrą, zaraz po pokazaniu Sebastianowi języka.
- Ty wredna...
- Sebastianie, zważaj na słowa - skarciłem go.
Nie chciałem, żeby to się skończyło. Bawiłem się całkiem nieźle.
- Młody! Ratuj! - krzyk został stłumiony przez dłoń mężczyzny, której udało się odszukać twarz dziewczyny.
- Zły Sebastian! Zły demon! Siad! - to była zemsta za wczoraj.
Zgodnie z zasadami kontraktu, drugi demon został wypuszczony z żelaznego uścisku.
- Dzięki. Jak jeszcze pożyczysz mi jakieś ubranie, to będę dozgonnie wdzięczna.
Hahahah xD Kot! Bezcenna reakcja Sebastiana. To trochę czasu im minęło,teraz szykowanie do wojny pełną parą. Jestem ciekawa nowego gościa, ja od razu ją pokochałam :3 charakterek na moją miarę. Się dzisiaj rozpisałeś, nie ma co;D
OdpowiedzUsuńDobry~
OdpowiedzUsuńJa tu tak cichociemna byłam, ale się ujawniam!
Jak Sebastian zaczął drzeć się na kota to miałam takie szczere "WTF". No bo to Sebastian. Na kota. KOTA.
Zachowanie Spicy mnie zniszczyło.
Generalnie Fragmenty mnie niszczą.
Wiedz, że tu wrócę.
A teraz się zabieram za Nauczyciela! :D
Nie martw się, nie tylko ciebie niszczą C:
Usuń